12.12.2008 | Czytano: 2004

Dwie miłości - hokej i unihokej

- Sport dla mnie jest wszystkim – pasją, hobby, zawodem. Całym życiem. Od kiedy wszedłem w te tryby, nie mogę się od nich wyzwolić. Pociąga mnie praca z dziećmi i młodzieżą. Jak było trzeba, to zajmowałem się nawet koszykówką – mówi o sobie 39 - letni Ryszard Kaczmarczyk, człowiek, o którym mówi się na Podhalu, że czego się w trenerskiej pracy tknie, zamienia na medale...

To co już osiągnął w tym zawodzie wielu zapewne mu zazdrości. Były zawodnik, obecnie trener, a od 1994 roku nauczyciel w SP 11 i Gimnazjum nr 2 w Nowym Targu.

Ze sportem związany jest od 10 roku życia. Zaczynał jak każdy chłopak w stolicy Podhala, od hokeja. Grał w Podhalu, a podczas studiów reprezentował Cracovię. Miał 25 lat, gdy zawiesił łyżwy na kołku, ale ze sportem nie zerwał. Zajął się pracą szkoleniową młodzieży i wywalczył z nią cztery tytuły mistrza kraju, dwa wicemistrzostwa i jeden brązowy krążek. - Sukcesy cieszą i mobilizują do dalszej pracy - twierdzi.

Ci, którzy bliżej go znają, wiedzą, iż Rysiek do każdego treningu jest perfekcyjnie przygotowany. Ciągle dokształca się, w poszukiwaniu nowych metod i taktycznych zawiłości, by przeciwnika przechytrzyć, a młodzież nie nudziła się na treningach. Szkoda tylko, że jego trenerski talent, zaangażowanie nie wykorzystują seniorzy.

- Krąży taka opinia, że dobrze radzę sobie tylko z młodzieżą – nie ukrywa. – Nikt jednak nie dał mi szansy pracy z seniorami, a chciałbym się sprawdzić. Miałem propozycję bycia drugim trenerem Wojasa, ale chyba nie do końca chciano mnie zatrudnić. Problemem była praca w szkole, z której musiałem zrezygnować. Bałem się, wiadomo jak sponsoring w hokeju wygląda, by po pół roku nie zostać na lodzie. Po czym przyjęto człowieka, który mógł łączyć trenerkę z pracą w szkole. Co mnie smuci? To, że przewinęło się przez nasz klub wiele zagranicznych trenerów, ale jakoś przy żadnym nie wykreowano trenera z własnego podwórka. Władze Podhala się zmieniały, ale żadna nie myśli długofalowo. Nikomu nie zależy, by klub był dla naszych chłopaków i swoich trenerów. Jak powiedział jeden z prezesów, każdego trenera i zawodnika można kupić.

Drugą jego miłością jest unihokej. Jako grający trener Szarotki Nowy Targ, wywalczył cztery mistrzostwa kraju, dwa razy uczestniczył w finale Klubowego Pucharu Europy. Wcześniej grając w Old Boys Podhale zdobył srebrny i brązowy medal. Potem Górali trzy razy doprowadził do finału play off. Ma na koncie także sukcesy z młodzieżą unihokejową. Z UKS Skalnym zdobył dwa złote medale MP i po jednym srebrnym i brązowym, zaś z UKS Janosik trzy razy stawał na najwyższym stopniu podium.

- Podwórkowy hokej przypominał unihokej, być może dlatego jest tak popularny w Nowym Targu, a młodzież chętnie się do niego garnie. Zawistni twierdzą, że jest wypatrzeniem hokeja. Mówią dlatego, bo boją się, że odciąga dzieci od hokeja. To nieprawda. Unihokej jest dla tych, których nie stać na drogi sprzęt hokejowy. Większość, których trenowałem i trenuję chcieli grać w hokeja, ale rodziców nie było stać – przekonuje.

Jego osiągnięcia doceniła unihokejowa centrala. Otrzymał propozycję prowadzenia seniorskiej reprezentacji kraju. Nie skorzystał z niej, bo… - Trener nie może obsługiwać zegara na zawodach, dowozić wodę, itp. On musi odpowiadać za szkolenie, bo za to go się rozlicza. Tego nie gwarantowała wtedy federacja. Trenowanie drużyny narodowej to wyróżnienie i można pracować nawet społecznie, ale w przyzwoitych warunkach organizacyjnych.

Tekst + foto Stefan Leśniowski

Komentarze









reklama