06.03.2013 | Czytano: 1981

Największa ryba zerwała się z haczyka

- Wybrała się na łowiska i małe rybki brały, ale największy okaz się zerwał z haczyka. Trzeba wybierać łowiska. To człowiek, nie robot do zdobywania medali. Niektórzy kibice myślą, że zdobywanie medali jest równie proste jak kupowanie bułek – tak o starcie Justyny Kowalczyk w mistrzostwach świata mówi jej pierwszy trener, Stanisław Mrowca z Nowego Targu.

- Justyna Kowalczyk zakończyła mistrzostwa świata z jednym medalem, srebrnym na 30 km klasykiem. Odczuwasz niedosyt? 
- Nie tylko moje apetyty były większe. Czasami jeśli za dużo się chce, to największa ryba ucieknie z haczyka. Justyna wybrała się na łowiska i małe rybki brały, na łowiskach Tour de Ski i Pucharu Świata. Niestety, na najważniejszej imprezie sezonu, największy okaz się zerwał z haczyka. Mam głębokie przekonanie, że Norweżki przygotowały Justynie niespodziankę. Jeszcze nikt nie wie jaką, ale zapewne niebawem się dowiemy. Przypuszczam, iż ta niespodzianka dotyczy wspomagania, umówmy się, że zgodnego z przepisami. To raz, a dwa – kto wie czy Norwegowie nie wynaleźli rewelacyjnych smarów? Żadna z Norweżek nie miała problemów z nartami, inne nacje już nie trafiały ze smarowaniem. Polska o nazwie Justyna Kowalczyk i spółka to manufaktura w porównania z Norwegią. I ta manufaktura musi się z mierzyć z wielkim przemysłem narciarskim. Na sukcesy Norweżek pracuje ogromny sztab ludzi. Jeżdżą za nią dwa TIR-y, które są magazynem na kilkaset par nart, ze stanowiskami dla serwismenów. Mogą pracować w komfortowych warunkach, a toksyczne substancje ze smarów do nart usuwane są za pomocą specjalnego systemu. Na to mają miliony dolarów.

- Mówisz, że o sukcesie decyduje nie tylko forma zawodnika, ale w dużej mierze kwestie sprzętowe.
- Sprzęt i smary to podstawa. Czasami zdarzają się sytuacje, że jeden jedzie jakby niesiony na skrzydłach, a drugi musi pchać kijkami z dwóch rąk, ile mu „fabryka” dała, a mimo to stoi w miejscu. Ten drugi stoi na straconej pozycji, nawet gdyby był świetnie fizycznie przygotowany, bo na końcówce zabraknie mu sił. Wszyscy muszą zdać sobie sprawę, że Justyna to człowiek, a nie robot do zdobywania medali, bo tego życzą sobie kibice. Niektórzy kibice myślą, że zdobywanie medali jest równie proste jak kupowanie bułek, a przecież by coś osiągnąć w tej dyscyplinie, trzeba wylać mnóstwo potu i zdecydować się na mnóstwo wyrzeczeń. Chwała Bogu, że zdobyła srebrny medal. Gdyby go nie miała, to też trzeba byłoby żyć.

- Marit Bjoergen to biegaczka wszech czasów?
- Wspaniała zawodniczka, tylko trzeba zdać sobie sprawę kto lub co jej pomaga. Ma duży sztab ludzi, którzy nie tylko dbają o jej sprzęt, ale starają się tak kierować jej przygotowaniami, by szczyt formy przypadł na najważniejszą imprezę sezonu. Ona nie szarpie się, nie startuje we wszystkich imprezach. To chora, to inne czynniki sprawiają, że nie pojawia się na starcie. Ale jak się już pojawi, to wygrywa. Nawet jeśli w biegu początkowo może wydawać się do pokonania, to potrafi na krótkim odcinku włączyć „dopalanie” i z łatwością wyprzedzać zawodniczki najwyższego światowego formatu o 2 – 3 sekundy. Ludzie różnie mówią o jej zaskakującej formie. Można to włożyć między bajki, albo i nie. Oby z czasem nie podzieliła losu Armstronga.

- Justyna zrezygnowała ze startu na 10 km stylem dowolnym. Dobrze zrobiła?
- Myślę, że tak, bo wyszarpałaby się na tym dystansie. Przecież w każdym biegu Justynę kruszyła jak nie Kristin Steira to Heidi Wang lub Terehse Johaug i Marit Bjoergen. Choćby to był góral z żelaza, to walka czterech na jeden jest nierówna. Udaje się Justynie od czasu do czasu je pokonać, ale kiedy nastąpi ten najważniejszy moment, to kolektyw ma potworną siłę.

- Pojawiły się głosy, że niepotrzebnie wystąpiła w sztafecie.
- Pokazała, że ma charakter i mnóstwo werwy. Odrobiła do Johaug 40 sekund. Widać, że miała moc, ale w równej walce jeden na jeden. Sztafeta zapłaciła frycowe. Paulina Maciuszek jest dobrą biegaczką, ale wyszarpała się na początku. Nie da się całego dystansu biec na 130%. Jeśli ktoś nie rozłoży umiejętnie sił, pobiegnie szybko 1 km, to potem umiera stojąc. Miałem już takie przypadki, że zawodnicy kończyli bieg i nie wiedzieli gdzie są. Tak byli wypompowani. Szkoda Maciuszek, bo jest więcej warta niż pokazała w sztafecie. Ktokolwiek się zna na biegach, to wie, że trzeba w nią inwestować.

- Czy fatalny upadek w sprincie miał wpływ na dalsze starty Justyny? Po tym biegu w sztabie Kowalczyk było bardzo nerwowo.
- Ogromny wpływ na jej wyniki miał ten nieszczęśliwy sprint. Miała w nim szansę na złoty medal, a upadek w finale zaprzepaścił wszystko. Justyna ma taki charakter, że nie potrafi się szybko zresetować. Jestem przekonany, że ten start siedział jej w głowie i kosztował sporo pod względem psychicznym i fizycznym. Wszyscy ustawili ją, że musi zdobywać medale. W sporcie nic nie jest stuprocentowe. Sztab Justyny powinien teraz usiąść i przeanalizować start i zadać sobie pytanie: co zrobić, żeby na najważniejszych imprezach wygrywać z Norweżkami?. Jeśli wniosków nie wyciągnie się szybko, to Justyna przegrywać będzie nie tylko na mistrzostwach świata. A wtedy powie: „idę na emeryturę”.

- No właśnie w jednym z wywiadów Kowalczyk zapowiada: „Mój czas się powoli kończy. Do jasnej cholery, pora zacząć żyć”.
- Te słowa dobitnie świadczą, że mocno się zdenerwowała. Justyna dobrze biega, ale są Norweżki, które biegają od niej lepiej i z głową dozują starty. Justyna musi wybierać imprezy, nie może uczestniczyć we wszystkich zawodach, bo wtedy na haczyku pozostają płotki, a duża ryba się urywa. Musi pójść śladami Norweżek i przygotowywać się do głównej imprezy sezonu, a nie wygrywać po drodze wszystko co się da. Tak po prostu się nie da. Nawet maszyna tego obciążenia nie wytrzyma. Zajedzie się organizm na śmierć, a wtedy jest zmęczenie i znużenie. Nie wiem czy Aleksander Wierietielny ją tak podpuszcza? Chce wszystko wygrywać?

- Justyna zakończy karierę po Soczi?
- Nie sądzę, ale może być kłopot. Jeśli będą wyniki, to zostanie, ale muszą z trenerem zrobić prawdziwy rachunek sumienia. Mam nadzieję, że Justyna razem z członkami teamu wyjaśnią sobie wszelkie niedomówienia i zaczną mówić wspólnym językiem, bo podczas mistrzostw zbyt dużo było niezdrowych wypowiedzi. Powtórzę jeszcze raz, muszą się zastanowić nad ilością startów, nie zarzucać wędkę na każdym łowisku.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama