20.01.2013 | Czytano: 3031

Zachwyca skautów

Często zdarza się tak, iż – co wiadomo od wieków – niedaleko pada jabłko od jabłoni. Mówiąc jeszcze inaczej, jakie drzewo taki klin, jaki ojciec, taki syn. Tak jest w przypadku dwóch Łyszczarczyków. I ojciec – Dariusz, i syn – Alan – to hokeiści.

Pierwszy oczywiście były. Kibice hokejowi z pewnością pamiętają dawny numer jedenasty w Podhalu. Zawodnika, który przy swoim wzroście nie zaliczał się do lodowiskowych gigantów, ale dzięki technice, sprytowi, szybkości i driblingowi był nieuchwytny dla rywali. Do tego walczak, natrętny jak osa dla rywali. Nie raz sprytnie wyłuskał im krążek i gnał w kierunku bramki. A wtedy – szukaj wiatru w polu! Do tego miał niesamowicie kąśliwy i niesygnalizowany strzał z najazdu. Jego uderzenia były precyzyjne, po lodzie w przeciwległy róg bramki. To sprawiło, iż grał w reprezentacjach kraju od juniora po seniora na imprezach największej rangi. Najlepszy „rookie” sezonu 1995/96. 

Teraz w jego ślady stara się pójść 15 –letni Alan. Więcej, chce być lepszy od niego. Marzy o występach na taflach KHL i NHL. Alan ma smykałkę nie tylko do tej dyscypliny. Mogłem się o tym przekonać podczas jego występów w koszulce Podhala (też z „11” na koszulce) oraz na unihokejowych parkietach szkolnych zawodów. W obu dyscyplinach brylował, nie tylko potrafił trafiać do siatki, ale również rozgrywać akcje z kolegami. Gdy trzeba było brał ciężar gry na siebie, a wtedy swoimi zagraniami ośmieszał rywali.

Alan i rodzice zdawali sobie sprawę, aby wybić się, to trzeba uczyć się od najlepszych. Dlatego Alan od tego sezonu gra w czeskiej ekstralidze, odpowiedniku naszego młodzika. Obserwatorzy jego grą są zachwyceni, a czeskich „speców” łatwo nie jest zadowolić. Tymczasem chórem twierdzą, że chłopak „ma papiery” na grajka dużego formatu. W każdym meczu potwierdza te opinie udanymi występami w Piratach z Chomutova. W lidze ELIOD ELMD (ekstraliga) – Mladsi Dorost, w 23 spotkaniach, zdobył 26 bramek i tyleż razy asystował przy trafieniach kolegów. Z dorobkiem 52 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej plasuje się na drugim miejscu w lidze! Te rezultaty robią wrażenie na skautach, których w Czechach co niemiara. Trudno się dziwić, że zainteresowali się nim zza Oceanem. Otrzymał propozycję z Akademii Hokejowej z Kanady.

- Które miejsce zajmuje twój zespół w lidze? – rozpoczynam rozmowę z młodym „Łyżką”.
- Obecnie plasujemy się na drugim miejscu zachodniej grupy. Liga dzieli się na trzy dziesięciozespołowe grupy. Rywalizacja w sezonie zasadniczym trwa do końca marca. Z każdej z tych grup dwie najlepsze walczą o mistrzostwo Czech. W ubiegłym sezonie w kategorii ELMD mistrzostwo wywalczyli Pirati Chomutov.

- Najlepszy twój występ?
- Nie mam takiego. W każdym staram się grać jak najlepiej, w każdym wpisuję się do protokołu strzeleckiego, punktując za bramki i podania. Chciałbym, żeby tak trwało do końca sezonu.

- Porównaj poziom z naszymi rozgrywkami?
- To niebo a ziemia. W Czechach rocznik 1997 prezentuje poziom rocznika 1995 w Polsce.

- Dlaczego opuściłeś Podhale?
- Dostałem propozycję nauki i gry w Niemczech oraz Czechach. Po testach w Chomutovie, stwierdziłem, że hokej za naszą południową granicą jest na wyższym poziomie niż u zachodnich sąsiadów. Zdecydowałem, że tutaj zostaję, by uczyć się i trenować. W Podhalu sprawdziłem się w kilku rocznikach i chciałem czegoś więcej. Chciałem podnosić swoje umiejętności. Zawsze zawieszałem sobie wysoko poprzeczkę. Z czeskiej ligi zdecydowanie łatwiej wybić się niż z polskiej. Szybciej jest się dostrzeżonym.

- No właśnie. Już cię dostrzeżono. Podobno zainteresowali się tobą Kanadyjczycy?
- To prawda. Po rozegraniu kilkunastu meczów ligowych do rodziców zwróciło się sporo agentów ze Stanów Zjednoczonych oraz z Akademii Hokejowych z Quebecu, z propozycją szkolenia się u nich. Na razie mam podpisaną umowę z Chomutovem i nie ma takiej możliwości, by w trakcie sezonu zmieniać „klimat”.

- Szybko się zaaklimatyzowałeś w nowym środowisku?
- Początkowo była lekka bariera językowa. Nie mogłem się przełamać, by mówić po czesku. W Akademii grają hokeiści z różnych stron Czech i kilku ze Słowacji, z Polski nie mam kolegi.

- Jak przyjęli cię koledzy?
- Dobrze. Nigdy nie czułem się źle. Już podczas testów byli mi przyjaźni.

- Nie tęsknisz za rodzicami?
- Są chwile że tęsknię, ale każdy dzień jest wypełniony zajęciami, że nie mam za dużo czasu na tęsknotę. Bardziej brakuje mi szaleństw z moim bratem Alexem.

- Trenujesz i uczysz się. Dajesz sobie radę w nauce języka czeskiego?
- Uczę się w czeskiej szkole w Chomutovie. Zgodnie z moim rocznikiem chodzę do dziewiątej klasy, a od nowego roku szkolnego wybieram się do sportowej szkoły średniej o profilu - sportowy menadżer. Język czeski już opanowałem, trochę gorzej jest z pisownią.

- Różnica między treningami w Piratach i Podhalu?
- Ogromna, na plus czeskiej szkoły. Rzuca się w oczy rygor trenera, który wymaga od nas stuprocentowego zaangażowania w treningu. Tak jakby to był mecz. Gdy zawodnik nie przykłada się, to zaraz są tego konsekwencje. Trzeba naprawdę zasuwać, bo konkurencja nie śpi. W każdej chwili można być zastąpionym przez innego zawodnika. Zapleczem Chomutova jest Kadan, zespół z pierwszej ligi, złożony ze wszystkich roczników. Zawsze można kogoś tam odesłać i dać szanse pograć komuś innemu. Dlatego każdy stara się i walczy o miejsce w składzie na każdy mecz. Trenujemy dwa razy dziennie po dwie godziny. Spotkania rozgrywamy dwa razy w tygodniu, w czwartki i niedziele.

- Macie spotkania z wybitnymi hokeistami?
- Podczas lokautu w NHL mieliśmy spotkanie z Michaelem Frolikiem (Chicago Blackhawks), Milanem Jurčiną (New York Islanders) i Jasonem Chimerą (Washington Capitals), którzy występowali w Chomutovie.

- Oglądasz czeską ekstraligę?
- Oglądam, ale nie mam jakieś specjalnej drużyny, za którą ściskam kciuki.

- Urzekł cię jakiś zawodnik?
- Ogromne wrażenie na mnie zrobiła gra Aleša Hemskyego z Edmonton Oilers, który występował w Pardubicach.

- W unihokeja jeszcze grasz? Czy poświęcasz się już tylko hokejowi?
- Gram, ale nie należę do żadnego klubu. Reprezentuję szkołę w rozgrywkach na terenie Czech. Uważam, że idzie mi tak samo dobrze jak w Polsce.

- Twój hokejowy idol?
- Nie jeden, lecz dwóch. Obaj Rosjanie - Jewgienij Małkin i Pavel Daciuk.

- Sportowe marzenia?
- Jak każdego hokeisty, zagrać w NHL lub KHL.

- Liczysz w przyszłości na kontrakt w Czechach, czy może myślisz o wyjeździe za Ocean?
- Wszystko zależeć będzie od szczęścia. Jak dostanę propozycję zza Oceanu, to na pewno wyjadę. Na razie zdaję sobie sprawę, że przede mną mnóstwo pracy, nauki od najlepszych.

- Wrócisz jeszcze do Podhala?
- Na razie nie. Dostałem ogromną szansę i będę się starał ją wykorzystać na maksa. W tak trudnym okresie dla Podhala nic lepszego nie mogło mi się przytrafić

- Czy ktoś z PZHL interesuje się twoją osobą, twoimi osiągnięciami?
- Nie wiem, bo nie mam żadnego sygnału, chociaż… Coś muszą o mnie wiedzieć, bo do kadry U16 jestem powoływany.

Rozmawiał Stefan Leśniowski

 

 

Komentarze







reklama