01.03.2010 | Czytano: 1150

Ryzyko się opłaciło ( + zdjęcia )

- Wygraliśmy ważny mecz w mocno osłabionym składzie. Jestem pełen podziwu dla chłopaków, którzy dali z siebie wszystko, pokazali charakter - komplementował zespół Milan Jančuška.

Szkoleniowiec po kontuzji Krzysztofa Zapały ( kto wie czy jeszcze zagra w tym sezonie) musiał szukać nowych ustawień. Zaskoczył wszystkich. Do Marcina Kolusza desygnował młodzież – Damiana Kapicę i Piotra Kmiecika. Ryzyko się opłaciło. Młodzi go nie zawiedli. Udowodnili, że mają ogromne serce do gry.
- Ten mecz będzie sprawdzianem dla obcokrajowców. Oni powinni ciągnąc grę. Od nich wymagam zdobywania goli, a nie od młodzieży - zapowiadał przed meczem trener „Szarotek”.
Trzeba przyznać, że stranieri nie zawiedli. Milan Baranyk zdobył dwa gole, a František Bakrlik otworzył wynik spotkania, lub bardziej dosadnie straszliwego boju.

Niesamowita walka toczyła się od pierwszej do ostatniej sekundy. Kibice ostatnie sekundy oglądali na stojąco. Emocji sporo, ale poziom nie był już wysoki. Nerwy przeszkadzały w dokładnym rozgrywaniu akcji, w precyzyjnym oddawaniu strzałów.
Podhale zaatakowało z furią i w ciągu pierwszych 76 sekund Sobecki trzy razy musiał wykazać się swoją dyspozycją. Po atomowym strzale Dutki arbiter musiał przerwać grę, bo golkiper uderzenie przyjął na osłonę twarzy. Gra obu drużyn falowała. Po chwili to Zborowski był sprawdzany. Jego „semafor” podnosił się dokładnie wtedy, gdy krążek zmierzał w jego kierunku, lądując w „raku”. W 10 minucie, gdy z ławki kar wyskoczył Ziętara, dograł krążek do Voznika, ale ten nie zdołał go ulokować w bramce. Poszedł za swoim strzałem, przechwycił kauczukowy przedmiot w narożniku lodowiska i natychmiast odegrał go do Bakrlika, pozostawionego bez opieki. Za moment czeski napastnik utonął w objęciach. Gdzie byli obrońcy? – powinien się zapytać tyski szkoleniowiec.
Goście nie złożyli broni. Bardzo dobrze chronili swoją strefę, szczególnie wtedy, gdy górale grali w przewadze. Miejscowi mieli problemy z przedostaniem się do tercji rywala. Mało tego mogli nawet stracić gola, po zabawie z krążkiem we własnej tercji. Najlepszą sytuację w 19 minucie zmarnował Witecki. W sytuacji sam na sam fatalnie przestrzelił.

W 47 sekundzie drugiej osłony Tychy w zamieszaniu podbramkowym doprowadziły do wyrównania. Gol ten dodał im skrzydeł. Przeprowadzali bardzo groźne ataki. Zborowski świetni bronił. Podhale miało trzy wyborne sytuacje po kontrze (Voznik). Impet gości został powstrzymany w 28 minucie. Gospodarze grali w osłabieniu. Łabuz wybijał krążek z własnej tercji i ustrzelił Voznika, który z trudem zjechał do boksu. Wytworzyła się przewaga liczebna w strefie Podhalan. Łabuz z ogromnym poświęceniem rzucił się na krążek, zagarnął go kijem i Kolusz z Baranykiem wyprowadzili kontrę. Ostatni z wymienionych pokonał Sobeckiego.
- Spieprzyłem więc musiałem naprawić. To należało do mojego obowiązku – powiedział Sebastian Łabuz. - Gol w osłabieniu był przełomowy – twierdzi Milan Jančuška.
Minutę później Paciga mógł wyrównać, gdyby wygrał pojedynek jeden na jeden z ostatnią instancją Podhala. W 37 minucie „Szarotki” wygrały wznowienie po prawej ręce Sobeckiego. Strzał Baranyka sparował bramkarz, lecz napastnik Podhala poszedł za strzałem i posłał krążek pod „łatę”.
- Nie jest ważne kto zdobywa gole. Najważniejsze, że wygraliśmy. Jutro czeka nas kolejny ciężki bój – powiedział autor dwóch goli.
14 sekund przed końcem drugiej tercji w sytuacji jeden na jeden Kolusz trafił w spojenie. – Mogło być po meczu – krzyknął siedzący obok mnie kibic, który zawsze siedzi obok niżej podpisanego. – Siadam tutaj, bo zawsze wtedy wygrywamy – skwitował.
W 46 minucie Gonera przestrzelił bramkarza Podhala z niebieskiej linii, kiedy jego zespół grał w podwójnej przewadze. Po tym golu w szeregi nowotarżan wkradło się zdenerwowanie.

- Nerwowo było – przyznaje Daniel Galant. – Zdołaliśmy jednak odeprzeć napór przeciwnika. Do tego momentu przeważaliśmy. Agresywna gra ciałem przyniosła spodziewany efekt. Jeśli wyeliminujemy kary, to powinno być super.
Nowotarżanie nie potrafili wyprowadzić składnej akcji i wykorzystać 69 – sekundowej przewagi pięciu na trzech. Gra w przewadze była pieta Achillesową górali. – Miałem przygotowane dwie piątki na gry w przewadze, ale się rozsypały. Nowych w dwa dni nie udało się przygotować. Zbyt nerwowo je rozgrywaliśmy – mówi trener Podhala.
Jego podopieczni rozpaczliwie się bronili, wybijając „gumę” byle dalej od swojej strefy. Tyszanie nacierali, ale z każdą upływającą minutą również ręce im drżały. Tylko raz – w 57 min. - Kolusz stanął przed szansą pokonania Sobeckiego, ale w sukurs przyszło mu spojenie słupka z poprzeczką. Gościom nawet manewr z wycofaniem bramkarza ( 24 sekundy przed końcem) się nie powiódł.
- Szybki mecz – twierdzi Dariusz Gruszka, który zza bandy (kontuzja barku) obserwował zmagania kolegów. - Denerwowałem się w samej końcówce, kiedy Tychy mocno nas przycisnęły. Dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Mamy dwie wygrane na koncie i jesteśmy coraz bliżej finału.
- Trzy błędy zdecydowały o końcowym rezultacie – mówi Jan Vavrečka. – Jechaliśmy do Nowego Targu podbudowani świetną trzecią tercją w domu. Dzisiaj wróciliśmy na ziemię. Jutro walczymy o życie.
Osobny rozdział to sędziowie. – Chłopcy w pasy chyba spali podczas igrzysk olimpijskich, ale są bardzo odporni na wiedzę. Gdyby ich sześciu było na lodzie, to też nie widzieliby wszystkiego – wrzeszczał jeden z kibiców nad loża prasową do Jacka Chadzińskiego, byłego arbitra. Ten tylko potwierdził jego spostrzeżenia. Co chwilę łapał się za głowę.

Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 3:2 (1:0, 2:1, 0:1)
1:0 – Bakrlik – Voznik – Ziętara (9:01),
1:1 – Bacul – Witecki (20:47),
2:1 – Baranyk – Kolusz – Łabuz (27:33 w osłabieniu),
3:1 – Baranyk (36:42),
3:2 – Gonera – Jakeš – Bacul (45:23 w podwójnej przewadze).
Sędziowali: Dzięciołowski (Bydgoszcz), Marczuk (Toruń) – Szachniewicz, Moszczyński (Toruń).
Kary: 12 – 14 min.
Widzów 3000
Stan rywalizacji play off: 2:1.
Podhale: Zborowski; Dutka – Suur, Ivičič (2) – Sroka, Łabuz – D. Galant; Baranyk (2) – Voznik – Bakrilik (2), Kapica – Kolusz (2) - Kmiecik, Malasiński – Dziubiński (2) – Sulka, Ziętara (2) – Bryniczka. Trener Milan Jančuška.
GKS Tychy: Sobecki; Gonera (4) – Śmiełowski, Kotlorz – Jakeš (2), Sokół – Majkowski; Witecki – Parzyszek (4) – Bacul, Woźnica – Garbocz – Proszkiewicz (2), Bagiński – R. Galant - Paciga, Maćkowiak – Krzak (2) – Wołkowicz. Trener Jan Vavrečka.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Mateusz Leśniowski

Komentarze







reklama