A jednak! Górale przeciwstawili się wielkiemu faworytowi, który przyjechali do „czerwonej latarni” tabeli i zapewne pomyślał, że rywal będzie łatwym kąskiem. Że ogra go na jednej nodze. Ich gra kompletnie się nie kleiła, mieli mnóstwo strat. W ofensywie nie byli groźni, bo zbyt wolno rozgrywali akcje. Starty krążka napędzały górali, którzy w ofensywie byli groźniejsi niż rywal. Gdyby ktoś nie wiedział jak wygląda tabela, to pomyślałby, że to górale są w niej wyżej niż katowiczanie. Murray miał znacznie więcej pracy niż jego vis a vis Horawski. Tomasik, Kamiński, Jarczyk, Czyrkin i Saroka nie pozwolili mu zmarznąć w bardzo zimnej nowotarskiej hali. Ten ostatni pokonał ostatnią instancję gości. Wielkiewicz wygrał wznowienie na buliku, a Saroka uderzył z pierwszego i Murray musiał wyciągać krążek z siatki. Przyjezdni nie potrafili wykreować sobie golowych sytuacji, mało też strzelali, a najbardziej postraszyli górali 11 sekund przed końcem odsłony.
Jeśli ktoś z katowickich kibiców liczył na metamorfozę swoich ulubieńców – to musiał się srodze zawieść. Nie powiem, próbowali atakować, ale wszystko to odbywało się w jednostajnym tempie, bez przyspieszenia. Strzały były sygnalizowane i blokowane lub niecelne. Horawski miał okazję wykazać się swoimi umiejętnościami, a wygrał nawet pojedynek sam na sam z Dupuy. Do tego wicemistrzowie kraju często wywracali się i tracili w dziwny sposób krążki na niebieskiej linii atakującej, stąd przeciwnik wyprowadzał kontrataki. Po nich najlepsze okazje na powiększenie prowadzenia miał Żółtek i Wielkiewicz. Ten ostatni w sytuacji sam na sam był faulowany, ale gwizdek sędziego milczał.
![](/photo/galleries/f9e1fe60b91b2fad2346357ab44f5b9c.jpg)
Nawet na początku trzeciej tercji przyjezdni grając w przewadze nie potrafili złamać górali. Ci mądrze bronili dostępu do bramki Horawskiego, a strzały z łatwością wyłapywał nowotarski golkiper. Nowotarżanie, gdy tylko pachniało niebezpieczeństwem pod ich bramką, wybijali krążek z tercji i katowiczanie musieli ponownie konstruować akcję. To ich bardzo frustrowało. Dopiero podczas drugiej przewagi przyjezdni odczarowali nowotarską bramkę, ale tylko doprowadzili do dogrywki. To już było sensacyjne rozstrzygnięcie. Tym bardziej, iż dodatkowy czas gry też nie wyłonił zwycięzcy. Potrzebne było aż dziesięć serii karnych. Zwycięskiego gola zdobył Sokay. No coż było bardzo blisko przerwania serii 29 porażek z rzędu.
Podhale Nowy Targ – GKS Katowice 1:2 K (1:0, 0:0, 0:1; 0:0) Karne 2:3
1:0 Saroka – Wielkiewicz (8:06)
1:1 Pasiut – Wronka (50:44 w przewadze)
1:2 Sokay (decydujący kany)
Podhale: Horawski –Tomasik, Mrugała, Worwa, Słowakiewicz, Wielkiewicz – Michalski, Horzelski, Sergiienko, Moś, Saroka – Wikar, Sitnik, Jarczyk, Malasiński, Żółtek – Bochnak, Bury, Bryniarski, Kamiński, Czyrkin. Trener Rafał Sroka.
GKS: Murray - Runesson, Englund, Fraszko, Pasiut, Wronka - Verveda, Norberg, Mroczkowski, Sokay, Dupuy - Koponen, Varttinen, Michalski, Anderson, Magee – Maciaś, Dawid, Jakub Hofman, Salituro, Kallionkieli. Trener Jacek Płachta.
Stefan Leśniowski
Foto Maciej Gębacz i Szymon Pyzowski