07.01.2011 | Czytano: 1162

Rzutem na taśmę (+zdjęcia)

Bramkarz KTH Michał Elżbieciak, który przez 59 minut skutecznie odpierał ataki górali okazał się nieszczęściem „katehetów”. 64 sekundy przed końcem meczu przepuścił strzał Dutki z połowy lodowiska. Ze spuszczoną głową opuszczał lodowisko.

- Nie mam do niego pretensji. Każdemu się to zdarzy. Wcześniej wybronił mnóstwo strzałów – bronił go trener Josef Doboš. Więcej zgłosił jego nominację do „Złotego kija”.

„Kateheci” dużo mu zawdzięczali bo gdyby nie on, to Podhale juz w pierwszych 20 minutach mogło rozstrzygnąć losy pojedynku. Bronił jak w transie, broniąc kąśliwe uderzenia z dystansu i bliska. Nie dał się pokonać Bakrlikowi, Baranykowi, Czuyowi i Neupauerowi. Wygrał pojedynek sam na sam z Baranykiem. W 12 minucie miał sporo szczęścia. Bakrlik uderzał sprzed niebieskiej linii, krążek odbił się od bandy, ręki golkipera i...zatrzymał się na słupku. Grano przeważnie w tercji gości, inna rzecz, że trzykrotnie bronili się w czwórkę. Kryniczanie ograniczali się do wstrzeliwania krążka pod bramkę Podhala. Nie okazje jednak liczą się w tej grze, lecz to co wpadnie „do sieci”. Tymczasem pierwszą groźną akcję przyjezdni przeprowadzili w 13 minucie i objęli prowadzenie. Rajski obronił strzał Ovšaka, ale dobitka znalazła drogę do siatki. Wyrównanie padło po kuriozalnym zagraniu. Jastrzębski zza bramki trafił w nogę Bakrlika, krążek jeszcze odbił się od bramkarza i zatrzepotał siatce. 50 sekund później Różański przechwycił „gumę” na niebieskiej linii tercji ataku i zza bramki podał ją do Neupauera, który trafił pod poprzeczkę.

– Nasi czują głód hokeja, bo są bardzo aktywni, szkoda, że w parze nie idzie wykorzystywanie okazji – mówił jeden z kibiców w drugiej tercji, gdy „Szarotki” bombardowały krynicką świątynię. Nie potrafiły ulokować krążka w bramce nawet wtedy, gdy miały go wyłożony jak na patelni. Baranyk nie wygrał kolejnego pojedynku oko w oko z Elżbieciakiem, a to co złapał Cecule do „raka” z najbliższej odległości, to interwencja godna NHL. Goście podbudowali postawą bramkarza, z upływem czasu byli coraz groźniejsi w ofensywie. Kostecki i Bryła w 28 i 29 min. jeszcze nie zdołali wpakować krążka do bramki, ale 2 minuty później Bryła już się nie pomylił. Wykorzystał dokładne podanie Żołnierczyka. 3 minuty później Buček w potwornym zamieszaniu w polu bramkowej okazał się najsprytniejszy. Arbiter dopiero po analizie wideo uznał gola. W 36 minucie Różański przechwycił „gumę” na niebieskiej linii tercji obronnej i pognał z nią na bramkę gości. W sytuacji jeden na jeden został sfaulowany przez Ovšaka, a karnego za niego wykonywał Baranyk. Ulubieniec nowotarskiej publiczności nie miał jednak dnia. Ponownie górą była ostatnia instancja przyjezdnych. Podhale jednak rzuciło się do huraganowego ataku i w 39 minucie Czuy położył bramkarza na lodzie i strzałem do odsłoniętej części bramki doprowadził do wyrównania.

Liczono, że w trzeciej tercji nowotarżanie wreszcie znajdą sposób na Elżbieciaka. W 42 minucie Kostecki wyprowadził zabójczą kontrę, pakując krążek backhandem pod poprzeczkę. Różański najbardziej aktywny zawodnik Podhala w 55 minucie przeprowadził solową akcję, po której Czuy doprowadził do wyrównania.

- Jeśli się nie strzela, to potem trzeba przeżywać koszmar – mówi popularny „Różak”. – Poszły kontry i nasza gra się załamała. W drugiej tercji chwilowy przestój pozwolił kryniczanom złapać wiatr w żagle. Cieszy zwycięstwo, bo coraz bardziej zbliża nas do play off.

64 sekundy przed końcem regulaminowego czasu bohater kryniczan Elżbieciak popełnił błąd, który zapewne długo będzie go prześladował. Między nogami przepuścił strzał Dutki z połowy lodowiska.

- Dobrze, że 10 sekund wcześniej Rajski świetnie się zachował w bramce. Przechwyciłem krążek i nie wiedziałem co z nim zrobić. Oddałem strzał i wpadło – powiedział zdobywca zwycięskiej bramki.

- Twardy, szybki hokej, który powinien się widzom podobać. Przegraliśmy mecz na własne życzenie. Prowadziliśmy 4:3 i mieliśmy sytuacje, by rozstrzygnąć pojedynek na swoją korzyść. W końcówce bezmyślna kara i stało się – powiedział Josef Doboš.

- Spodziewałem się ciężkiej przeprawy, bo z KTH w tym sezonie idzie nam jak po grudzie – twierdzi Jacek Szopiński. – Z naszej przewagi w I tercji nic nie wynikało, a w drugiej goście zawiesili nam wysoko poprzeczkę. Zaczęli grać agresywnie i nasi obrońcy zaczęli popełniać błędy. Braki nam odpowiedzialności. Szczęście tym razem było jednak przy nas.

MMKS Podhale Nowy Targ – KTH Krynica 5:4 (2:1, 1:2, 2:1)
0:1 Ovšak (Zabawa) 12:33,
1:1 Jastrzębski 16:00,
2:1 – Neupauer (Różański) 16:50,
2:2 Bryła (Żołnierczyk) 30:43,
2:3 Buček (Horny, Dubel) 33:35 w przewadze,
3:3 Czuy (K. Bryniczka, Baranyk) 38:33,
3:4 Kostecki 41:45,
4:4 Czuy (Różański, K. Bryniczka ) 54:23,
5:4 Dutka (Sulka, Baranyk) 58:56 w przewadze.

Sędziowali: Marczuk – Moszczyński, Kasprzyk ( wszyscy Toruń).
Kary: 10 – 24 min.
Widzów 700.

Podhale: Rajski – K. Kapica, Łabuz, Czuy, K. Bryniczka, Różański – Dutka, Cecuła, Bakrlik, Jastrzębski, Baranyk – Sulka, Gaj, Bomba, Neupauer, Kmiecik. Trener Jacek Szopiński.
KTH: Elżbieciak – Kaperczyk, Ovšak, Buček, Dubel, Horny – Štrach, Kozak, Zabawa, Kostecki, Brocławik – Kruczek, Kurz, Myjak, Bryła, Cieślicki – Zieliński, Żołnierczyk. Trener Josef Doboš.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama