19.01.2024 | Czytano: 3377

THL. Ekscytująca końcówka, dogrywka i karne strzelanie (+ zdjęcia)

Plan Podhala był taki – wygrać, a tym samym wyrównać bilans tegorocznych potyczek z Zagłębiem oraz odskoczyć w tabeli od rywala.



 
Po przegranej z Toruniem, styczniowych niepowodzeń „Szarotek” upatrywano w zaległościach finansowych wobec zawodników. W eter poszła taka sugestia, którą zaprzeczyli  zarządcy klubu. Z kolei zawodnicy nie zajęli stanowiska i trudno im się dziwić. Dzisiaj była najlepsza okazja, by na lodowej tafli  odeprzeć zarzuty.
 
W pierwszych 20 minutach żadna z drużyn nie umieściła krążka w siatce. Lepsze wrażenie w pierwszych minutach sprawiali goście. W tej dyscyplinie nie liczą się jednak wrażenia artystyczne, lecz to co wpadnie do sieci.  Najlepsza okazję miał Szturc, ale przestrzelił. Horawski nie mógł narzekać na brak pracy, ale zachował czyste konto. Nawet gra w przewadze nie została przez sosnowiczan wykorzystana.  Jego vis a vis Speszny  długo czekał, by wykazać się swoimi umiejętnościami.


 
36 sekund po przerwie czekaliśmy na otwarcie wyniku. Kapica z łatwością objechał defensora, pięknie wziął go „na plecy”, nie dał sobie odebrać krążka, który wylądował za plecami Spesznego.  Gol ten dodał skrzydeł gospodarzom, którzy mieli okazje na podwyższenie prowadzenia,  a goście jakby byli w szoku. Dopiero po pięciu minutach otrząsnęli się i… powinni wyrównać. W 27 min. Krężołek z Valtolą jechali sami na bramkę Horawskiego i ostatni z wymienionych nie potrafił pokonać golkipera. Przyjezdni nie potrafili też udokumentować golem kolejnej przewagi. Ba, byli bliscy stracenia gola po dwójkowej kontrze Lorraine z Wielkiewiczem. Z kolei Szaur ostemplował słupek, gdy oba zespoły grały bez jednego gracza. Sędziowie analizowali sytuację na wideo.  


 
Trzecią odsłonę goście rozpoczęli z przewagą jednego zawodnika, ale podobnie jak poprzednie nie zostały wykorzystane.  Sosnowiczanie mieli problemy z wejściem do tercji rywala, a co dopiero mówić o zamku i zagrożeniu bramki.  Chwilę po tym jak zawodnik wrócił na taflę Kozłowski z najbliższej odległości nie trafił do odsłoniętej bramki. Miejscowi również  nie potrafili wykorzystać liczebnej przewagi i spotkała ich za to kara. Uderzył Tyczyński, a odbity krążek z   powietrza uderzył Salo i ten  wturlał się do bramki. Podhale rzuciło się do ataku i pod bramką Spesznego dochodziło do kotłowanin, ale nawet z dwoma dobitkami sobie poradził.  Świetną szansę zmarnował także Tyczyński. W ostatniej minucie regulaminowego czasu najpierw  Cichy miał meczowy krążek, a w ostatnich sekundach Bucenko nie wygrał pojedynku sam na sam z Horawskim. Gdyby trafił do siatki gol nie byłby uznany. Sędziowie wcześniej odgwizdali faul.  
 
Dogrywkę górale rozpoczęli z przewagą zawodnika, ale jej nie wykorzystali. Potem dwie doskonałe okazje zmarnowali sosnowiczanie. Akcja za akcją – ciekawe i ekscytujące minuty, ale bez bramkowego efektu. Karne wyłoniły zwycięzca, a dokładnie dopiero w ósmej serii.  
 
PZU Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 1:2 K (0:0, 1:0, 0:1; 0:0) karne 1:2
1:0 Kapica – Tomasik - Pangiełow Jułdaszew (20:36)
1:1 Salo – Tyczyński – Nahunko (47:39)
1:2 Nahunko (65:00 karny)
PZU Podhale: Horawski – Pangiełow Jułdaszew, Tomasik, Kapica, Wronka, Wielkiewicz – Kiss, Horzelski, Szczechura, Lorraine,  Cichy - Słowakiewicz, Załamaj, Szczerba, Neupauer, Worwa – Kudin, Paranica, Jarczyk, Soroka, Bochnak. Trener Sami Hirvonen.
Zagłębie: Speszny – Szaur, Krawczyk, Szturc, O. Valtola, Krężołek – Andrejkiw, Charvat, Bucenko, Lindgren, Niemi – Naróg, Kotlorz, Nahunko, Tyczyński, Salo – Sikora, T. Kozłowski, Karasiński, Bernacki. Trener Piotr Sarnik. 
 
Stefan Leśniowski
Foto Andrzej Pabian
 

Komentarze







reklama