17.10.2009 | Czytano: 2398

Thrieller w stylu Hitchcocka (+zdjecia)

To czego byliśmy świadkami w hali Gorce śmiało można nazwać thierllerem według scenariusza Alfreda Hitchcocka. Było w tym meczu wszystko, co prawdziwy koneser pingponga uwielbia. Wspaniałe wymiany, osobiste dramaty, huśtawka nastrojów i ekscytujące końcówki setów.

Spekturm przyjechało do stolicy Podhala po pewną wygraną. To dało się wyczuć z zachowania tenisistów ze Słopnic podczas rozgrzewki. Można w było wyczytać, że młodzi nowotarżanie będą dla nich łatwym kaskiem. Taka postawa została ukarana. Górale pokonali jednego z faworytów do awansu. Zespół oparty głównie na obcym zaciągu, bo też ma możnego sponsora, którego stać było na zakup doświadczonych graczy, którzy z niejednego już pierwszoligowego pieca chleb jedli.

Nowotarżanie stoczyli z nimi porywający i dramatyczny bój. Suchy wynik na to nie wskazuje, ale... Mecz trwał 2 godziny i 38 minut. Sześć pojedynków kończyło się po pięciu morderczych setach. Dopiero jak wynik był już rozstrzygnięty zanotowano dwa wyniki na „sucho”. Dodajmy do tego, iż pierwsza seria gier pojedynczych trwała aż 97 minut (!) i po niej gospodarze niespodziewanie prowadzili 4:0.

Marek Mozdyniewicz (I stół) i Adrian Bukowski (II stół) rozpoczęli ten horror. Bukowski przegrał gładko pierwszego seta, ale w dwóch kolejnych był górą. Szczególnie finisz w trzeciej partii przypadł wszystkim do gustu. Przegrywał 8:10 i zdołał wygrać do 12. W kolejnej partii było odwrotnie. To nowotarżanin prowadził 9:6 i dał się ograć na przewagi. Ostatni set, to straszliwa wymiana ciosów, zakończona zwycięstwem Bukowskiego 13:11.

Tymczasem Mozdyniewicz nadal toczył zacięty bój z Tomaszem Janikiem. Długie wymiany piłeczki, bo też taką grę preferuje nowotarski „obrońca”, sprawiły, iż na drugim stole zakończył się kolejny pięciosetowy pojedynek Jakuba Czyszczonia z Romanem Piwowarczykiem. Strasznie nierówny bój. Przyjezdny „miał wszystko” oprócz głowy. Ta kompletnie mu nie funkcjonowała. W drugim secie prowadził 6:0, czwartym 10:4 i dał się doścignąć. Zdesperowany pytał ławkę: - Co mam grać?! - Kompletnie stracił głowę. Jest po nim – podsumowali go fachowcy. Tak też się stało. Kuba wygrał czwartego seta do dziewięciu, a w ostatniej partii zdeklasował rywala.

Niemniej zacięty bój stoczył Mikołaj Kierski z Pawłem Madzulą. Nowotarżanin po wygraniu pierwszego seta w drugim prowadził 7:2 i…został pokonany na przewagi. Wydawało się, że ta sytuacja powtórzy się w kolejnej partii. Mikołaj objął prowadzenie 7:3, ale znowu pozwolił przeciwnikowi na odrobienie strat. Od tego mementu trwała zażarta walka o każda piłeczkę. Los raz uśmiechał się do Madzuli, raz do Kierskiego. Obaj zdobyli po dwa punkty po tzw. „świniach”. Wygrał nowotarżanin 17:15. W czwartym secie rezultat był identyczny, tyle, że w odwrotną stronę. Tym razem kilka kantów „obskubała” piłeczka tą część stołu, której bronił Kierski. W piątym secie miejscowy tenisista nie dał już sobie odebrać prowadzenia, które wypracował sobie na początku partii.

- Wymarzony początek w naszym wykonaniu – ocenił pierwszą serię gier singlowych trener Gorców, Tomasz Klag. – Otwarcie meczu otworzyło nam drogę do podjęcia walki. Kto wie jakby zniosła młodzież porażkę w pierwszym pojedynku. Mogłaby się psychicznie nie wytrzymać presji. Dobry początek zrobił Bukowski i młodzi chłopcy uwierzyli, że można z potentatem i aspirantem do wyższej ligi powalczyć.

Gospodarze liczyli, iż wygrają chociaż jednego debla. Nic z tego. Górą okazali się goście, którzy dostali świeżą dawkę motywacji.

- Szkoda debla na drugim stole. W ważnych momentach zabrakło chłopakom determinacji i spokoju. Kilka nonszalanckich zagrań i rywal przechylił szale zwycięstwa na swoją stronę. Zrobiło się „duszno”, bo w kolejnych singlach mamy niekorzystne ustawienie. Mozdyniewicz nie lubi grać z Madzulą, a Bukowski trafia na Tomasza Raputę – mówił Tomasz Klag.

Potwierdziły się słowa trenera co do Mozdyniewicza, ale… tylko w pierwszym secie. W kolejnych rywal z cierpliwie grającym góralem nie miał szans. W pewnym momencie był już tak zdesperowany swoją bezradnością, że nawet dobre piłeczki posyłał w siatkę lub poza stół. W kolejnych trzech setach ugrał zaledwie jedenaście „oczek”.

Również Bukowski nie przeląkł się sławy rywala. Od początku zepchnął go do głębokiej defensywy. Pewnie wygrał pierwsze rozdanie i w drugim prowadził 9:6. Rywal poprosił o czas i…wygrał seta, ale w kolejnym znowu musiał uznać wyższość nowotarżanina. Za to czwarty rozgrzał publiczność do białości. Straszliwe wymiany, do tego długie. Świetne akcje w obronie i ataku. Wydawało się, że Bukowski to wygra, bo cały czas prowadził różnica jednego lub dwóch punktów. Tenisista ze Słopnic rozgrywał się z każdą minutą i był bardzo niebezpieczny. Przy stanie 12:11 obronił takie piłki, że… mózg staje. Był jak ściana. Wszystko wracało na stronę Adriana, a ten tłukł ile sił, ale za czwartym razem się pomylił. Trzeba było grać dalej. Prowadzenie zmieniało się jak w kalejdoskopie, lecz ostanie słowo należało do Bukowskiego i w hali wybuchła euforia.

Mecz był już wygrany i kolejne pojedynki rozegrano tylko po to, że trzeba było. Oba nie dostarczyły emocji i zakończyły się w trzech setach.

Gorce Nowy Targ – Spektrum Słopnice 7:3
Pojedynki: Adrian Bukowski – Damian Zając 3:2 (4:11, 11:7, 14:12, 10:12, 13:11),
Jakub Czyszczoń – Roman Piwowarczyk 3:2 (11:3, 9:11, 11:13, 15:13, 11:2),
Marek Mozdyniewicz – Tomasz Janik 3:2 (11:8, 8:11, 11:7, 6:11, 11:6),
Mikołaj Kierski – Paweł Madzula 3:2 (11:8, 12:14, 17:15, 15:17, 11:7),
Mozdyniewicz, Bukowski – Janik, Zając 2:3 (11:9, 6:11, 6:11, 11:8, 7:11),
Kierski, Czyszczoń – Madzula, Piwowarczyk 2:3 (11:9, 7:11, 11:3, 9:11, 8:11),
Mozdyniewicz – Madzula 3:1 (4:11, 11:3, 11:4, 11:4),
Bukowski – Tomasz Raputa 3:1 (11:7, 10:12, 11:8, 16:14),
Kierski – Janik 0:3 (5:11, 2:11, 9:11),
Czyszczoń – Zając 3:0 (11:7, 11:2, 13:11).

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama