13.03.2013 | Czytano: 4576

Roberta mecz życia

- Nie poddawaj się, tylko walcz – to moje motto. Walczę z chorobą jak z przeciwnikiem na lodzie. Ona nie może ze mną wygrać. Wyzwania stawiane przez życie, nie mogą cię sparaliżować. One mają odkryć, kim jesteś – mówił Robert Biela, były hokeista Podhala podczas ostatniej mojej wizyty u niego.

- Wizyta kogoś z zewnątrz sprawia, iż jest bardzo pobudzony, nie potrafi opanować emocji. Jak jest rozemocjonowany, to ma problemy z wysławianiem się, zebraniem myśli. Mówi przerywnikami i tylko ja z Sebastianem go rozumiemy, często dokańczamy za niego zdanie – mówi mama Halina. Po mieszkaniu przemieszcza się wzdłuż specjalnie skonstruowanych poręczy. 

Życie płata czasem psikusa, jest strasznie kruche. Jednego dnia się cieszymy, mamy marzenia, plany, a drugiego świat się nam zawala jak po pstryknięciu palcami.

- Zdolny, niezwykle pracowity i ambitny. Zawsze sprawny i wysportowany. Miał ikrę do hokeja – tak o Robercie Bieli mówią jego trenerzy. Obecnie po sportowych sukcesach pozostały tylko wspomnienia - albumy ze zdjęciami, wycinki z prasy. Hokej był dla niego największą pasją. Świat hokeisty runął 15 lat temu, gdy usłyszał diagnozę - stwardnienie rozsiane. Choroba uniemożliwiła mu kontynuowanie sportowej kariery. Sportowiec rozpoczął swój najważniejszy mecz - walkę o życie.

„Dojrzewający owoc”
– takim tytułem niżej podpisany opatrzył pierwszy wywiad z Robertem w 1996 roku, który ukazał się w Aktualnościach Sportowych Podhala (poniżej fotokopia). Wycinek z niego jest na pierwszej stronie albumu ze zdjęciami. Drżącą ręka przerzucała strony, a tam kolejne rarytasy. Jasnowłosy chłopiec pozuje z drużyną 12- latków. Z fotografii spogląda radośnie przed siebie, jakby oczyma wyobraźni widział przyszłą karierę. A zapowiadała się wyśmienicie. Zdobył czterokrotnie mistrzostwo kraju z juniorami Podhala, dwukrotnie uczestniczył w mistrzostw Europy juniorów i tyleż samo razy w młodzieżowych mistrzostwach świata. Może pochwalić się tytułem najlepszego gracza z międzynarodowego „Turnieju Nadziei”. Miał talent i został dostrzeżony przez łotewskiego szkoleniowca „Szarotek”, Ewalda Grabowskiego. Żeby zwrócić uwagę Łotysza potrzeba było dużo szczęścia, albo dużo umiejętności. W przypadku Roberta o „wskoczeniu” do składu zadecydowały umiejętności. W pierwszym zespole „Szarotek” zadebiutował w sezonie 1993/94 w meczu z Tysovią. Do 30 stycznia 1996 roku był to jedyny występ Bieli w barwach Podhala. Dwa lata wcześniej, jako wyróżniający się junior, trafił do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Tam na dobre rozwinął swój talent.

– Trener Safonow dawał nam nieźle ”popalić”. Były okresy, że trenowaliśmy 3-4 razy dziennie. Zazdrościliśmy kumplom wakacji, ale też wiedzieliśmy, iż to jest właściwa droga, by coś w hokeju osiągnąć – wspomina po latach.

Po ukończeniu „szkółki” wrócił do macierzystego klubu. Już w pierwszym występie ze Stoczniowcem zdobył swoją pierwszą bramkę, a przy dwóch „maczał palce”. Marzył o tym, by grać jak najlepiej i strzelać jak najwięcej goli, znaleźć się w seniorskiej drużynie narodowej, uczestniczyć w mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich.

„Robercie nie jesteś sam”
Wracamy do albumu. Na zdjęciach upamiętnione sukcesy - trzy tytuły mistrza kraju z Podhalem, świetny występ na turnieju we Francji, uniwersjada w Korei, fotki z pucharami i w akcji. Wreszcie na jednej ze stron tytuł „Robercie nie jesteś sam”, „ Podarowali mu życie”, „Dar serca” - to relacje z meczów, które przyjaciele zorganizowali dla niego. Co roku grają dla niego, na drogie lekki, na pokrycie rehabilitacji. Nie zapomina o nim drużyna Podhala, oldboje Podhala i hokeiści zza Oceanu. Ci ostatni zorganizowali podczas Igrzysk Polonijnych mecz charytatywny dla Roberta. Old Boys Podhale zmierzyło się z reprezentacją Igrzysk Polonijnych. Zaś byli wielokrotni mistrzowie Polski skrzyżowali kije z ekipą USA, zasiloną między innymi bramkarzami – Markiem Batkiewiczem, Stanisławem Jęknerem i Włodkiem Krauzowiczem. Wynik tej potyczki miał drugorzędne znaczenie. Liczył się dar serca jakim hokeiści obdarowali chorego kolegę. Były licytacje koszulek, którymi zajął się Piotr Chudoba. Ten który dwa lata wcześniej, podczas pobytu Old Boys Podhale w USA, zebrał pokaźną sumkę.

- Robert czekamy na ciebie, żebyś zagrał z nami w Ameryce – mówił Piotr Chudoba podczas wizyty u Roberta.

- Chciałbym podziękować wszystkim ludziom dobrej woli. Polonii w Chicago i naszym miejscowym hokeistom, oldbojom, którzy okazali się bardzo hojni. Przecież oni mają swoje życie, a jednak pamiętają – powiedział wtedy Sportowemu Podhalu.
Najważniejszy mecz

Był luty 1998. Zbliżała się decydująca faza mistrzostw Polski. Hokeiści dostawali w kość od Ewalda Grabowskiego. To był - jak często określał szkoleniowiec - „stan wojenny”. - Na jednym z treningów łyżwa zaczęła uciekać Robertowi – wspomina kolega z drużyny, Łukasz Gil. - Początkowo uznał, iż jest źle naostrzona. Niestety sytuacja zaczęła się powtarzać. Na rozgrzewce przed jednym z meczów zachowywał się jakby po raz pierwszy był na lodzie.

- Wcześniej stracił apetyt, ale nikomu nie mówił – opowiada młodszy brat, Sebastian. – Lekarze dość długo nie potrafili podać trafnej diagnozy. Trzy tygodnie trwały badania w krakowskiej klinice. Wszystkie stwierdziły, iż to stwardnienie rozsiane.

- Rezonans, punkcja i inne badania – wspomina mama. – Uruchomiłam wszystkie kanały, by diagnoza była jak najszybciej. Nieraz trzeba na nią czekać 2-3 lata. Byłam dociekliwa i sprawy się szybko potoczyły. Miesiąc leżał w Krakowie. Cały czas byłam w kontakcie z ordynatorem. Jak zapadła decyzja, poprosiłam panią ordynator, by przekazała mu wyniki badań. Mnie było trudno powiedzieć, byłam w szoku.

Od tego momentu Robert rozpoczął najważniejszy mecz – walkę o życie. Nie poddaje się. – Czuję się dobrze. Chodzę codziennie z mamą na spacery. Mam w pokoju rower, na którym ćwiczę – zapewniał przed dwoma laty Sportowe Podhale. – Musisz nauczyć się czekania i cierpliwości. Nawet jeśli myślisz, że jesteś cierpliwy, SM uczy cię tej cechy od nowa - tłumaczył.

Robert imał się różnych metod, by walczyć z chorobą. Jak przystało na sportowca, nie poddawał się. – Znaleźli z mamą bioenergoterapeutę w Pszczynie. Ponad rok jeździli do niego – On dla nas był psychologiem. Dał nam nadzieję. Chyba tylko dzięki nemu nie zwariowaliśmy – mówi pani Halina. – Potem próbowaliśmy wszystkiego. Były lekarstwa, leczenie prądem, zastrzyki, zioła sprowadzanie z Anglii, leczenie niskimi temperaturami. Pomocne miały okazać się pszczoły. O tej metodzie dowiedzieliśmy się z telewizji z kanału Discovery. Robert jeździł co tydzień do pasieki w Czarnym Dunajcu. Właściciel kład mu pszczoły na nogach, a te go żądliły. Wszystko przerabialiśmy co było możliwe, aż doszliśmy do wniosku, że odpowiednia dieta i gimnastyka (jazda na rowerku) będzie najlepsza. Staram się dobrze go odżywiać. Co dwa miesiące bierze zastrzyki z witaminami.

Przez trzy lata Robert unikał kontaktu z ludźmi. Nie chciał też wychodzić z domu prowadzony za rękę przez mamę. Po prostu wstydził się. Po tym okresie Robert się przełamał. Stał się otwarty.

– Odwiedza go kolega dwa razy w tygodniu i grają w szachy. Od czasu do czasu wpadnie do nas Gabriel Samolej. Psychika u Roberta to podstawa – mówi mama. – Na mecze nie chodzi. Był 2-3 razy, ale zbyt dużo zdrowia go to kosztowało. Nie potrafi opanować emocji, bo hokej był dla niego najważniejszy w życiu.

- Choroba pozwoliła mi odkryć prawdziwych przyjaciół – potwierdza. - Hokeiści zawsze o mnie pamiętają. To jest to, czego mi potrzeba najwięcej. Nie pieniędzy, ale pamięci, gestu solidarności. Oni dają mi serce, ja z całego serca kibicuję moim ukochanym „Szarotkom”. One zawsze będą w moim sercu – wyznaje Robert.

Podaruj mu życie
Podczas pierwszego finałowego meczu play off z bytomską Polonią, w najbliższą sobotę ( godz. 18) będą zbierane datki oraz odbędzie się licytacja koszulki Podhala z autografami zawodników i kija bramkarskiego olimpijczyka Marka Batkiewicza. Zebrane datki przekazane zostaną Robertowi na zakup leków i rehabilitację.

Kibicu! „Podaruj mu życie”!


BIELA Robert – ur. 16.6.1976. Napastnik. Wychowanek Podhala.

SEZON KLUB M B A K
1993/94 Podhale Nowy Targ * 1 0 0 2
1994/95 SMS Sosnowiec 28 5 8 16
1995/96 SMS Sosnowiec 25 4 2 24
  Podhale Nowy Targ * 7 4 4 2
1996/97 Podhale Nowy Targ * 32 1 9 6
1997/98 Podhale Nowy Targ 32 3 3 4
RAZEM: 125 17 26 54

* –tytuły mistrza Polski; M – mecze; B – bramki; A – podania (asysty); K – kary w minutach

Tekst i zdjęcia Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama