07.02.2010 | Czytano: 1271

W urodzinowym amoku ( + dużo zdjęć)

Tuż przed rozpoczęciem meczu oba zespołu otoczyły kołem jedną z zawodniczek w narożniku hali i... zaczęły śpiewać „Sto lat”. Szybko się okazało, że zawodniczek z Nowego Sącza ma urodziny.

- To nietypowy obrazek. One powinny się nienawidzić, bo za chwilę walczą o punkty. To ich rozprasza – powiedział ktoś z boku.
W takim urodzinowym nastroju toczył się mecz. Jakby przypadkiem nie zrobić sobie krzywdy. W pierwszej kwarcie nowotarżanki na prawo i lewo rozdawały prezenty, jakby „sto lat” nie wystarczyło. Traciły piłkę w dziecinny sposób. – Parzy ich – stwierdził jeden z widzów. Nie trafiały do „dziury” i mało agresywnie broniły. Cały czas utrzymywała się 2-3 punktowa przewaga przyjezdnych. Tylko dlatego, że grę ciągnęła Rokiciak. Ona rozgrywała piłkę, ona walczyła na tablicach, ona też nurkowała między przeciwniczkami, by wypracować sobie dobrą pozycję rzutową. Trzy razy nadziała się na czapę, wyższej od siebie rywalki. To ona w ostatniej sekundzie kwarty doprowadziła do wyrównania.
Drugą kwartę, druga piątka Mirosława Ćwikla rozpoczęła jak marzenie. Rzut, kosz i... wydawało się, że rozjadą przeciwniczki. Szybko nowotarżanki objęły prowadzenie i... coś się zacięło w ich strzeleckiej maszynce. Piętnaście rzutów pod rząd, z gry, nie przedziurawiło kosza. Albo były niedoloty, albo piłka tańczyła na obręczy i wracała do gry. Nawet z seryjnych dobitek punktów nie przybywało. Kosz rywalek odczarowała dopiero Jachna niespełna dwie minuty przed końcem ćwiartki. Fatalną skuteczność miały też przeciwniczki, które w tej fazie meczu zdobyły cztery „oczka”, w tym tylko dwa z gry, na 62 sekundy przed syreną.

Mieliśmy nadzieje, że po przerwie zobaczymy inny nowotarski zespół. Tak jak zawsze – waleczny, który skoczy do gardła przeciwnikowi i nawet w trudnych okolicznościach potrafi mu wyrwać zwycięstwo. Tymczasem nie nastąpiło żadne przeobrażenie w szeregach góralek. Nadal grały mówiąc oględnie kichę. Niecelne podania, bojaźń w podjęciu decyzji rzutowej. Czyżby w podświadomości została strzelecka niemoc z drugiej ćwiartki?
 
- Bardzo trudne spotkanie – powiedział trener Gorców, Mirosław Ćwikiel. - Patrząc na dokonania obu zespołów w tym sezonie, można było się liczyć z naszą wygraną. Jednak przeciwniczki zawiesiły nam wysoko poprzeczkę. Z wielkim trudem ją przeskoczyliśmy. Trudno powiedzieć dlaczego dziewczęta dały przeciwniczkom szansę na uzyskanie dobrego wyniku. Źle broniliśmy i bardzo słabo organizowaliśmy atak. Zbyt ustawiana gra, bez podejmowania właściwych decyzji, nie przynosiła oczekiwanych efektów. Niecelne rzuty z najdogodniejszych pozycji i brak agresywnej obrony spowodowały, że przeciwnik przez spory fragment spotkania kontrolował grę. Żadna z naszych zawodniczek nie zagrała na plus (różnica pomiędzy osiągnięciami pozytywnymi a negatywnymi). Bardzo dużo strat, fauli i niecelnych rzutów nie wróży nam niczego dobrego przed spotkaniem z prowadzącą w tabeli Wisłą Kraków. Nie mogę pochwalić nikogo, bo zwycięstwo zostało odniesione w nie najlepszym stylu. Jedynymi zasługującymi na ogromne słowa pochwały są kibice, którzy swoja postawą mobilizowali zespół do walki.

Gorce Steskal Nowy Targ – Żak Nowy Sącz 71:57 ( 18:18, 15:4, 13:15, 25:20)
Gorce Steskal: D. Cyrwus 4, Jachna 4, Piędel 18, Długopolska 5, Przybyło, S. Cyrwus, Szopińska 8, Kubowicz 2, Rokiciak 20, Wolska 2, Jachymiak 7, Pudzisz 1. Trener Mirosław Ćwikiel.

Foto + Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama