15.02.2012 | Czytano: 1224

Nie odrobiono lekcji

Dzień bez informacji o tym, że hokejowe Podhale się sypie, jest dniem straconym. I najciekawsze jest to, że po jednej złej informacji przychodzi następna i następna. Ostatnią była ucieczka Kelly’ego Czuya. Jesteśmy świadkami smutnego serialu, ale cały czas mamy nadzieję, że zakończy się happy endem.

Niektórzy zapewne zacierają ręce i cieszą się z upadku Podhala. Nie wiem tylko, czy to mądre śmiać się…z samych siebie. Kłopoty Podhala uderzają w polski hokej. – Z całego serca życzę klubowi, by jak najszybciej wydobył się z tarapatów. Nie wyobrażam sobie ligi bez Podhala – mówił trener GKS Tychy, Wojciech Matczak. Mądry człowiek wie, że słabość Podhala, nie daj Boże upadek, odbije się czkawką na dyscyplinie. Zdaje sobie sprawę, iż to kuźnia hokejowych talentów, która od wielu lat była i jest „producentem” oraz dostarczycielem hokeistów dla innych klubów. Tych, które z młodzieżą nie pracują. A jak się z nią pracuje, można zobaczyć śledząc rozgrywki młodzieżowe. Realizacja czarnego scenariusza jest tuż, tuż. Z czego tu się cieszyć?

Ktoś powie, dramatyzujesz. Spadek do pierwszej ligi, nie jest tragedią i będzie podawał przykład oświęcimskiej Unii, która powstała jak Feniks z popiołów. Zgoda, ale Nowy Targ to specyficzne miasto. Tutaj nikt nie gra w jednej drużynie, w dodatku miasto bez wielkiego przemysłu, a tym samym sponsorów. Był Wieńczysław Kowalski, Wiesław Wojas, którzy wspierali wizytówkę regionu. Wojasa nikt nie szanował, rzucano mu kłody pod nogi. Lodowisko nie było na czas zamrożone i trzeba było nabijać kabzę Słowakom, by przygotować się do sezonu. Nie można się dziwić, że chłopisko miało już dość przeszkód i powiedziało – pass. Po czymś takim znajdzie się kolejny darczyńca, który uratuje Podhale?

Podhale po upadku kombinatu obuwniczego, głównego patrona klubu w latach największej świetności, stało się trudnym i nielubianym dzieckiem. Niby kocha go połowa Nowego Targu (referendum), ba regionu, tyle, że okazać to uczucie potrafi raz w tygodniu niespełna tysiąc ludzi. Jak na blisko 40 -tysięczne miasto, to wynik żałosny.

Muzeum to nie jest miejsce dla hokeja. Tradycja, historia, piękna przeszłość są ważne, ale liczy się teraźniejszość. A w ostatnich latach jest tylko źle albo…gorzej. Poprzednie lekcje były kosztowne, ale nie zostały wystarczająco mocno zapamiętane. Znów nie odrobiono lekcji i znów Podhale wisi na krawędzi.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama