06.03.2012 | Czytano: 960

Po raz pierwszy

Hokejowy sezon wkracza w decydującą fazę. Rozpoczyna się rywalizacja o mistrzostwo Polski i ligowy byt. O główne trofeum po raz pierwszy w historii zmierzy się Sanok. Również Podhale po raz pierwszy grać będzie utrzymanie się w ekstraklasie. Rozegrajmy te spotkania na papierze.

Być albo nie być
Zacznijmy od „hitu na dnie”, Podhale – Toruń. Górale to jedyny zespół w historii rozgrywek ligowych, który nieprzerwanie występuje w lidze (sezon 1955/56). Nigdy jeszcze „Szarotki” nie grały o taką stawkę. W większości przypadków toczyły boje o medale, a najwięcej w historii rozgrywek o najcenniejszy kruszec. 19 razy stawały na najwyższym stopniu podium. Najwięcej ze wszystkich uczestników. W tabeli wszech czasów są zdecydowanym liderem. Na ich koncie jest mnóstwo chlubnych, a od tego sezonu także niechlubnych rekordów ligi. Dla Podhala to nie tylko walka o pozostanie w lidze, to także o być albo nie być nowotarskiego hokeja. Czeka górali niezwykle trudne zadanie. Jacek Kubowicz, były hokeista Podhala, zgodził się rozegrać mecz na papierze.

Bramkarze – to najważniejsi ludzie w zespole. Nie bez kozery mówi się, że golkiper to 75% zespołu. Od jego dyspozycji zależy sukces drużyny. Podhale ma lepszego bramkarza, bardziej doświadczonego, który ma już na koncie mistrzostwo Polski. Rajski jest zahartowany w bojach o stawkę. W sezonie miał zdecydowanie mniej wpadek niż Plaskiewicz. Torunianin ma też mniejsze doświadczenie, a w ostatnich meczach z Zagłębiem nie błyszczał formą.

Obrona – obcokrajowcy w toruńskim zespole nie są co prawda z najwyższej półki, ale prezentują się solidnie, są ostoją defensywy. Bluks potrafi trafiać do siatki. Górale mają doświadczonego Łabuza i Dutkę, reprezentantów kraju. Na nich spoczywać będzie odpowiedzialność za grę w tyle. Jest jeszcze Sulka, który też ma w dorobku tytuł mistrzowski i mam nadzieję, że w decydujących meczach zagra odpowiedzialne, nie będzie się pchał do przodu i popełniał błędów przy rozprowadzaniu krążka. W tej formacji remis.

Atak – gdańszczanie Jankowski i Ziółkowski najbardziej napsuli krwi sosnowiczanom. Przebudzili się na dwa mecze z letargu, który nimi zawładnął w sezonie zasadniczym. Inna rzecz, iż Ziółkowski często był przesuwany do obrony i chyba był to błąd szkoleniowca. Nie należy zapominać o Baranyku, potrafiącym jedną akcją załatwić sprawę. Siła Podhala opiera się na starym wyjadaczu Różańskim i skutecznym Ziętarze. Tylko czy ten ostatni będzie grał? Jeśli nie ma się urwanej ręki, to w meczach o życie trzeba wystąpić. Nie ma, co się rozpieszczać drobnymi urazami. Może odbuduje się drugi atak, który miał świetny początek sezonu? W meczu o stawkę Podhale nie może opierać gry i zdobywania goli na jednej formacji. Górą w niej torunianie.

Coaching – Lechocky w naszym kraju jeszcze nic nie zdziałał. Myślę, że nie wymyśli dziwactwa taktycznego, które zaskoczyłoby rywala. Będąc w Janowie niczym nie zaskoczył. Nie poradził sobie także z Zagłębiem, mimo iż spokojny byt był na wyciagnięcie ręki. Niemniej rysunki na tablicy, a realizacja taktyki na lodzie, to coś zupełnie innego. Szopiński też nie prowadził zespołu w meczach o stawkę. A więc na tej „flance” remis.

Presja - nie będzie sprzymierzeńcem Podhala. Torunianie o taką stawkę już wielokrotnie grali, nowotarżanie po raz pierwszy. To zupełnie coś innego niż gra o medale. Większa odpowiedzialność spada na górali, bo zdają sobie sprawę, że w tej konfrontacji nie tylko idzie o utrzymanie się. Muszą wygrać. Ciśnienie będzie ogromne.

Kibice – są po stronie Podhala, doping i żywiołowość. Frekwencja w Toruniu z sezonie nie była rewelacyjna.
Własne lodowisko – nie będzie atutem, co zresztą potwierdził sezon zasadniczy.

Wyniki w sezonie: Podhale – Toruń 2:4 (w), 3:2, 5:4 k (w), 1:4, 2:3 (w), 5:3; bramki 29-20. 3 zwycięstwa, 3 porażki.

Fifty, fifty
O złoty medal Sanok potykać się będzie z Cracovią. Porównuje siłę obu teamów Jacek Kubowicz wytypował remis, ale ten paść nie może…

Bramkarze – doświadczenie z sześciu finałów Radziszewskiego bierze górę. Popularny „Dziura” złapał formę na play off. Umiejętności Odrobnego są porównywalne, ale dla sanockiego golkipera to pierwszy w życiu mecz o tak dużą stawkę. Ponadto jest to zawodnik „nieobliczalny”. Może zagrać na wysokim poziomie, ale może też zawieść. Obaj walczą o „jedynkę” w drużynie narodowej.

Obrona – Sanok ma lepsze tyły. Posiada czterech równych obrońców, świetnych w destrukcji i potrafiący jeszcze zdobywać gole. Cracovia ma Francuza Bescha i Fina Immonena, a reszta… nie tworzy monolitu. Na Sanok to może być za mało. Ta formacja wydaje się być mocniejsza u pretendenta do tytułu.

Atak – stawiam na remis. Pierwsza formacja „Pasów” wydaje mi się, że jest nie do zatrzymania. Ich statystyki są imponujące. Punktowali nie tylko ze słabszymi rywalami. Mają większe doświadczenie niż pierwsza formacja sanoczan. Za to kolejne ataki sanoczan są mocniejsze. Formacja Dziubińskiego może okazać się języczkiem u wagi. Z kolei atak stranieri z Cracovii ma coś do udowodnienia.

Coaching – cwaniactwo, obycie w play off i meczami o dużą stawkę jest na korzyść Rudolfa Rohačka. To trener, który udowodnił, iż potrafi przygotować zespół na decydujące boje. Nie skreślałbym jednak Marka Ziętary. To młody ambitny szkoleniowiec, sięgający po nowinki. Może czymś zaskoczy doświadczonego szkoleniowca „Pasów”.

Presja – plus dla Cracovii za doświadczenie i organie w takich meczach. Chociaż kilku zawodników Ciarko, szczególnie z Podhala, z takim ciśnieniem miało już do czynienia. Z kolei obcokrajowcy po to są zatrudniani, by odgrywać znaczące role z zespole i presja nie powinna ich dotyczyć.

Kibice – zdecydowanie stawiam na fanów Sanoka. Po raz pierwszy będą mieli okazję wesprzeć zespół gorącym dopingiem w historycznej chwili. W Arenie Sanok gardła będzie zdzierać ca 4 tysiące sympatyków. W Krakowie frekwencja przez cały sezon była mizerniutka. Czy rozgrywany finał co roku, będzie dla nich jeszcze atrakcją?

Własne lodowisko – sezon zasadniczy pokazał, iż dla sanoczan nie ważne było gdzie grali. Wygrali 5 spotkań z „Pasami” i tylko raz, gdy już było „pozamiatane” przegrali, wysyłając pod Wawel niekompletny skład.

Wyniki w sezonie: Sanok – Cracovia 6:5, 5:2 (w), 11:4, 5:1 (w), 2:1, 1:4 (w); bramki: 30 -17. % zwycięstw, 1 porażka.

Wysłuchał Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama