13.09.2010 | Czytano: 1868

Do podium zabrakło 16 setnych sekundy!

Najbliżej podium mistrzostw świata w kajakarstwie górskim, które odbyły się w słoweńskiej miejscowości Tacen, był zespół w kajakowej jedynce - Grzegorz Polaczyk, Mateusz Polaczyk i Dariusz Popiela. 16 setnych sekundy zbrakło biało - czerwonym do brązowego medalu.

- Tak mało trzeba było, by szczęśliwym być i drugiemu szczęście dać – rozpoczyna komentarz alfa i omega kajakarstwa górskiego, mistrzyni świata, Maria Ćwiertniewicz. – To było jedno otarcie się o tyczkę. Nasi otrzymali 2 punkty karne, co oznaczało dodanie 2 sekund do najlepszego czasu 101,71 jaki osiągnęli. Brązowi Włosi wypływali 103,55. Złoto dla Niemców ( 101,80), drudzy Francuzi (102,92). Dla jednych tylko czwarte miejsce, dla innych świetny wynik. Zostaliśmy czwartym zespołem globu, a przecież już za rok światowy czempionat rozegrany zostanie na bardzo znanym i przyjaznym nam torze w Bratysławie. Na nim przeprowadzone zostaną kwalifikacje do igrzysk olimpijskich Londyn 2012. Na tym torze – będziemy na nim często trenować - nasz zespół niedawno w mistrzostwa Starego Kontynentu wywalczył złoty krążek. To dzięki tej wspaniałej trójce pojawiła się łza w oku podczas odgrywania Mazurka Dąbrowskiego. Czeka nas jeszcze sporo pracy. Obecny sezon dobiega końca, ale długo nie będziemy wypoczywać. Kalendarz przygotowań do nowego sezonu będzie bardzo napięty. Przyszły rok będzie bardzo ważny dla kajakarzy. Czeka ich kwalifikacja olimpijska i wspomniane już mistrzostwa świata.

Zakończone co mistrzostwa globu nie dostarczyły nam wielu wzruszeń. – To efekt przygotowań, które delikatnie mówiąc przebiegały w wielkich bólach – twierdzi Maria Ćwiertniewicz. - Warunki i możliwości trenowania spartańskie. Mimo to pokazaliśmy, że można na nas liczyć. Widzę potencjał medalowy w naszych dziewczynach, które nie popłynęły na swoim poziomie. Jak tu jednak myśleć o medalach skoro Małgosia Milczarek była na tym torze kilka razy z reprezentacją. Natalia Pacierpnik startowała przed trzema laty, a Joanna Mędoń Polaczyk zobaczyła ten tor na kilka dni przed mistrzostwami. Treningi odbywały się raz dziennie po 40-60 minut. Startowałam na tym torze w latach 70 – tych i wiem, że jest to tor, który wymaga opływania, mimo że częściowo jest zmieniony. Sam start i uskok jednak się nie zmienił. Wiele ekip ćwiczyło na nim cztery tygodnie. Austriacy zrobili na nim krajowe kwalifikacje. Były tego rezultaty w postaci medali. Byłam tylko obserwatorem mistrzostw, ale poczyniłam pewne notatki. Mam swoje spostrzeżenia. Trzeba wiele zmienić i zabrać się do solidnej pracy, aby w przyszłości stać na podium. Wyświechtane powiedzenie „trening czyni mistrza” trzeba jak najszybciej wcielić w życie.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama