Na razie nie dało to żadnych rezultatów. Jedni ludzie mówią, że to dowcipne. Inne uważają, że smutne. Nekrologi pojawiają się na drzewach i szybko znikają – mówią ci, którzy je widzieli i na dowód pokazują zdjęcia w telefonach komórkowych. – Widziałem je rano, a godzinę później ktoś je zerwał – mówi jeden z kibiców. - Teraz znowu się pojawiły w tym samym miejscu – przekonuje inny.
W Pubie Hokejowym płakali równolatkowi klubu, którzy w tym klubem są związani na dobre i na złe. Po policzkach płynęły zły wzruszenia, gdy w tym samym niemal czasie nowotarscy hokeiści w sanockich barwach, w góralskich kapeluszach, odbierali złote medale i chwilę później łzy rozpaczy.
– Nie myślałem, że dożyję takiej chwili. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że dorobek pokoleń, w tym nasz, zostanie w tak krótkim czasie zniszczony. Tym bardziej, iż mówiło się o nas kuźnia hokejowych talentów. Było tych chłopaków mnóstwo, grało niemal we wszystkich klubach Polski, ale nigdy nie pozbywaliśmy się najlepszych. Nawet w latach 80- tych, gdy było ciężko, Podhale potrafiło utrzymać drużynę na medal. Zburzyć łatwo, ale odbudować będzie znacznie trudniej – wzdycha jeden z byłych działaczy Podhala.
O tym, że nowotarski hokej umiera było wiadomo już w sierpniu, kiedy sprzedani zostali kolejni zawodnicy.
Nowotarski hokej umarł i nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytania: ” Co dalej? Czy będzie jeszcze istniał. – Bez lokomotywy pociąg nie pojedzie – powiedział Ryszard Kaczmarczyk, gdy jego zespół juniorów młodszych zdobywał mistrzostwo Polski. To jest najtrafniejsze spostrzeżenie.
Stefan Leśniowski