01.03.2013 | Czytano: 1574

„Srebro” przetopić na „złoto”

- Chwała chłopakom za to co dokonali. Po takich perturbacjach jakie były przed sezonem, gdzie nie miało być juniora młodszego i w takim składzie w jakim zjawiliśmy się w Sanoku, to duży sukces. W niedzielę zagramy o złoto z faworytem.

Sanok musi, my nie musimy. Różne cuda się zdarzały i na taki cud liczę. Jeśli nawet nie uda się, to tragedii nie będzie – mówi Ryszard Kaczmarczyk, trener hokeistów Podhala po drugim zwycięskim meczu w finałach mistrzostw Polski.

Faworytem są miejscowi hokeiści. To prawdziwy Cosmos. Zabrali zawodników z całej Polski. „Szarotki z kolei od początku sezonu mają problemy ze skompletowaniem składu. Po prostu jest ich mało. Jeszcze nie tak dawno, gdy drużyna udawała się turniej finałowy mistrzostw kraju, to była ogromna rywalizacja o miejsce w składzie. Teraz, kto tylko się rusza musi grać. W tej sytuacji co najmniej wicemistrzostwo kraju należy uznać za spory sukces. Chociaż nie odbierajmy chłopakom nadziei na złoto. A nóż sprawią sensację i nam miłą niespodziankę.

- Podobnie jak wczoraj mecz zaczął się bardzo fajnie – relacjonuje Ryszard Kaczmarczyk. – Szybko objęliśmy prowadzenie 2:0. Panczakiewicz wyprowadził kontratak, sędzia sygnalizował karę na sosnowiczanina, a ten uderzył po długim rogu i krążek zerwał „pajęczynę” w sosnowieckiej świątyni. Piękna bramka. Chwilę później Wronka przechwycił krążek w tercji przeciwnika, zamieszał i wrzucił go bramkarzowi między nogi. Od tego momentu zaczęliśmy wozić „gumę”, grać z tyłu, a oni zaatakowali nas agresywnie. Robiliśmy babole w swojej tercji, sporo było zamieszania pod naszą bramką, ale w tej odsłonie nie daliśmy sobie wbić gola. W drugiej tercji jakby nam prąd odcięli. Nic nie graliśmy. Rywal zdobył dwa gole, a mógł więcej. Nie dziwię się naszej fatalnej grze. Na dwa ataki nie da się grać, tym bardziej, iż wczoraj z Unią mocno się szarpaliśmy. Było sporo kar. W drugim wczorajszym meczu (Sanok – Zagłębie 8:0 – przy. aut) było odmienne sędziowanie. Dzisiaj gwizdał nam ten arbiter i kar było jak na lekarstwo, mimo walki na kiju. Nam taki hokej nie odpowiada, bo nie prezentujemy się dobrze fizycznie. Wydawało się, że rywal nas przeciśnie, ale na szczęście cofnął się i czyhał na nasz błąd. 10 minut przed końcem meczu jakimś cudem wybroniliśmy liczebną przewagę, a potem sami wykorzystaliśmy podobny handicap. Wronka z Sulką świetnie rozegrali przewagę i ten ostatni trafił w krótki róg. W końcówce przeciwnik wycofał bramkarza. Dębowski rzucił krążek idealnie na ”czerwoną” do Wronki, a ten 7 sekund przed syreną niemal wjechał z nim do pustej bramki.

MMKS Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 4:2 (2:0, 0:2, 2:0)
Bramki dla Podhala: Wronka 2, Sulka, Panczakiewicz.

MMKS Podhale: B. Kapica – Dębowski, Sulka, Kmiecik, Wronka, Kuraś – Jaśkiewicz, Wsół, Panczakiewicz, Siuty, Jachimczyk – M. Pyszkowski, Szuba, Podlipni, W. Pyszkowski, P. Michalski. Trener Ryszard Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama