07.02.2012 | Czytano: 954

Przed Tychami, spotkanie w ratuszu

- Czy zagramy w Tychach? Nie wiem. Jeśli drużyna tak zdecyduje, to zostaniemy w domach – zapowiadał kapitan Podhala, Rafał Dutka. Była groźba, że górale nie pojadą na Śląsk. Na szczęście skończyło się tylko na groźbach.

W Nowym Targu po ostatnich wydarzeniach wrzało nie tylko w klubowych korytarzach. We wtorek o 8 rano trener Jacek Szopiński, wspomniany kapitan i Jarek Różański byli u burmistrza. Spotkanie zorganizowali m.in. byli hokeiści, a obecnie radni – Jacek Kubowicz i Marek Batkiewicz.

- Doszliśmy do porozumienia z zawodnikami – informuje Jacek Kubowicz. – Pieniądze, które miasto obiecało wpłyną na ich konta najszybciej jak to jest możliwe. Miasto będzie robiło wszystko, by wywiązać się z zobowiązań. Poprosiłem graczy, by równie skutecznie naciskali na sterników klubu, aby swoimi kanałami załatwiali fundusze. Nie można liczyć li tylko na miasto, które obecnie jest w 80-90% sponsorem klubu. Wszystkie kroki działacze kierują do miasta. Nie jesteśmy urzędnikami, nie możemy nikomu nic rozkazać, ale możemy przyśpieszyć pewne procedury. Skąd wziął się problem? Po prostu źle zostały wypełnione wnioski przez klub, które, według informacji Marcina Jagły, zostały poprawione. Klub zwrócił się także o umorzenie środków, w wysokości 67 tys. złotych, bo wcześniej napisał wniosek o wynagrodzenie, a nie o stypendia. Fizycznie takiego wniosku nie dało się rozliczyć. Dzisiaj burmistrz był w Krakowie, ale jeszcze przed wyjazdem poświecił nam 30 minut, być może już jutro jego podpis zostanie złożony. Mają być też uruchomione dodatkowe środki z poprzedniego roku oraz z tego, nie ruszając stypendialnych pieniędzy. Nie zajmowaliśmy się przyszłością klubu, ale dniem dzisiejszym, dograniem sezonu. Zawodnicy zadeklarowali, że będą walczyć, by utrzymać ligę.

Rozeszły się pogłoski jakoby burmistrz Marek Fryźlewicz nie chciał rozmawiać z zarządem Podhala. – Spotka się z nim w przyszłym tygodniu, bo jest mnóstwo spraw do wyjaśnienia – wyjawia Jacek Kubowicz.

A co działo się na tyskim lodowisku? Gra górali falowała. Tyszanie chcieli jak najszybciej zapewnić sobie przewagę, by bez nerwów ( zapewne pamiętali katusze, jakie przeżywali w stolicy Podhala) spokojnie prowadzić grę. Zepchnęli gości do obrony i najwięcej pracy miał Rajski, który po zawirowaniach wrócił do bramki. Skapitulował tylko raz i Podhale zaczęło coraz śmielej atakować. Sytuacje miał Dutka, Różański (trafił w słupek) i Ziętara. Przyjezdni chyba zapomnieli, że nie mogą zbytnio zapędzać się pod bramkę Sobieckiego, bo wicemistrz kraju potrafi skontrować. O swojej nierozwadze szybko się przekonali, dając się skarcić Pasiutowi i Woźnicy. Ten ostatni potrzebował zaledwie 23 sekund, by wybawić Sulkę z odsiadywania kary.

Wydawało się, że gospodarze wysoko prowadząc nie będą się pastwili nad słabszym, tymczasem M. Kozłowski nie miał skrupułów i dwa razy ( w 21 i 25 min.) posłał krążek do nowotarskiej bramki. W międzyczasie górale grali w przewadze, ale nie oddali nawet strzału. Gdy chwilę później Galant podwyższył na 6:0, wydawało się, że górale zostaną rozbici. Tymczasem karny (podcięcie z tyłu w sytuacji sam na sam) zamieniony na bramkę przez Wielkiewicza, był sygnałem do zmiany scenariusza. Miejscowi kibice przecierali oczy ze zdziwienia, bo nagle, po kapitalnych zagrania pierwszej formacji gości, zrobiło się 6:4. Bardzo aktywny był Czuy. Najpierw sprawił, iż Sobecki nie zamroził krążka i Ziętara bez trudu ulokował go w bramce, a potem sam dwukrotnie znalazł sposób na pokonanie ostatniej instancji miejscowych.

Krzywa Podhala osiągnęła maksimum i w trzeciej tercji zaczęła opadać. Gospodarze atakowali, nowotarżanie przez 11 minut odpierali ich ataki, ale w drugiej połowie opór przybyszów spod Tatr został złamany. Gol Majkowskiego był przedniej urody, trafił z niebieskiej linii pod poprzeczkę, kończąc „zamek” założony przy grze w przewadze. Z drugiej strony Czuy trafił w słupek, a dobitka Różańskiego nie wpadła do pustej bramki.

- Nie wiem czy sytuacja organizacyjna nie odbija się na nas czkawką, bo zagraliśmy słabo – mówi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Graliśmy apatycznie, pierwszą tercję oddaliśmy za darmo. Może gdybyśmy coś strzelili, a okazje były, to byłby inny scenariusz. Drugą tercję rozpoczęliśmy od prezentów. W miarę dobrze zagraliśmy drugie 10 minut tej odsłony - rozbijaliśmy ataki rywala i wyprowadzaliśmy kontry. Były okazje na kolejne gole. Po stracie 7 bramki poddaliśmy się. Zabrakło odpowiedzialności. W dodatku Sulka dostał w żebra i w obronie zagrał Szumal, a w drugiej tercji wypadł Dutka, zdzielony kijem w rękę.

GKS Tychy – MMKS Podhale Nowy Targ 9:4 (3:0, 3:4, 3:0)
1:0 Woźnica (Bagiński) 4:23,
2:0 Parzyszek (Kotlorz, DaCosta) 14:10,
3:0 Woźnica (Csorich) 17:49 w przewadze,
4:0 M. Kozłowski (Pasiut) 21:00,
5:0 M. Kozłowski (Parzyszek) 24:07,
6:0 Galant (Witecki) 25:23,
6:1 Wielkiewicz 26:43 karny,
6:2 Ziętara (Czuy, Różański) 29:07,
6:3 Czuy (K. Kapica) 31:03,
6:4 Czuy (Sulka) 34:12,
7:4 DaCosta (Parzyszek) 51:36,
8:4 Majkowski ( Galant) 56:07 w przewadze,
9:4 DaCosta ( M. Kozłowski) 57:30.

Sędziowali: Marczuk – Szachniewicz, Moszczyński (Toruń).
Kary: 4 – 6 min.
Widzów 1200.

Tychy: Sobecki – Csorich, Wanacki, Woźnica, Pasiut, Bagiński – Sokół, Kotlorz, DaCosta, Parzyszek, M. Kozłowski – Ciura, Jakeš, Banachewicz, Galant, Witecki – Majkowski. Mejka, Przygodzki, Sośnierz. T. Kozłowski. Trener Wojciech Matczak.
MMKS Podhale: Rajski – K. Kapica, Sulka, Różański, Czuy, Ziętara – W. Bryniczka, Łabuz, Kmiecik, Neupauer, Michalski – R. Mrugała, Dutka, Bomba, Wielkiewicz, Jastrzębski – Landowski, Szumal. Trener Jacek Szopiński.

Stefan Leśniowski

 

Komentarze







reklama