Tym bardziej, iż torunianie są w gazie. W piątek rozprawili się z Unią, która przed sezonem zgłaszała wielkie aspiracje do odegrania czołowej roli w lidze. W drużynie Stalowych Pierników w wybornej formie jest Estończyk Robert Arrak. W piątkowym starciu, wygranym 6:2, zaliczył hat -tricka w ciągu kilku minut, a jednego z goli strzelił po widowiskowym rajdzie. To jego drużyna była faworytem potyczki. faworyt nie zawiódł, ale górale wreszcie po 205 minutach i 3 sekundach przełamali strzelecką niemoc.
Estończyk w pierwszej tercji wpisał się na listę strzelców. Podwyższył prowadzenie na 3:0. Bizub obronił strzał z niebieskiej linii Huhdanpaa, ale wobec dobitki Arraka był już bezradny. Golkiper Podhala był wyróżniającą się postacią w zespole przyjezdnych. W pierwszych 10 minutach trzykrotnie wyszedł obronną ręką z sytuacji, które pachniały golem dla torunian. Po raz pierwszy skapitulował w 12 minucie. Kogut z narożnika lodowiska zagrał w korytarz międzybulikowy, a stamtąd Rodionow huknął jak z armaty i krążek wylądował w okienku. Chwilę później po raz drugi wyciągał czarny kauczukowy przedmiot z siatki. Tym razem Karczocha dostrzegł najeżdżającego na drugi słupek Limma, a ten mając przed sobą odkrytą dużą część bramki umieścił krążek pod poprzeczką. A Podhale? W pierwszych 10 minutach stwarzało sytuacje, próbowało strzałami z dystansu kłuć bramkarza gospodarzy, ale to nie były na tyle soczyste i niesygnalizowane uderzenia, by golkiper sobie z nimi nie poradził.
Wreszcie po 205 minutach i 3 sekundach „Szarotki” posłały krążek do bramki przeciwnika. Dokonał tego B. Wsół, który wykorzystał błąd Moldera, który nie zamroził krążka i nowotarżanin z backhandu ulokował go w pustej bramce. Torunianie drugą część meczu rozpoczęli jakby byli przekonani, iż rywal jest już na kolanach. Spotkała ich za to kara, a górale wcale nie myśleli poprzestać na tym jednym trafieniu. Za moment Bryniczka mógł ich skarcić. To był dobry okres w wykonaniu gości, którym miejscowi na wiele pozwalali. Oddali inicjatywę przeciwnikowi. Ten okres udokumentowany został przez „Szarotki” golem w przewadze. Pierwsze trafienie w barwach nowotarżan zaliczył Pugołowin, ale tak naprawdę była to samobójcza bramka. Molder odbił krążek przed siebie, który trafił w Kozłowa i odbiwszy się od niego wpadał do bramki. W hokeju nie ma samobójczych bramek, więc do protokołu trafił Pugołowin. 47 sekund przed końcem tercji piękną trójkową akcję przeprowadzili Podhalanie, ale zabrakło precyzyjnego strzału w wykonaniu Bondaruka. Świetna tercja w wykonaniu Tauron Podhale.
Po analizie wideo sędziowie uznali gola Rożkowowi na początku trzeciej odsłony. Wydawało się, że napastnik torunian łyżwą skierował krążek do siatki. Chwilę później w sytuacji sam na sam M. Kalinowski trafił w poprzeczkę. Potem Podhalanie dwukrotnie grali w przewadze i więcej okazji do zdobycia gola stworzyli torunianie. Chociaż w drugiej przewadze potrafili zamknąć rywala w jego tercji.
Energa Toruń - Tauron Podhale Nowy Targ 4:2 (3:0, 0:2, 1:0)
1:0 Rodionow – Kogut (11:21)
2:0 Limma – Karczocha – Syty (12:53)
3:0 Arrak – Huhdanpaa – Rodionow (15:45)
3:1 B. Wsół – T. Kapica – Kamieniecki (22:58)
3:2 Pugołowin (33:41 w przewadze)
4:2 Rożkow (42:40)
Toruń: Molder – Szkrabow, Kozłow, Kogut, K. Kalinowski, M. Kalinowski – Rodionow, Szkodenko, Huhdanpaa, Arrak, Szabanow – Zieliński, Jaworski, Karczocha, Syty, Limma – Schafer, Zając, Rożkow, Dołęga. Trener Jussi Tupamaeki.
Podhale: Bizub – Kolusz, Mrugała, Pugołowin, Bryniczka, Bondaruk – Szurowski, Sulka, Siuty, Majoch, F. Kapica – Tomasik, J. Michalski, W. Bochnak, Słowakiewicz, B. Wsół – Kamieniecki, P. Wsół. Soroka, T. Kapica. Trener Andriej Gusow.
Stefan Leśniowski
W innych spotkaniach
Lider GKS Katowice miał trudną przeprawę z Ciarko STS Sanok, ale wygrał. W Tychach wymianę ciosów udanie zakończyli gospodarze. W Katowicach miejscowi rozpoczęli z przytupem i po pierwszej tercji prowadzili 3:1, później jednak do głosu doszli zawodnicy z Sanoka. Kiedy w 40. minucie Konrad Filipek wpakował krążek do siatki, kibice byli zaskoczeni, bo goście wyszli na prowadzenie 4:3. Reprezentacyjny duet Patryk Wronka i Grzegorz Pasiut skarcił jednak sanoczan. Najpierw po podaniu Wronki, Pasiut zdobył bramkę, a później bardzo doświadczony kadrowicz podawał swojemu koledze z drużyny. Lider zgarnął znowu trzy punkty i ponownie był z owacją żegnany przez kibiców.
W Tychach padło aż jedenaście bramek. Po pierwszej tercji nieoczekiwanie prowadzili sosnowiczanie. W 30. minucie było 4:2 dla tyszan, ale Zagłębie zdołało wyrównać. Końcówka należała jednak do Ślązaków. W trzeciej tercji bardzo dobrze spisywali się w obronie oraz w ataku. W tej odsłonie gry strzelili trzy gole, nie tracąc żadnego. Ostatecznie GKS Tychy wygrał 7:4.
GKS Katowice – Ciarko STS Sanok 5:4 (3:1, 0:3, 2:0)
Eriksson 1, Hudson 9, Lehtonen 18, Pasiut 44, Wronka 55 – Łyko 15, Henttonen 33, Bukowski 35, Filipek 40
GKS Tychy – Zagłębie Sosnowiec 7:4 (1:2, 3:2, 3:0)
Sierguszkin 17, Mroczkowski 23, Cichy 30, Serguszkin 30, Mroczkowski 47, Galant 49, Jeziorski 55 - Dubinin 4, Przygodzki 6, 32, Nikiforow 33
PZHL