06.02.2012 | Czytano: 964

Okrągły stół ratunkiem dla Podhala?

Oświadczenie zarządu MMKS Podhale Nowy Targ, iż po zakończeniu rozgrywek poda się do dymisji, zbulwersowało i podzieliło nie tylko sportowe środowisko. Oliwy do ognia dolał protest hokeistów, którzy przystąpili do potyczki z Unią z 5-minutowym opóźnieniem.

Sprawa jest o tyle ciekawa, że jeszcze kilka dni wcześniej miasto z klubem wydało wspólne oświadczenie, że są kochającym małżeństwem do końca świata i dzień dłużej. Skąd ta nagła zmiana?

- Łatwo wytłumaczyć – mówi prezes, MMKS Podhale, Mirosław Mrugała. – Przed tygodniem wydawało się, że jesteśmy w stanie pozyskać obiecane przez miasto środki. Trudno było się kopać z kimś, kto wyciąga obiecaną kasę. Tymczasem po oświadczeniu zostaliśmy odrzuceni w czasie. Są pewne granice wytrzymałości i w piątek one pękły. Decyzję podjął cały zarząd z powodu braku płynności finansowej. Dlaczego wybrana została taka procedura? By nie zachwiać działalności klubu i dać czas na zastanowienie się, nie tylko hokejowemu środowisku, jak klub ma funkcjonować. Forma działalności zawsze będzie taka sama. Środków mało było, mało jest i nic nie wskazuje na to, by było ich więcej. W myśl statutu, gdybym sam podał się do dymisji, zablokowałbym działalność klubu, co najmniej na miesiąc. Robiliśmy tyle na ile pozwalał zapał i starczyło sił do społecznej pracy. W nadchodzącym tygodniu dojdzie do zebrania i podejmiemy decyzję, co do dalszych kroków i zwołania „walnego”.

Nie był zaskoczony decyzją zarządu kapitan „Szarotek”, Rafał Dutka.

- Zaskoczony byłem jedynie wspólnym oświadczeniem klubu z miastem, ale wydaje mi się, że klub podpisał je pod presją – mówi. – O dymisji byliśmy poinformowani. Trudno się dziwić, bo nie wiemy, kiedy obiecane pieniądze z miasta do nas dotrą. Od trzech miesięcy nie mamy pieniędzy. Ostatnio 1600 złotych dostaliśmy w listopadzie. Jak tu żyć? Płacimy cenę za przywiązanie do barw klubowych. Dla mnie koszulka z szarotką, to świętość. Myślałem, że zawsze będą w niej grał. Krzywo patrzyłem na tych, co odeszli. Dzisiaj widać, że dobrze zrobili. Byliśmy w ubiegłym tygodniu u pana Jagły. Obiecywał, że pieniądze zostaną przelane. Nie zostały. Nie obwiniam burmistrza, bo w końcu ma ludzi, którzy powinni wykonywać jego polecenia. Ludzie w referendum zagłosowali, za hokejem. Nie wiemy, dlaczego pieniądze nie trafiają do nas. Przecież musimy, za coś żyć. Mamy trzech hokeistów w Radzie Miasta, znają problem od podszewki, bo sami kiedyś borykali się z podobnymi problemami, ale teraz nie rozumieją naszej sytuacji. Na razie nie odczuwamy żadnej pomocy z ich strony. Kubowicza bardziej interesuje chodnik do MacDonalda niż my. Jesteśmy goli i weseli, na szczęście niektórzy z nas mają pracujące żony i mogą nas utrzymać. Nie jestem zaskoczony dymisją zarządu. Wiesza się na nich psy. Trudno się dziwić, bo do nich zgłaszamy się po pieniądze. Koledzy już poszukują pracy.

Sumę 111.450 zł brutto stypendiów za osiągnięcia sportowe przyznał dwudziestu dwóm hokeistom MMKS Podhale Nowy Targ burmistrz Marek Fryźlewicz. Podpisał on już stosowne zarządzenie. Stypendia zostały przyznane na okres od lutego do kwietnia i w tym okresie będą wypłacane – tej treści komunikat pojawił się na stronie Urzędu Miasta.

- Stypendia od października zostały wypłacone zgodnie z umową i w terminie – przekonuje wywołany do tablicy radny z komisji sportu, były hokeista, Jacek Kubowicz. – Rok budżetowy w mieście zamknął się 31 grudnia i na nowy rok w budżecie uchwalona została kwota 250 tys. złotych. Do 15 stycznia składano nowe wnioski i komisja je rozpatrzyła. Klub jest od tego, żeby zorganizować pieniądze dla zawodników. Szukać sponsorów. Inny budżet ma klub, a inny miasto. Jeśli zawodnik ma w kontrakcie 3 tys. złotych, a dostał stypendium z miasta w wysokości 1700 złotych, to resztę jest mu winny klub, który, okazuje się, nie jest w stanie zdobyć tych pieniędzy. Miasto wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Pieniądze za grudzień zostały przelane. Decyzja zarządu mnie zaskoczyła. To temat zbyt gorący, by go komentować. Nie kontaktowałem się z nikim z komisji sportu. Myślę, że w tygodniu spotkamy się i trzeba będzie wypracować jakąś alternatywę. Nie wiem o żadnym gabinecie cieni, który czyhałby na stołki obecnej władzy. Jestem dobrej myśli i wierzę, że znajdą się ludzie, którzy poprowadzą klub.

- W jakimś stopniu ta informacja mnie zaskoczyła – mówi trener „Szarotek”, Jacek Szopiński. – Sytuacja finansowa klubu jest bardzo trudna. Są duże zaległości wobec wszystkich. Kwota, która miała wpłynąć z miasta, nie wpłynęła. Jeśli miasto utożsamia się z hokejem, który jest wpisany w historię miasta i regionu, to musi zająć konkretne stanowisko. Zdecydować, co dalej.

Miasta broni olimpijczyk Andrzej Słowakiewicz i proponuje powołanie okrągłego stołu. - Nie można wrzucać kamienia tylko do ogródka miasta – mówi. – Trzeba samemu się uderzyć w piersi, wziąć odpowiedzialność na siebie. Przecież chcieli rządzić klubem, nikt ich na siłę nie pchał. Burmistrz trzy razy już podawał pomocną dłoń klubowi. Szkoda, że decyzja podjęta została w takim momencie. W końcówce sezonu zawodnicy i miasto zostali postawieni pod murem. Chyba, że to jest celowe działanie. Potrzebny jest okrągły stół, bo klub nie może funkcjonować na obecnych zasadach. Problemy dotyczą nie tylko pierwszej drużyny. Nie ma klas naborowych, brak zawodników w juniorach, walkowery, zagrożenie brakiem żaków starszych w finałach mistrzostw Polski i tylko jeden zawodowy trener. Jestem dobrej myśli, jeśli chodzi o przyszłość hokeja w Podhalu. Byłem już w gorszych sytuacjach. Jest krąg ludzi, który nie zostawi klubu na pastwę losu.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama