10.02.2014 | Czytano: 1775

Kamil Stoch: Spełnione marzenia

- Kamil zawsze mówił, że marzenia się spełniają. Cieszę się, że tak się stało! – mówi Krzysztof Sobański, trener Kamila Stocha ze SMS w Zakopanem.


- Ten miał 12 lat i już marzył o mistrzostwie świata i złotym medalu igrzysk olimpijskich. Nieprawdopodobne, że to wszystko się sprawdziło – dodaje jego pierwszy trener, ekspert Sportowego Podhala, Stanisław Trebunia. – Marzenia każdy ma, ale talent i dążenie do sukcesu trzeba poprzeć pracą. Kamil zawsze był systematyczny, błędy starał się analizować.

Na facebooku robi furorę filmik 12- letniego Kamila Stocha, który mówi o swoich marzeniach. Wtedy na Wielkiej Krokwi pofrunął 128 metrów i dał się zauważyć. Oczywiście skakał z najwyższej platformy startowej, ale… Już wtedy fachowcy twierdzili: „ ten chłopak dysponuje niesamowitym potencjałem”.
- Słyszę, że furorę robi film sprzed lat. No cóż. Jak widać i słychać spełniły się marzenia – mówi drugi polski mistrz olimpijski w skokach. – Ciągnęło mnie do sportu ze względu na miejsce zamieszkania. Do skakania namówiła mnie Jadwiga Staszel założycielka LKS-u Ząb.

Rano z obozu Stocha nie napływały krzepiące wieści. - Zastanawiałem się, czy w ogóle wystartować, czułem się fatalnie, obudziłem się z ogromnym bólem głowy. Miałem stan podgorączkowy. Dostałem leki. Sztab medyczny postawił mnie na nogi. Może i dobrze, że tak się zdarzyło, skupiłem się na tym, by się nie rozłożyć, a nie na konkursie – mówi. – Na szczęście z czasem w ciągu dnia się poprawiało. Byłem na treningu, trochę się rozruszałem i się rozeszło po kościach. No i jest ok. Może to był stres. Nie wiem. Nad serią próbną się nie zastanawiałem. Skok nie był najlepszy, ale warunki też nie. A potem zrobiłem po prostu co do mnie należało: skoczyłem, zwyciężyłem. Dedykuję ten medal żonie, rodzicom, siostrom, wszystkim, którzy się do niego przyczynili. Wiedzą o kogo chodzi.

- Gdyby przed konkursem ktoś powiedział, że zwycięzca będzie miał ponad 12- punktową przewagę, to bym go wyśmiał. Zdeklasował konkurencję – powiedział komentator norweskiej TV2.

- W Soczi pierwszy skok był świetny. Na drugi czekałem z nerwowo przebierając nogami, aż mi coś klatce piersiowej zabolało (śmiech). Poleciał fantastycznie daleko – powiedział nasz ekspert Stanisław Trebunia. Tego samego zdania był Wojciech Fortuna, odmienne triumfator na skoczni normalnej w Soczi. - Wyszedłem zbyt nisko, ale później było już ok. Nie zawracałem sobie głowy wysokim prowadzeniem, tak naprawdę nie wiedziałem ile wynosi moja przewaga. Koncentrowałem się na drugim skoku. Wiedziałem, że trzeba oddać dwa równe skoki. Przygotowałem się jak najlepiej do drugiej serii. Konkurs był niesamowity. Wspiąłem się na wyżyny, bo dodałem najlepsze skoki w Soczi i jedne z najlepszych w tym sezonie. Myślę, że da się jeszcze lepiej skakać.

- Wierzyłem, że wytrzyma presję. Psychiczną moc zawdzięcza ojcu, z którym jest bardzo związany, a który jest psychologiem. Tata był z nim na zgrupowaniach i dużo rozmawiali. Ma mocny charakter – twierdzi Stanisław Trebunia.

- Udowodnił, że żadna presja nie jest w stanie go powstrzymać – mówi czterokrotny medalista olimpijski, Adam Małysz. – Pierwszy skok był nokautujący, drugi formalnością. A to, że dołożył rywalom, to można powiedzieć, że był to bokserski nokaut.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze









reklama