27.08.2010 | Czytano: 1784

Nie siedzi okrakiem na żerdzi (+zdjecia)

Maria Ćwiertniewicz nie ustaje w propagowaniu kajakarstwa górskiego i od pewnego czasu mieszkając w Austrii nie może zrozumieć jak traktuje się sportowców w naszym kraju. Natrafia w naszym kraju na opór materii, bo hermetyczny kolesiowski układ bardzo trudno zburzyć. Nie poddaje się i na trenerskim i dyplomatycznym polu odnosi sukcesy.

Pierwszy choćby z rodzeństwem Polaczyków, którzy z mistrzostw Europy wrócili z medalami złotymi i srebrnymi, a pojechali tam..…prywatnie. Jej walka doprowadziła do tego, że teraz Polaczykowie już oficjalnie włączeni zostali do ekipy biało- czerwonych na mistrzostwa świata. Pani Maria idzie jednak za ciosem...

 

- Cieszę się, że udało mi się zainteresować losem naszych podhalańskich kajakarzy rzesze sympatyków tej dyscypliny w kraju – mówi. – Burmistrz Szczawnicy, Grzegorz Niezgoda chwali się w gazecie sukcesami moich podopiecznych. Przekonywanie burmistrza trwało dwie godziny. Po długich negocjacjach i wspólnym zainteresowaniem do sportu, mimo że w rożnych dyscyplinach, doszliśmy do porozumienia. Burmistrz bronił dzielnie bramki i dbał, aby piłki nie wyciągać z „sieci”, a ja dbam, aby moi podopieczni mieli dobre warunki do uprawiania sportu i powracali z wielkich imprez z medalami. Nasze porozumienie dotyczyło uhonorowania rodzeństwa Polaczyków za ich ostatnie sukcesy w mistrzostwach Europy, mimo iż przed spotkaniem obecny prezes klubu Pieniny uprzedzał mnie, żeby burmistrzowi nie zawracać dup... Resztę pozostawiam bez komentarza. Jedno jednak muszę powiedzieć, by świat się dowiedział. Moja ciocia Zofia Bublik mówiła nie siedź okrakiem na żerdzi. Znaczyło to, aby się zdeklarować, do której strony się należy i przejść na nią. Miałam trudny wybór, gdyż urodziłam się w Krościenku, a losy mnie tak pokierowały, że startowałam w klubie sportowym Pieniny Szczawnica i jako zawodniczka tego klubu sięgałam po największe laury, których nikt do dzisiaj nie był w stanie ich pobić. Ani w Krościenku mnie nie doceniali, ani teraz gdy walczę o prawa i dobro moich podopiecznych w Szczawnicy. Prawdę mówiąc jestem zawiedziona postępowaniem macierzystego klubu. Niby mnie zapraszają, ale tak naprawdę jestem im solą w oku, gdyż chyba nie podoba im się, że walczę jak lwica o prawa i przywileje moich podopiecznych. Uważam, że wyniki jakie przywieźliśmy z mistrzostw Europy seniorów z Bratysławy są wartościowsze niż osiągnięcia juniorów, którzy w sześć osób sięgali po medal w zespole c-2. Prezes klubu przedkłada osiągnięcia juniorów nad osiągnięcia seniorów. Dla świętego spokoju nie będę robić rewolucji, ze względu na Memoriał dr Artura Wernera i jego żony Anny, których bardzo cenie, biorąc w nim udział, jak również w zawodach weteranów im. trenera Wojciecha Piecyka. Wszystkie fiki miki pod publikę mało mnie interesują, gdyż mało mają wspólnego z duchem sportowym. Co roku wspominamy dobre czasy spędzone u boku naszych świetnych trenerów, których niestety już nie ma. Kilka tygodni temu odszedł nasz ukochany trener, mistrz, przyjaciel, Bronisław Waruś. Z nim zakończył się okres zdrowego prawego kajakarstwa. Ale tak być nie może i zaczynam nowy rozdział mojego życia. Walczę o byt naszych kajaków dla Ciebie Trenerze. Nasze medale mistrzostw Europy dedykuję Tobie. Myślę, że jesteś dumny ze mnie, Polaczyków, tak jak byłeś dumny, gdy zdobywałam mistrzostwo świata.

Wysłuchał Stefan Leśniowski
Zdjęcia Jakub Dyda pieniny24.pl

Komentarze









reklama