Przed wszystkim muszą wygrywać, bo przed dzisiejszą potyczką Szarotka do czwartego miejsca traciła cztery „oczka”. Tymczasem przed nią dwa trudne spotkania – dzisiaj z mistrzem kraju i w ostatniej kolejce z Łochowem. A więc z zespołami, które zdominowały ligę. No cóż, mistrzowie oskubali z nadziei nowotarżan. Ci od pierwszych mistrzostw kraju, czyli od 1998 roku, zawsze byli na podium, najczęściej zdobywali złoto i srebro. W poprzednim sezonie w ich medalowej kolekcji znalazł się brąz. Tym razem nawet w czwórce się nie znaleźli.
Już po 20 minutach gry sympatycy nowotarskiego zespołu mieli nietęgie miny. Gospodarze starali się atakować, ale z tych ataków nie wynikały sytuacje bramkowe. Powód? Zbyt indywidualne rozstrzygnięcia akcji, bądź brak zdecydowania w końcowej fazie akcji na strzał. Sygnalizowane uderzenia były blokowane. Z kolei przewaga była zbyt statycznie rozgrywana. Mistrzowie, nie mający noża na gardle, spokojnie i cierpliwie konstruowali akcje. No i one przyniosły wymierny efekt. W 6 minucie wykorzystali błąd w defensywie, a w końcówce odsłony dorzucili drugiego gola, po tym jak Surdyn samotnie stał przed bramką i dobił strzał kolegi.
Duga odsłona rozpoczęła się od ataków gości, którzy zbyt łatwo dochodzili do czystych pozycji. Na szczęście dla miejscowych nie potrafili ich wykorzystać. I to się zemściło. Miejscowi wyprowadzili kontratak. Zacher dograł do będącego na czystej pozycji Garba, a ten pokonał golkipera przyjezdnych. Szybko okazało się, że to było tylko chwilowe wlanie nadziei w serca gospodarzy. Odpowiedź przeciwnika była dubeltowa. Za moment wykorzystał liczebną przewagę (Ligas na ławce kar), a Rydzewski z dystansu, z zawijasa, trafił w okienko. Kolejne trafienie było samobójcze. Po zagraniu zza bramki piłeczka odbiła się od Pelczarskiego i zaskoczyła ostatnią instancję Szarotki. Gospodarze też mieli swoje okazje, ale nie potrafili je zamienić na bramki.
Trzecią cześć meczu Szarotka rozpoczęła od gry w przewadze i… ją wykorzystała. Po strzale Zachera z dystansu piłeczka odbiła się od słupka i zatrzepotała w siatce. Gdy zespoły gały w pełnym zestawieniu Zielonka rozklepała defensywę rywala. Michał Sieńko do „pustaka” zagrał do Surdyna, a ten się nie pomylił. Rozstrzelały się zespoły. Chwilę później zawodnik Zielonki niecelnie zagrał do tyłu, piłeczkę przechwycił Widurski i zdobił to co do niego należało. Miejscowi poszli za ciosem i 44 sekundy później po raz czwarty cieszyli się ze zdobyczy bramkowej. Pozostali w grze o wygraną. No i po wolnym doprowadzili do wyrównania. Ten fragment pokazał, że mistrzowie też mają słabe strony i okresy. Nie można jednak faulować, bo przewagi Zielonka ma świetnie opracowane. Odsiadka Bryniarskiego na ławce kar zakończyła się przed czasem, bo Jachacy ulokował piłeczkę w bramce. W ostatniej minucie gospodarze postanowili grać z lotnym bramkarzem. Ten manewr nie przyniósł wyrównania.
Gorący Potok Szarotka Nowy Targ – Bankówka Zielonka 5:6 (0:2, 1:2, 4:2)
0:1 Rydzewski (5:26)
0:2 Surdyn – Michał Sieńko (19:15)
1:2 Garb – Zacher (26:21)
1:3 Rydzewski – Michał Sieńki (33:34 w przewadze)
1:4 samobój (37:01)
2:4 Zacher – Ligas (45:03 w przewadze)
2:5 Surdyn – Michał Sieńko (48:43)
3:5 Widurski (51:16)
4:5 Korczak – Zacher (52:00)
5:5 Garb – Korczak (54:43)
5:6 Jachacy – Rydzewski (58:49 w przewadze)
Szarotka: Komperda, Ligas, Panek, Hamrol, Zacher, Korczak, Widurski, Pelczarski, Jaskierski, Baczewski, Lizoń, A. Fryźlewicz, Garb, Mirga, Bryniaski, Rogos.
Bankówka: Szczęsny, Kostecki, Kowalski, Michał Sieńko, Rydzewski, Grabowski, Nieskórski, Jachacy, Szałański, Surdyn, Fijałkowski, Lubański, F. Szymański, N. Szymański, Kadłubowski, Prochazka, Żmuda.
Stefan Leśniowski
Foto Szymon Pyzowski