04.01.2009 | Czytano: 1518

Łatwo i z uśmiechem...

… rozprawiły się nowotarżanki z pingpongistkami reprezentującymi Jastrzębie. Mimo, iż mecz był do jednej bramki – używając terminologii piłkarskiej – to było na tym torcie kilka wisienek, czyli setów, które poderwały publiczność do gromkich braw.

Taką wisienką była konfrontacja Mai Krzewickiej z Beatą Adamaszek. Na tą potyczkę wszyscy ostrzyli sobie zęby. Nowotarżanka ostatnio nie była w szczytowej formie i w OTK juniorek uplasowała się dopiero na miejscach 13-16, a jej rywala była w pierwszej ósemce. Pingpongistka z Jastrzębia gładziutko wygrała pierwszego seta. – Ma zadatki na duże granie. Ma wyśmienite warunki fizyczne. Jest wysoka, ma ogromny zasięg rąk. Trochę ją podszlifować i będzie przyszłą mistrzynią Polski – wyszło to z ust nie byle kogo, bo najlepszego tenisisty w historii Gorców, Jana Sowińskiego.

Ten set sprawił, iż zaczęto obstawiać wynik meczu. Prezes Gorców, Józef Guzik wierzył w sukces swojej tenisistki, podobnie jak Jan Klag. Humory im się poprawiły po drugiej partii. Maja dość szczęśliwie wygrała ją na przewagi, zdobywając decydujące punkty po „świniach”. Niemniej niektóre akcje obu zawodniczek raz po raz podrywały z krzeseł kibiców. Były długie wymiany, niesamowite smecze i odbiory wydawałoby się przegranych już piłeczek. Po trzecim secie nastrój w nowotarskim obozie znowu był posępny. – Jest niesamowita – po jednym z fenomenalnych zagrań Adamaszek wykrzyknął Jan Klag. Kolejna partia i zgoła inne nastroje. Maja na zwycięstwo musiała mocno się napracować. W tym secie raz jedna, raz druga prowadziła, maksymalnie dwoma punktami. Końcówkę lepiej nerwowo wytrzymała Krzewicka i z wielkimi nadziejami czekaliśmy na decydującą partię. W niej również widzieliśmy tenis na wysokim poziomie. Towarzyszyły mu także zmienne nastroje. Górą była Krzewicka.

– Bałem się o dyspozycje Mai – mówi trener Gorców, Tomasz Klag. – W ostatnich dwóch turniejach ogólnopolskich nie prezentowała wysokiej dyspozycji. Mam nadzieję, że zwycięstwo nad Adamaczek odbuduje jej psychikę. Kluczem do zwycięstwa była gra przy siatce i atak w pierwsze tempo. W pierwszym secie popełniła sporo niewymuszonych błędów. W drugim miała sporo szczęścia w decydujących momentach. W czwartym i piątym secie dokładnym odbiorem rozprowadzała grę. Adamaszek słynie ze świetnego serwisu, a więc Maja stanęła przed trudnym zadaniem. Pełna koncentracja im w tym pomogła. To była najważniejsza gra w meczu. Teraz liczę już na komplet zwycięstw.

Trener nie pomylił się. Wcześniej i później jego podopieczne odchodziły od stołu w glorii niepokonanych. Bardzo o swoją dyspozycję martwiła się Iza Godlewska. – Nie wiem co gram – mówiła przed uderzeniem pierwszej piłeczki. Przerwa w rozgrywkach była długa, ale szybko okazało się, że nie wpłynęła negatywnie na jej dyspozycję. Natalii Paluch oddała zaledwie 11 piłeczek. Trudniejszą przeprawę miała z Karoliną Miklar, dwa sety przechyliła na swoją korzyść, ale na przewagi. Z nią w pierwszej partii męczyła się także Gosia Kalawa, która z kolei Joannie Żyle oddała seta, a w czwartej partii przegrywała 0:5, by wygrać kolejne jedenaście piłeczek ! Nie lada wyczyn.

Na deser zostawiliśmy sobie Paulinę Kowalczyk. Ta w meczu „otwarcia” w drugim secie przegrywała 9:10 i… wystawiła Joannie Żyle piłkę na smecz. Tymczasem ta posłała ją poza stół, co wywołało śmiech na sali. – Niewiarygodne. Jak można zepsuć tak wyśmienitą okazję na wygranie seta? – zastanawiał się Jan Sowiński. Szybko znalazł dla niej radę: - Trzeba było uderzyć jak łapka na muchy i byłoby w stole – śmiał się, a wszyscy wokół niego z każdą grą zaczynali zastanawiać się, czy są na meczu pingponga, czy na kabaretonie. Jasiu sypał jak z rękawa tenisowymi kawała meczu. Dodajmy, iż Żyła nie wykorzystała szansy i przegrała pojedynek do „kółka”.

Kolejną tenisową ucztę przeżyliśmy z kapitan Gorców w pojedynku z Adamaszek. Niektóre ich długie wymiany tylko zapierała dech w piersiach, a potem były już tylko ahy i ohy. „Paula” mimo iż miała kilka razy w „plecy” potrafiła wyjść z największej opresji. Tylko raz dała się „ugryźć” w trzecim secie. Szybko rywalka zdobyła przewagę 5:0 i mimo ambitnego pościgu nie udało się już Kowalczyk jej doścignąć. Takiego błędu już nie popełniła w kolejnej i ostatniej partii.

Deble były bez historii. Szybko i sprawnie się zakończyły. Rywalki były jedynie bladym tłem dla doskonale dysponowanych góralek.

Gorce Juta Nowy Targ – JKTS Jastrzębie 10:0
Paulina Kowalczyk – Joanna Żyła 3:0 (11:5, 12:10, 11:8),
Izabela Godlewska – Natalia Paluch 3:0 (11:3, 11:4, 11:4),
Maja Krzewicka – Beata Adamaszek 3:2 (3:11, 13:11, 4:11, 12:10, 11:8),
 Małgorzata Kalawa – Karolina Miklar 3:0 (15:13, 1`1:7, 11:8),
 Kowalczyk, Kalawa – Adamaszek, Milar 3:0 (11:3, 11:5, 11:5),
Krzewicka, Godlewska – Żyła, Paluch 3:0 (11:6, 11:9, 11:5),
Kowalczyk – Adamaszek 3:1 (11:8, 11:9, 9:11, 11:9),
Godlewska – Miklar 3:0 (11:7, 13:11, 13:11),
Kalawa – Paluch 3:1 (11:5, 9:11, 12:10, 11:5),
Krzewicka – Żyła 3:0 (11:5, 11:7, 11:7).

W innych spotkaniach:
AZS II Wrocław – KKTS Krosno 3:7,
LUKS Skrzyszów – Magellan Łódź 4:6,
Górnik 09 Mysłowice – Polkowice II 2:8.

Komentarze







reklama