Trudno się dziwić, potyczki te dostarczały kibicom mnóstwo emocji, a do tego stały na wysokim poziomie. Potem na utytułowane kluby nastały chude lata. Najpierw unici borykali się z problemami. Gdy oświęcimianie się odbudowali, złe czasy nastały w siedzibie 19-krotnego mistrza kraju. Po dwóch kiepskich latach w stolicy Podhala zbudowano zespół z graczy o bogatym CV. Czy możemy oczekiwać w tym sezonie klasyków między tymi zespołami? W Tychach górale nie potwierdzili wysokich aspiracji. Kibice jednak wierzą, że to były pierwsze śliwki robaczywi. Dzisiaj przyszła weryfikacja nowotarskich hokeistów.
Po pierwszych 20 minutach kibice Podhala musieli być rozczarowani. Frekwencja była duża, bo też zapowiedzi i skład „Szarotki” robiły wrażenie. Kibice mogli więc liczyć na dobrą postawę swoich ulubieńców. Tymczasem oświęcimianie byli w swoich akcjach ofensywnych dynamiczniejsi, przeprowadzali je na większej szybkości niż rywal. No i zaczęli punktować. Podhale nie wykorzystało liczebnej przewagi, poszła kontra, zagranie Krzemienia zza bramki, a tam Diukow dopełnił formalności. Kolejna przewaga górali i znowu nic. No to Sadłocha „urwał” się obrońcom i w sytuacji sam na sam zmusił do wysiłku golkipera Podhala, ale… był faulowany i sędzia skrzyżował ręce nad głową (Horzelski zahaczał). Karny. Sam poszkodowany kapitalnie go wykonał lokując krezek w okienku. Chwilę później mieliśmy zapaśniczy pojedynek Mrugały z Denyskinem. Górą był nowotarżanin, który powalił na lód swojego rywala. Obaj jednak otrzymali taką samą nagrodę od arbitra, czyli 5 + 20 minut. Zapewne gdy S. Kowalówka trafiał po raz trzeci do bramki Podhala, obaj byli pod prysznicem. Gospodarze nie mieli ognia w ofensywie. Coś próbowali wskórać, ale nie na tyle dobrze, by kibice mogli wznieść okrzyk radości.

Musieli na to czekać aż do 34 minuty. Wtedy Cichy trafił do bramki unitów z korytarza między bulikowego, gdy jego zespół grał w przewadze. Trzeba przyznać, że goście podawali rękę gospodarzom, jakby prowadzenie 3:0 uznali za wystarczające. „Szarotki” nie miały nic do stracenia, więc przystąpiły do ataku. Nie były to jednak porywające ataki, ale sprawiające, że rywal nieprzepisowo je zatrzymywał. Często grał w osłabieniu, a nawet w trójkę. Wtedy Neupauer ostemplował słupek.

W 46 minucie Podhale złapało kontakt z rywalem. Themar uderzył spod niebieskiej i ku zaskoczeniu oświęcimian krążek znalazł się za plecami Lundina. Czasu „Szarotki” miały sporo, by odwrócić losy spotkania. Odżyła też nowotarska publiczność. Unia, która dobre wrażenie sprawiła w pierwszej tercji, od drugiej tercji całkowicie się pogubiła. Po stracie drugiej bramki zaczęła popełniać masę błędów we własnej tercji. Lundin był w opałach, po strzałach Kapicy, Lorraine i Kissa. Walka szła na całego, bandy i kości trzeszczały od gry ciałem. Unici kontrowali i S. Kowalówka w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Lindskouga, a Wanat faulując dał szansę góralom na wyrównanie. Jej nie wykorzystali, za to wychowanek Podhala Dziubiński pokonał bramkarza gospodarzy. Jeśli ktoś myślał, że jest po meczu, to musiał zweryfikować swoje przypuszczenia. Wronka 23 sekundy później odpowiedział golem. Nowotarżanie 60 sekund przed końcem tercji wycofali bramkarza, ale ten manewr nie przyniósł wyrównania. Końcówka meczu przypominała już czasy, kiedy te dwie drużyny toczyły pasjonujące pojedynki.
PZU Podhale Nowy Targ – Re Plast Unia Oświęcim 3:4 (0:3, 1:0, 2:1)
0:1 Diukow – Krzemień (7:19)
0:2 Sadłocha (10:25 karny)
0:3 S. Kowalówka – Karjalainen – Heikkinen (13:09)
1:3 Cichy – Neupauer – Załamaj (33:15 w przewadze)
2:3 Themar (45:56)
2:4 Dziubinski – Ackerd (56:01)
3:4 Wronka (56:24)
PZU Podhale: Lindskoug - Mrugała, Tomasik, Wielkiewicz, Wronka, Kapica – Kudin, Załamaj, Szczechura, Cichy, Themar – Joki, Horzelski, Neupeuer, Lorraine, Worwa – Michalski, Kiss, Słowakiewicz, Soroka, Paranica. Trener Rafał Sroka.
Re Plast Unia: Lundin – Ackerd, Diukow, Sadłocha, Dziubiński, Olsson Trkulja – Valtola, Jakobsons, Ahopelto, Heikkinen, Karjalainen – Bezuszka, M. Noworyta, Denyskin, Krzemień, S. Kowalówka – Prokopiak, Dudkiewicz, Wanat, Sołtys. Trener Nik Zupancic.
W hitowym meczu na lodowisku Satelita GKS Katowice pokonał GKS Tychy. W Katowicach komplet widzów obserwował bardzo zacięte starcie. Po 60 minutach było 2:2, dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, a w karnych jedyny najazd wykorzystał Benjamin Sokay.
W Sosnowcu na nowym Stadionie Zimowym 2300 widzów oglądało emocjonujące starcie gospodarzy z Comarch Cracovią. Zagłębie wygrało 4:3, a dublet zaliczył Olii Valtola.
W Toruniu miejscowi pokonali JKH 4:1, a jednego z goli strzelił 19-letni Patryk Napiórkowski, który zadebiutował w lidze hokejowej.
GKS Katowice – GKS Tychy 2:1 w karnych (1:0, 1:1, 0:1, d. 0:0, k. 1:0)
Bramki: Olsson 12, Koponen 39, Sokay 65 – Komorski 21, Mroczkowski 60
KH Energa Toruń – JKH GKS Jastrzębie 4:1 (2:0, 0:1, 2:1)
Bramki: Baszirow 4, Napiórkowski 6, Kogut 52, Djumic 53 – Bernhards 45
Zagłębie Sosnowiec – Comarch Cracovia 4:3 (2:1, 1:1, 1:1)
Bramki: Kotlorz 19, Valtola 20, Krężołek 33, Valtola 45 - Latal 12, 23, Younan 58
Stefan Leśniowski
Foto Andrzej Pabian