17.02.2012 | Czytano: 1000

Powtórzyć preludium Szopena

Konia z rzędem temu, kto przypuszczał, iż górale walkę o byt rozpoczną z Tychami. Po raz pierwszy od dawien dawna hokeiści GKS –u Tychy znaleźli się poza czwórką, która powalczy o mistrzostwo kraju. Podhale drugi raz z rzędu, ale w tym sezonie stoi przed bardzo trudnym zadaniem.


To nie tylko gra o piąte miejsce, które przypadło mu w ubiegłym sezonie, to przede wszystkim walka o być albo nie być nowotarskiego hokeja. Spadek do pierwszej ligi byłby końcem hokeja w regionie.


- Zawsze play off to nowy i najważniejszy rozdział – mówi były hokeista Podhala, Jacek Kubowicz. - Sezon zasadniczy idzie w niepamięć. Tyle tylko, że nam przyjdzie bić się nie o medale, a o życie. Po raz pierwszy. Będzie znacznie trudniej niż gra w czwórce. Tam można było wygrać, teraz się musi. Zawodnicy będą pod wielką presją, bo ważą się losy klubu. Ciśnienie będzie ogromne. Wszystko jednak w głowach i rękach graczy oraz trenera. Przede wszystkim zawodnicy muszą nauczyć się realizowania zadań taktycznych. To, że trener rozrysuje na tablicy warianty gry, przeprowadzi cztery odprawy, pięć analiz wideo, to nic nie znaczy, jeśli tego nie będzie się realizować na tafli. Trzeba być bardziej odpowiedzialnym niż dotychczas. Nie da się teraz zrzucać odpowiedzialności na gorące głowy, bo przez sezon regularny powinny się ochłodzić Nie będzie można sobie pozwolić na indywidualne błędy, bezsensowne kary, niewykorzystane sytuacje. Jedna bramka może zdecydować o losie zespołu. Zawodnicy muszą wybiegać w przyszłość, ale nie tylko swoją, ale nowotarskiego hokeja. Powinni zapomnieć o ofertach z innych klubów, ale pomyśleć, co będzie z hokejem w Nowym Targu za 2-3 miesiące.


- Najlepiej byłoby przejść Tychy i mieć to z głowy. Trzeba wykorzystać nienajlepszą atmosferę w tyskim zespole, bo spotkał ich ogromny zawód. Po raz pierwszy mają wypłaty na czas, podobno nie brakuje im ptasiego mleka, a wynik najgorszy z możliwych – mówią kibice.


Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Tym bardziej, iż w sezonie Podhale nie miało patentu na żadnego rywala. Z nikim nie miało dodatniego bilansu. Z tyszanami przegrało wszystkie spotkania ( 2:3, 0:4, 3:8, 1:2 D, 0:1, 4:9).
Oba zespoły w play off potykały się 39 razy. 23 razy lepsi byli górale, którzy również mogą poszczycić się lepszym bilansem bramkowym 147-102. Siedem play off zakończyło się triumfem „Szarotek”, a w trzech lepsi byli rywale. Najwyższe wygrane - Podhala to 11:1 (1994/95) i 13:3 (1998/99), a GKS- u 6:0 (2000/01). Po raz pierwszy oba zespoły skrzyżowały kije w pierwszej edycji play off, w sezonie 1983/84. Najwięcej razy drużyny potykały się w fazie ćwierćfinałowej. Ostatnio zespoły spotkały się w półfinale w 2010 roku i padł remis 3:3 w meczach, ale dzięki bonusowi górale zagrali w finale. W sezonie 2000/01, gdy górą byli tyszanie, górale wygrali 5:0 w piwnym mieście. Wtedy „Szarotki”, pod nieobecność Andrzeja Słowakiewicza (twierdził, że został uwięziony przez generalnego sponsora Wieńczysława Kowalskiego), prowadził Jacek Szopiński. Po tym triumfie „Gazeta Krakowska” napisała „preludium Szopena”.


- Chciałbym powtórzyć ten koncert, ale nie w jednym meczu, lecz w całej serii – marzy Jacek Szopiński, który, już tradycyjnie, nie będzie mógł skorzystać ze wszystkich graczy. – Na pewno nie zagrają chorzy W. Bryniczka i Ziętara. Pod znakiem zapytania stoi występ Różańskiego, który nie dokończył ostatniego meczu, doznając urazu kolana. Zobaczymy jak jego noga będzie wyglądała podczas sobotniego treningu i podejmiemy decyzję.


 Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama