22.02.2010 | Czytano: 3248

„Szary” jak wino (+filmy)

FILMY: W Donovaly na Słowacji odbyły się mistrzostwa tego kraju w snowcrossie, czyli jednej z konkurencji w śnieżnej Formule 1, bo takie określenie przylgnęło do wyścigów na skuterach śnieżnych.

Snowcorss to najbardziej widowiskowa i emocjonująca konkurencja w śnieżnej formule. Rywalizacja jest bezpośrednia i bezpardonowa. W finałowej serii wystartowało czterech jeźdźców. Rywalizowali w dwóch biegach po 10 minut plus jedno okrążenie. Suma punktów wyłoniła triumfatora. W kategorii skuterów z kolcami triumfował nowotarżanin Marek Pawlikowski.

Popularny „Szary” jest jak wino, im starszy, tym lepszy. – Warunki śniegowe były super – relacjonuje. – Trasy przygotowane wyśmienicie, chociaż nasza grupa jechała na końcu i były już „dziurawe”. Organizatorzy nie robili nam trasy, przygotowali ją ratrakiem tylko na finał. Jedynie o co mogę mieć pretensje, to oto, że w poprzednich zawodach bezkolcowców i kolcowców puszczono razem, teraz nastąpił podział. Nie wiem dlaczego. Czyżby się mnie wystraszyli? (śmiech).

Nowotarżanin zgarnął komplet punktów – 50. W obu wyścigach był pierwszy. Mało tego wykręcił najlepszy czas okrążenia. Przejechał go w 54 sekundy.

Pierwszy bieg bez historii. „Szary” prowadził od startu do mety. - Najgroźniejszy rywal, miejscowy jeździec Stanislav Silvester, nie mógł poradzić sobie z dziurawą trasą. Bardzo słabo prowadził skuter. Rzucało nim, odbijał się od wiraży. Za to w drugim, na przygotowanej trasie, walka szła na całego. Łokieć w łokieć. Cały czas go goniłem. Trasa była wąska i kręta, nie było miejsca na wyprzedzenie, tym bardziej, iż cały czas zajeżdżał mi drogę. Ścinał zakręty, „pluł” mi trawą w twarz. Gogle miałem całe w trawie. Musiałem je zerwać. Gdy spiker oznajmił, iż kończymy siódme okrążenie przystąpiłem do ataku. Zaatakowałem na winklu prawą stroną. Nie spodziewał się, bo przez cały czas pilnował lewej strony. Objąłem prowadzenie. Co prawda siedział mi na plecach i czyhał na mój błąd, ale spokojnie prowadziłem maszynę i mnie oddałem już prowadzenia.

Marek Pawlikowski bardziej znany jest z trialowych tras. To wielokrotny mistrz Polski z AMK Gorce Nowy Targ. – To letni sport, a zimą trzeba coś robić – tłumaczy. - Kilka lat temu skorzystałem z zaproszenia ludzi, którzy w Piwnicznej utworzyli Polskie Stowarzyszenie Snowmobilu. Wystartowałem w pierwszych zawodach na Równi Krupowej w Zakopanem razem z 16 rajdowcami, wśród nich dwóch znanych żużlowców Grzegorz Rempała i Robert Krużdżał, a także wielokrotny medalista mistrzostw Polski w motocrossie – Sebastian Krywult. Spodobał mi się ten sport i zacząłem go poważnie traktować. Na tyle poważnie, że zostałem mistrzem Polski. Szkoda, że mistrzostwa kraju już się nie odbywają. Adrenaliny trzeba szukać pod drugiej stronie Tatr.

W zawodach startował również Marian Hreśka z Szaflar. Tego potraktowano z buta. W drugim biegu, zaraz po starcie skasowano mu skuter. Jeden z konkurentów najechał na niego z tyłu. Skuter obrócił się o 180 stopni i nie było już szans na kontynuowanie wyścigu w kategorii open 600 plus. - Wyścig powinien był powtórzony, bo do kolizji doszło zaraz po starcie. Nie wiem dlaczego organizatorzy tego nie zrobili – dziwi się Marek Pawlikowski.

Ściągnij filmik (format *.mp4)

Ściągnij filmik2 (format *.mp4)

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama