05.06.2009 | Czytano: 1929

Dreszczowiec z happy endem (+zdjecia)

W Miejskiej Hali Lodowej w Nowym Targu rozpoczęły się mistrzostwa Polski juniorów młodszych w unihokeju. Bierze w nich udział sześć zespołów wyłonionych drogą wielostopniowych eliminacji. Wśród uczestników, połowa jest z Nowego Targu. Dwa nasze teamy rozpoczęły turniej od zwycięstw.

Blast Skalny I Nowy Targ – X3 M Górale Nowy Targ 9:5 (3:0, 3:2, 3:3)
Bramki: Siaśkiewicz 3, Krugiołka 2, Sawina, Wątorek, Ryś, Jarząbek – Tynus 3, Garb 2.

Blast Skalni: Tylecki ( w II tercji Paprocki; w III tercji 4 min. Florek); Korwel – Ryś, Czubernat – Kołaciak; Sawina – Siaśkiewicz – Krugiołka, Wątorek – Czeladziński – Stypuła, Tomasik, Jarząbek. Trener Rafał Pelczarski.
X3M Górale: Pcion; Garb – Subik, Klimek – M. Dzioboń; Turwoń – Fryźlewicz – Bryniarski, Nykaza – Tynus – J. Dzioboń, Jaskółka – Szewczyk – Tylka, Pawlikowski. Trener Dominik Podraza. 

Już w 45 sekundzie Blast objął prowadzenie, po akcji, godnej kamery filmowej. Rozklepali defensywę rywala i Sawina ulokował piłeczkę w pustej bramce. Trener Górali Dominik Podraza bez przerwy kreślił schematy gry na tablicy. Zawodnicy jednak nie bardzo mieli ochotę je realizować. Wreszcie krzyknął: - Grajcie to co trenujemy. Biegajmy. Te słowa podziałaby demobilizująco, bo jego chłopcy za moment, w odstępie 18 sekund, stracili dwa gole.


Blast Skalny I Nowy Targ

 

– Brawo panowie. Tylko błagam was, swoim zwyczajem nie odpuście, by sobie kłopotów nie narobić – mówił w przerwie trener Rafał Pelczarski.
Po paru minutach drugiej odsłony, gdy Blast stracił gola, nie wytrzymał: - Znowu się zaczęło! Zasnęliście. Przestaliście biegać.


X3M Górale Nowy Targ

 

Szybko jednak wszystko wróciło do normy i jego zespół przejął ponownie kontrole nad tym co dzieje się na boisku. Na początku trzeciej tercji zrobiło już 8:2, a 2 minuty później było już tylko 8:5. Pelczarski wziął czas i zmienił bramkarza. Założenie było takie, by w każdej tercji inny bramkarz łapał. Przez dwie tercje to się sprawdzało, ale ten trzeci przepuścił dwa strzały Garba z połowy boiska i…musiał wrócić na ławkę. Powrócił między słupki Tylecki. Górale już gola nie zdobyli, a Siaśkiewicz strzałem z obrotu ustalił wynik spotkania.

- Mam zespół, którego koncentracja jest jak sinusoida. Potrafią świetnie zagrać, ale też napsuć sporo nerwów – powiedział Rafał Pelczarski

 


 

Skalny II – Orlęta Warszawa 5:4 (0:1, 1:2, 4:2)
Bramki dla nowotarżan: Wronka 2, Oraczko 2, Luberda.


Skalny II:
Bizub; Korwel – Guzik, Leśniak – Kowalczuk, Czajka – Buczek; Luberda – Frysztak – Ligas, Michalski – Wronka – Oraczko, Pająk – Gołdyn – Abood, Dudzik. Trener Grzegorz Sułkowski.

Mecz rozpoczął się z 90 minutowym opóźnieniem. Czekano na arbitrów z Krakowa. Gdy przybyli przebierali się …dobre pół godziny, a później wykryli, iż warszawski zespół ma czterech graczy bez ważnych badań lekarski. Mijały kolejne minuty na przepychanki. Tym bardziej, iż w kartach zdrowia jakiś… dziwny tusz się pojawił. Wreszcie, gdy dali znak do rozpoczęcia gry, byliśmy świadkami ekscytującego widowiska, z niezwykłą dramaturgia i happy endem dla miejscowego zespołu.


Koszykarki Gorców Nowy Targ z trenerem  przyszły kibicować kolegom szkolnym

 

Pierwsza tercja nie układała się po myśli nowotarżan. Zbyt często wędrowali na ławkę kar. Dwukrotnie – 51 i 52 sek. – musieli odpierać w trójkę ataki piątki warszawiaków. Za pierwszym razem udało się wybronić, za drugim ta sztuka się nie powiodła. 54 sekundy przed zakończeniem pierwszej odsłony błąd w kryciu Kowlaczuka i Orlęta objęły prowadzenie.

- Chodzicie po boisku, zamiast biegać – złorzeczył trener Grzegorz Sułkowski. - Jesteście myślący? – za chwile spytał ? Ci kiwali głowami, ale tej głowy zabrakło w 22 minucie Guzikowi i Korwelowi. Chyba chcieli być bardzo gościnni, gdyż sprezentowali gola przeciwnikowi. Myślący za to okazał się Luberda, który chwilę później, nie czekając aż rywal ustawi mur, szybko wykonał wolnego i piłeczka zatrzepotała w warszawskiej bramce. Niestety za kilka sekund kolejny błąd popełnił Kowalczuk i znowu były dwie bramki w „plecy”.

- Oni chcą wygrać, wy nie. Nie biegacie, prezenty robicie. Zobaczymy czy macie charakter – powiedział w drugiej przerwie do chłopaków Grzegorz Sulkowski. Ktoś z boku dodał: - Zobaczymy, czy mają jaja.

Mają! To była ich odsłona, ale tylko dzięki temu, że trener miał w swoich szeregach takiego gracza jak Patryk Wronka. To on wziął sprawy w swoje ręce. Zainicjował akcje na własnej połowie, wymienił piłeczkę z Oraczko, a ten z Michalskim. Za moment wróciła do niego i ulokował ją w pustej bramce. Piękna akcja! W 40 minucie rajd lewą flanką przeprowadził Oraczko i ciągnionym strzałem doprowadził do wyrównania. Piłeczka nim wpadła do siatki odbiła się od słupka. Radość miejscowych nie trwała długo. Niespełna minutę później Bizub nie dał rady obronić strzału, który wylądował w okienku. Wydawało się, że jest po meczu, gdyż 3 minuty przed końcem na ławkę kar powędrował Michalski, za pozostawienie kija na boisku. Ale od czego są liderzy zespołu. Wronka wywalczył piłeczkę za bramką gości i natychmiast ją odegrał do Oraczki, ten zrobił obrót i koledzy oszaleli z radości. Remis 4:4.

– Wracamy do obrony. Wszyscy bronimy – wykrzykiwał Grzegorz Sułkowski. Tymczasem Wronka po raz kolejny przechwycił piłeczkę, minął dwóch rywali i mimo rozpaczliwej interwencji bramkarza znalazł lukę, by posłać ją do siatki. Ławka Skalnego oszalała z radości. Dwie bramki zdobyte w osłabieniu rozstrzygnęły losy spotkania. Nie pomógł warszawiakom ani wolny ponowiony przez sędziów 2 sekundy przed końcem, ani wycofanie bramkarza.

W trzecim meczu:
Nolet - Victoria 5:3 (2:1;1:0; 2:2)

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama