19.02.2012 | Czytano: 993

Co widział sędzia?

Tyszanie byli zdecydowanym faworytem, gdyż w sezonie zasadniczym wygrali wszystkie spotkania. Górale jednak zawiesili gospodarzom wysoko poprzeczkę. Emocjonujący pojedynek zakończył się piłkarskim wynikiem.

- Nie poddaliśmy się, tak jak zapowiadałem. Zabrakło nam tylko szczęścia w sytuacjach podbramkowych – powiedział trener Podhala, Jacek Szopiński.

Kibice w pierwszej tercji nie mogli narzekać na nudę. Akcje sunęły, to na jedną, to na drugą bramkę. Sporo okazji do wykazania swojego kunsztu mieli obaj golkiperzy. Pierwszy sprawdzian przeszedł Sobecki, już w 1 minucie, po świetnym zagraniu Różańskiego, Michalski nie zdołał go pokonać. Potem jego czujność sprawdzał Jastrzębski ( 2 i 7 min.). Popularny „Jastrząb” w 15 minucie trafił…No właśnie, gdzie? Górale twierdzili, iż krążek wyszedł z bramki, innego zdania byli rywale. Ci twierdzili, iż ostemplował słupek. Spór rozstrzygnął arbiter, po analizie wideo. Ku niezadowoleniu gości, nie rozpoczął gry od środka lodowiska.

- Był gol – twierdzi Mariusz Jastrzębski. – Krążek odbił się od osłony dolnej bramki i wyszedł w pole. Świetnie to widział Wielkiewicz, który był zza bramką. Przybiliśmy sobie piąteczki i ze spokojem oczekiwaliśmy na decyzję arbitra. Nie wiem, co on widział na wideo, bo podjechał do boksu i stwierdził, iż ”guma” odbiła się od parkana. To nonsens, bo była już za plecami bramkarza.

- To był kluczowy moment meczu – dodaje trener Podhala, Jacek Szopiński. - Kilkanaście sekund później akcja przeniosła się pod bramkę Rajskiego, zakotłowało się pod nią, Pasiut wyłuskał „gumę” i skierował ją do siatki. Jak się później okazało, była to zwycięska bramka.

Tyszanie wcześniej kilka razy niepokoili Rajskiego, ale ten nie dał się zaskoczyć. Dwa razy sprytnie ustawił parkany i Woźnica (3 i 6 min.) mógł mu je tylko „przetrzepać”. Nie dał się też pokonać strzałami z dystansu Majkowskiemu i dwa razy z bliska M. Kozłowskiemu. Świetną okazję zmarnował DaCosta, gdy jego zespół grał w osłabieniu. Przechwycił niecelne podanie, ale Rajski popisał się kapitalną interwencją. W końcówce odsłony Landowski i Sulka zmusili Sobeckiego do sporego wysiłku.

W przerwie trenerzy musieli uczulić defensorów, by napastnikom utrudnić życie, by nie mogli łatwo przedostawać się pod bramkę i nie mieli swobody na oddanie strzału. Od razu na tafli zrobiło się „ciasno”. Kiedy tylko któryś z hokeistów otrzymał krążek, od razu na „plecach siadał” mu przeciwnik. Nie było miejsca i czasu na rozwinięcie skrzydeł. Nie przynosiły także powodzenia próby zaskoczenia bramkarza strzałami z daleka. Zawodnicy blokowali strzały, przyjmowali je na ciało, wyręczając golkiperów. Gospodarze próbowali różnymi sposobami przebić się przez dobrze zorganizowaną obronę przeciwnika, ale bez większego powodzenia. A jak już udało się zmylić obronę, na przeszkodzie stawał najczęściej niecelny strzał. Bramkarze zmuszani byli do interwencji wtedy, gdy zespoły grały w osłabieniu. Tak było w 34 min. kiedy Rajski w jednej akcji trzykrotnie wyszedł obroną ręką po uderzeniach Wanackiego, Bagińskiego i Woźnicy. Z kolei jego vis a vis nie dał się pokonać Różańskiemu ( 28 min.) i Bombie (36 min.).

W trzeciej tercji obudzili się tyscy kibice, których do dopingu zachęcił sektor…dziecinny. Pobudził on do gry miejscowych, którzy rozpoczęli trzecią tercję z impetem, ale Rajski miał dzień. Zatrzymał Parzyszka (41 i 44 min.), Woźnicę (42 min.), Pasiuta (49 min.), DaCosta (50 min.), a Sośnierz w 54 min. trafił w poprzeczkę. Najlepszą okazję na wyrównanie zmarnował w 56 min. Michalski, nie dobił krążka „wyplutego” przez bramkarza po strzale K. Kapicy. Minutę później Rajski wygrał pojedynek sam na sam z DaCostą. Ostatnie 2 minuty Podhale grało w osłabieniu i tyskim kibicom spadł kamień z serca.

- Zagraliśmy odpowiedzialnie, dobrze broniliśmy - twierdzi Jacek Szopiński. – Gospodarze posiadali optyczną przewagę, a my kontratakowaliśmy. Mieliśmy swoje szanse, ale byliśmy mało skuteczni. Rajski pewnie bronił, ale pomagała mu gra obronna drużyny. Nie składamy broni, walczymy dalej.

- Sprawdziło się stare porzekadło, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. Mieliśmy mnóstwo dobrych okazji, by wpakować krążek do siatki. Świetnie zagraliśmy z tyłu. Wszystko czyściliśmy. Jak tak będziemy grać w kolejnych meczach, to możemy sprawić niespodziankę – obiecuje kapitan „Szarotek”, Rafał Dutka.

GKS Tychy – MMKS Podhale Nowy Targ 1:0 (1:0, 0:0, 0:0)
1:0 Pasiut (Bagiński, Woźnica) 14:33.

Sędziowali: Dzięciołowski (Bydgoszcz) – Przyborowski (Krynica), Młynarski (Myślenice).
Kary: 10 – 10 min.
Widzów 1000.
Stan rywalizacji play out: 1:0.

GKS Tychy: Sobecki – Wanacki, Gwiżdż, Woźnica, Pasiut, Bagiński – Kotlorz, Sokół, DaCosta, Parzyszek, M. Kozłowski – Majkowski, Ciura, T. Kozłowski, Sośnierz, Witecki – Mejka, Bobček, Przygodzki, Galant, Sowa. Trener Wojciech Matczak.
MMKS Podhale: Rajski – Sulka, Dutka, Różański, Bomba, Michalski – K. Kapica, Łabuz, Kmiecik, Neupauer, Ćwikła – Landowski, Gacek, Wielkiewicz, Jastrzębski, Szumal – Puławski. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama