14.04.2012 | Czytano: 954

Po 53 latach bez Podhala

Najstarsi górale zapewne nie pamiętają, kiedy hokeisty reprezentującego barwy Podhala zabrakło na mistrzostwach świata. Młodym Czytelnikom i tym starszym zapominalskim, przypominamy, iż było to w 1959 roku, w Pradze. Zabrakło wtedy nawet wychowanka klubu, ale wtedy Podhale dopiero dobijało się do krajowej czołówki. Teraz z hukiem z niej wyleciało. Przypadek?

W tegorocznych mistrzostwach świata Dywizji IB, które jutro rozpoczynają się w Krynicy Zdroju, jest lepiej. Nie zabraknie zawodników nowotarskiego chowu, ale (niestety) tych, którzy obecnie grają dla innych klubów. Uznanie w oczach selekcjonera znaleźli: Krystian Dziubiński, Marcin Kolusz, Tomasz Malasiński i Krzysztof Zapała ( Ciarko Sanok) oraz Patryk Wajda (Cracovia) i Damian Kapica ( Ocelaři Třiniec). Wspólnie z pozostałymi nominowanymi do obrony biało - czerwonych barw będą ratować polski hokej. Ich obowiązkiem jest wydostanie reprezentacji z trzeciej światowej ligi. Na takim dnie polski hokej nigdy jeszcze nie był.

Dlatego wypowiedź prezesa PZHL, Zdzisława Ingielewicza dla katowickiego Sportu, bardzo mnie zdziwiła. Twierdzi, iż polski hokej nie jest w głębokim kryzysie. – Najpierw trzeba ustalić punkt odniesienia. Jeśli jest nim medalowa trójka elity hokejowej, to oczywiście nasz poziom dalece od niej odbiega. Natomiast, jeśli punktem odniesienia są kraje, które funkcjonują na podobnym poziomie, a też są poza elitą, jak Kazachstan, Austria, Anglia czy Węgrzy, nie dzieli nas od nich niewyobrażalny dystans – powiedział.

Prezes nie orientuje się zbyt dobrze w historii polskiego hokeja, bo nie plótłby takich głupstw. Z Madziarami, to wygrywaliśmy na jednej nodze. Biliśmy na łeb, na szyję także Francuzów i Włochów, którym dwucyfrówkę rzadko, kiedy darowaliśmy. To oni zrobili postęp, a my cofnęliśmy. Toczyliśmy też wyrównane boje z RFN, USA, a nawet z Finlandią czy Szwecją.

Podpisuję się pod opinią Leszka Laszkiewicza, bo kto, jak kto, ale on zjadł zęby na hokeju, w przeciwieństwie do prezesa. Stwierdził: - Jeśli nie wygramy mistrzostw w Krynicy, to polski hokej może upaść.

Już kluby ledwie wiążą koniec z końcem, a za prezesury Zdzisława Ingielewicza drużyny rozpadają się jak domki z kart. Jeśli go pamięć myli, to przypomnę, że w ostatnim tylko sezonie zabrakło w rozgrywkach seniorskich gdańskiego Stoczniowca i Naprzodu Janów. Z ekstraklasy zrezygnować musiało KTH, a los rekordzisty pod względem zdobytych tytułów, Podhala Nowy Targ wisi nad przepaścią. Co zrobił PZHL, by pomóc tym klubom? Tak rozpada się baza hokejowa w kraju, tam gdzie najlepiej pracowano z młodzieżą. Upadają kluby, które dostarczały najwięcej reprezentantów kraju we wszystkich kategoriach wiekowych. I prezes mówi, że nic się nie dzieje.

Awans do drugiej ligi to obowiązek naszych orłów, bo to lokomotywa dyscypliny. Jak ją widzą sponsorzy, tak ją obdarowują. Trzeba brać przykład z innych sportów zespołowych, chociażby z siatkówki. Kogo mamy się bać w Krynicy? Litwy, z zaledwie 137 zarejestrowanymi seniorami? Może Rumunii (171 seniorów) i Korei Południowej ( 146)? Jedynie Holandia (1162), czy dla nas egzotyczna Australia (1752) ma więcej seniorów niż Polska (465). Z tymi krajami, oprócz Australii (po raz pierwszy się zmierzymy) mamy dodatni bilans spotkań. „Pomarańczowych” zwyciężaliśmy 29 razy, a tylko trzy razy zjeżdżaliśmy z lodu pokonani. Bilans z Rumunią - to 39 wygranych i 3 przegrane, z Koreą - 3 zwycięstwa, a z Litwą – 7 triumfów i 3 porażki.

Ostatnie mecze sparingowe nie napawają jednak optymizmem. Forma gdzieś w lesie. Po dwie przegrane ze Słowenią i Węgrami, z graczami, z którymi mierzyło się Podhale, Tychy i Unia w Interlidze ( 2003/04). „Szarotki” ją wygrały i polskie drużyny zrezygnowały z występów w niej. Z kolei Madziarzy, Chorwaci i Słoweńcy dołączyli do Austriaków i zaczęli nam odjeżdżać z prędkością najszybszego pociągu świata. My dalej preferujemy podróże ciuchcią. Kisimy się we własnym sosie, boimy się wychylić nos poza granice kraju. Czy to drużyny, czy też zawodnicy, którzy nawet z krynickich rywali są zatrudniani w czołowych europejskich ligach. A nasi? Zamknęliśmy się, a to nie wróży postępu.

To również jest powodem obaw opiekunów kadry przed rolą gospodarza imprezy. Twierdzą, iż występ przed własną publicznością nie zawsze ma pozytywny wpływ na postawę zawodników. Czyżby już przygotowuje się teorię na ewentualne potknięcie? Mnie wydaje się, że własna publiczność powinna być siódmym graczem. Powinna uskrzydlać, a nie peszyć. Tyle tylko, że nasi hokeiści nie są nauczeni gry przy pełnych trybunach, w dodatku pod presją. W naszej lidze meczów o wysoką stawkę, które wyrabiają poczucie wartości, jest tyle, co kot napłakał.

W piątek podano skład 22-osobowej. Oto szczęśliwcy, którzy dostąpili reprezentowania biało - czerwonych barw.

Bramkarze: Przemysław Odrobny (Ciarko PBS Bank Sanok), Kamil Kosowski (JKH GKS Jastrzębie). W rezerwie, pod telefonem, pozostaje Rafał Radziszewski (Comarch Cracovia).

Obrońcy: Marian Csorich, Michał Kotlorz (GKS Tychy), Patryk Wajda (Comarch Cracovia), Mateusz Rompkowski (JKH GKS Jastrzębie), Jerzy Gabryś (Aksam Unia Oświęcim), Paweł Dronia (Ciarko PBS Bank Sanok), Adam Borzęcki (Schwenninger Wild Wings).

Napastnicy: Leszek Laszkiewicz, Damian Słaboń, Piotr Sarnik (Comarch Cracovia), Marcin Kolusz, Krzysztof Zapała, Krystian Dziubiński, Tomasz Malasiński (Ciarko PBS Bank Sanok), Mikołaj Łopuski (Aksam Unia), Maciej Urbanowicz (JKH GKS Jastrzębie), Grzegorz Pasiut, Jakub Witecki (GKS Tychy), Damian Kapica (Ocelaři Třinec), Jarosław Rzeszutko (Gothiques dAmiens).

Wszystkie mecze Polaków, grają o godzinie 20, pokaże TVP Sport.
15.04 (niedziela), POLSKA - Litwa
16.04 (poniedziałek), POLSKA - Rumunia
18.04 (środa), POLSKA - Holandia
19.04 (czwartek), POLSKA - Australia
21.04 (sobota), POLSKA - Korea Płd.

Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama