03.02.2012 | Czytano: 1618

Hokejowy styczeń w pigułce

Styczeń miał być miesiącem nadziei dla hokeistów Podhala. Mieli wreszcie odbić się od dna, wyprzedzić torunian w walce o lepszą pozycję w play out. Barometr podskoczył, albo nie na tyle, by być w pełni usatysfakcjonowanym.

Górale wreszcie wygrali z drużyną z pierwszej piątki. Pokonali Cracovię, w dodatku na jej lodowisku, ale jedna jaskółka wiosny nie uczyniła. Nowotarżanie stoczyli wyrównane pojedynki z JKH, Tychami czy Sanokiem, ale prawdą jest, iż stracili zwycięstwa w nieodpowiedzialny sposób, w ostatnich sekundach.

- Musimy pracować nad własnym stylem gry. Wygląda na to, że lepiej czujemy się w grze z kontry z lepszymi zespołami. Musimy uporządkować swoją grę, bo z drużynami nam równymi nam nie idzie – mówi Piotr Kmiecik.

- Barometr podskoczył, ale nie wygrzebaliśmy się z ostatniego miejsca, a taki był plan na styczeń – mówi ekspret Jacek Kubowicz. – Niemniej zbliżyliśmy się do torunian na jeden punkt. Ostatni pojedynek z tym zespołem wlał w nasze serca iskierkę nadziei. Równocześnie potwierdził, iż tabela nie kłamie i są to dwa najsłabsze teamy w lidze. Prawdopodobnie między sobą wyłonią spadkowicza. Wtorkowe zwycięstwo na pewno podbuduje chłopaków, uświadomi im, że można ograć torunian. Przykro to mówić, ale najprawdopodobniej będziemy walczyć o utrzymanie. W ubiegłym sezonie wśród dziesięciu drużyn uplasowaliśmy się w środku stawki, teraz pozostałe zespoły są zdecydowanie lepsze, nawet Zagłębie.

W styczniu nie poprawiła się w drużynie sytuacja kadrowa. Dawniej byłoby nie do pomyślenia, by w Podhalu brakowało zawodników, by trener z trudem miał do dyspozycji 14-15 hokeistów. Nie dokonano żadnych transferów w ostatnim okienku transferowym. Włodarze nie zaryzykowali.

- Zaryzykowaliśmy w poprzednim sezonie, zajęliśmy lepsze miejsce, ale zobowiązania ciągną się za nami. To jest stąpanie po bardzo kruchym lodzie. Ryzykować, to narażać ludzi, a ich wytrzymałość, też ma swoje granice. Uważam, że jeden zawodnik nie zmieniłby oblicza drużyny. Niekoniecznie również widownia powiększyłaby się. W sezonie, kiedy spółka sięgała po mistrzostwo, też nie było tłumów, pojawiły się w momencie możliwości zdobycia mistrzowskiego tytułu – mówi prezes MMKS Podhale, Mirosław Mrugała.


Cudze chwalicie
Sanok, po obronie Pucharu Polski, jest na najlepszej drodze do sięgnięcia po drugą koronę w sezonie. Sanoczanie znowu byli najlepsi w miesiącu. Wypracowali sobie znaczną przewagę nad grupą pościgową i spokojnie przyglądają się jak ta się „kosi”, by znaleźć w play off. Dla kibiców z Podhala, sukcesy sanoczan to powód do dumy. Są zasługą trenera z nowotarskim rodowodem, Marka Ziętary. Młody ambitny szkoleniowiec, zaryzykował, podjął się, po raz pierwszy, samodzielnej pracy i pod jego kierunkiem sanoczanie prezentują się wyśmienicie. - Nie mogłem przez całe życie chować się za plecami starszych kolegów – stwierdził, obejmując posadę.

Znalazł wspólny język z chłopakami, a nie było trudno, bo w zespole ma górali, z którymi pracował, doprowadzając ich z Milanem Jančušką do mistrzostwa Polski. Już wtedy na jego warsztat pracy zwrócili uwagę fachowcy. Przede wszystkim zaimponował niesamowitym zaangażowaniem, poświęceniem i analizą gry rywali. To on zostawał z młodymi chłopakami po treningu i uczył ich wygrywania bulików, rozwiązywania zawiłych zagadek na lodzie. To on wreszcie potrafił żyć w boksie, ale jednocześnie równoważyć temperament Słowaka.

Cudze chwalicie, swego nie znacie – tak można powiedzieć nie tylko o nim, ale także o Wojciechu Matczaku. Nowy - stary trener GKS Tychy od ponownego objęcia posady przegrał tylko jeden meczu w regulaminowym czasie. W jego CV jest tytuł mistrza kraju z tyszanami. To niezwykle ciekawy człowiek, który imponuje swoimi wypowiedziami i kulturą na konferencjach prasowych. Nie owija w bawełną, mówi, co mu na sercu leży. To jest kolejny przykład polskiej myśli szkoleniowej. Okazuje się, że nie wszystko, co zagraniczne, błyszczy złotem. Dlatego ściskam kciuki za obu wspomnianych panów, by dotarli do finału. A w nim… No cóż serce górala, mam nadzieję, że Wojtek mi wybaczy, bije dla krajanów.


Najlepsza drużyna – Ciarko Sanok
Bilans miesiąca: 25 pkt. ( 7/2 zwycięstw – 1 porażka); stosunek bramek 54-27.

- Marek Ziętara i nowotarski zaciąg idzie jak burza. Są tam nasi chłopcy i trzeba im kibicować – zachęca Jacek Kubowicz. – Stabilny skład, dobrze dysponowany bramkarz, stabilizacja finansowa, dobra organizacja – to wszystko składa się na sukces. Zawodnicy mogą skupiać się tylko na zawodowych obowiązkach.


Najsłabsza drużyny – Nesta Toruń
Bilans: 4 pkt. ( 1 zwycięstw – 8/1 porażek) stosunek bramek 22-58.

- Można się tylko dziwić jak ten zespół zdołał urwać punkty Sanokowi i Tychom. Skąd u niego aż 22 punkty, bo w Nowym Targu zaprezentował się kiepściutko – twierdzi Jacek Kubowicz.


Barometr do góry
1. GKS Tychy [ średnia punktów 1,00 listopad/grudzień - 1,9 w styczniu]
2. MMKS Podhale [0,22– 0,8]


Barometr w dół
1. Cracovia [2,14– 1,7].
2. JKH Jastrzębia [1,77 – 1,5] i Zagłębie [1,37 – 1,1]



Najlepszy bramkarz – Przemysław Witek (Unia)
Bilans: 4 zwycięstwa, 1 porażka; ilość puszczonych goli – 11; średnia na mecz 2,2.

- Spore zaskoczenie, ale statystyki nie kłamią. Złapał formę. Rywalizują o miejsce w bramce z Krzyśkiem Zborowskim. Trenerzy widocznie testują przed play off, na kogo postawić – ocenia Jacek Kubowicz.



Najlepszy obrońca – Miroslav Zatko (Unia)
Bilans: 10 spotkań, 10 pkt. (3 gole + 7 podań), 20 min. kar.

- Solidny obrońca, od dłuższego czasu przymierzany do drużyny narodowej. Jednak formalności z otrzymaniem polskiego paszportu przeciągają się. Potrafił uderzyć z niebieskiej linii, ma przegląd sytuacji, a doświadczenie pomaga mu w rozwiązywaniu lodowych zawiłości – wystawia cenzurkę Jacek Kubowicz.



Najlepszy napastnik – Leszek Laszkiewicz (Cracovia)
Bilans: 10 spotkań, 16 pkt. ( 9 goli + 7 podań), 6 min. kar.

- Można powiedzieć tradycyjnie jest najlepszy na tej pozycji. Jest jak markowe wino, im starsze, tym lepsze. Może w tym miesiącu nie błyszczał takim blaskiem jak w poprzednich, ale potrafi punktować i decydować o losach zespołu – mówi Jacek Kubowicz.



Objawienie – Kelly Czuy (Podhale)
Bilans: 10 spotkań, 15 pkt (6 goli + 9 podań), 6 min. kar.

- Kibice musieli długo czekać, by Kelly wrócił do dyspozycji sprzed roku. Wtedy jednak do sezonu przygotowywał się w Czechach, a teraz przyjechał kompletnie nieprzygotowany. Minęły aż cztery miesiące, by można było go wyróżnić – analizuje Jacek Kubowicz.


Rozczarowanie – Joel Lenius (Cracovia)
Bilans: 10 spotkań, 1 gol, 27 min. kar.

- Potężne rozczarowanie – twierdzi ekspert. – Zaczynał na obronie, przesunięty został do ataku, a jego dorobek to tylko jeden gol. Podobny był w poprzednim miesiącu. Jak na obcokrajowca, to mizerniutki dorobek. Polityka transferowa w Cracovii jest naprawdę dziwna. Dziwię się, że nie został upłynniony w grudniowym okienku transferowym.


Superatak - 40 punktów
Jarosław Różański ( 10 meczów, 13 punktów, 3 gole, 10 podań) – Kelly Czuy (10 spotkań, 15 pkt., 6 goli, 9 podań) – Piotr Ziętara (10 meczów, 12 pkt., 8 goli, 4 podania).

- To ci niespodzianka – twierdzi Jacek Kubowicz. – Cała trójka decydowała o obliczu zespołu. Świetnie wkomponował się Ziętara, który musiał przejść testy, by udowodnić swoją przydatność dla zespołu. Umie znaleźć się pod bramką, szuka krążka, a często „guma” jego szuka, bo podania partnerów są idealne i pozostaje mu tylko dokładać łopatkę kija.


Wyczyny miesiąca

  • Najszybciej zdobyty gol od rozpoczęcia meczu – 51 sekundzie – Malasiński (Sanok) w meczu z Zagłębiem (24.1)
  • Dwa najszybsze gole zdobyte przez jednego gracza – 14 sekund – Piotrowski (Cracovia) z Zagłębiem (15.1).
  • Trzy najszybciej zdobyte gole – 85 sekund – Mermer, Mojžiš, Gruszka (Sanok) z Toruniem (6.1).
  • Najszybsza odpowiedź na gol rywala – 12 sekund – Dzięgiel (Toruń) na bramkę Tabačka z Unii (24.1).
  • Najszybsza odpowiedź dwoma golami – 328 sekund – Wróbel i Bomastek (Toruń) z 0:2 na 2:2 z Tychami (8.1).
  • Najszybszy hat trick – 945 sekund – Piotrowski (Cracovia) z Zagłębiem (15.1).
  • Najszybciej zdobyty gol w podwójnej przewadze – 40 sekund – Golec (Zagłębie) z Tychami ( na ławce przebywali: Gwiżdż i Šimiček). (13.1).
  • Najpóźniej zdobyty gol w regulaminowym czasie, nie doprowadzający do dogrywki – 59 min. 51 sekundzie – Zapała (Sanok z Podhalem (22.1) i Neupauer (Podhale) z Toruniem (31.1).
  • Najpóźniej zdobyty gol doprowadzający do dogrywki – 59 min. 51 sekunda – Urbanowicz (JKH) z Podhalem (13.1).
  • Najpóźniej zdobyty gol do pustej bramki – 60:00 – Twardy (Zagłębie) z Podhalem (27.1).
  • Najwięcej goli w jednym meczu – 4 – zdobył Neupauer z Podhala w meczu z Toruniem.
  • Najwięcej asyst w jednym meczu na swoim koncie zaliczył Řiha (Unia) – 5.
  • Najwięcej punktów w meczu – 5 – zdobyli: Řiha (0+5), Naupauer (4 + 1) i Piotrowski (3+2).
  • Najkrótsza dogrywka – 148 sekund – zakończył ją Bordowski (JKH) z Zagłębiem (8.1).
  • Najdłuższa dogrywka – 4 minuty i 42 sekundy – Zapała (Sanok) zdobył wtedy rozstrzygającego gola z JKH (31.1).
  • Najwięcej kar w meczu – 136 minut zarobiły zespoły z Sanoka ( 64) i Torunia (72) (6.1).
  • Najkrótsza kara – 5 sekund – JKH – Tychy (24.1)
  • Najwięcej minut na ławce kar – 52 – przesiedział Dronia z Sanoka.
  • Najwięcej minut kar w jednym meczu – 31 – złapał Porębski z Torunia.
  • Najszybsza zmiana bramkarza – po 9 minutach i 55 sekundach Plaskiewicz został wymieniony przez Witkowskiego (Toruń). (6.1).

Liczby miesiąca
42 – tyle minut z powodu awarii rolby trwała przerwa pomiędzy drugą i trzecią tercją meczu Unia – Tychy (27.1).
60 – tyle strzałów (najwięcej) obronił Plaskiewicz (Toruń) z Cracovią (13.1).
88 – tyle dni czekali kibice Podhala na przerwanie fatalnej serii 17 porażek z rzędu ( 30.10 – 21.1). Seria została niespodziewanie przerwana z Cracovią (24.1.12).
107 – tyle dni (od 25.9.2011) czekali toruńscy kibice na wygraną w Toruniu z pełną pulą punktów. Stało się to 10.1 2012 z Podhalem.
123 – tyle dni czekali kibice Podhala na zwycięstwo swoich ulubieńców z pełną pulą punktów u siebie. 30. 9. 2011 r. „Szarotki” po raz ostatni wygrały z Toruniem (3:2) na własnej tafli. 31.1. 2012 r powtórzyły wyczyn z hokeistami z grodu Kopernika.
154 – tyle sekund mieli oświęcimianie z Tychami możliwość gry w pięciu na trzech pod koniec II tercji i…nic (27.1).
494 – tyle dni (od 21.9.2009) czekali kibice Unii na ligowe zwycięstwo nad Cracovią (8.1).
1151 – tyle minut karnych (bez technicznych) nałożyli sędziowie na hokeistów. Najwięcej – 201 min. – na zawodników z Torunia; najmniej – 106 na graczy Podhala.


Sukces miesiąca
Udane powroty po kontuzji Adriana Parzyszka, Romana Šimička i Grzegorza Pasiuta w meczu z Unią. Ten ostatni był najskuteczniejszy – zdobył dwa gole, przy jednym „maczał palce”. (6.1).

Mistrz Polski – Cracovia - walczący o awans do strefy medalowej, nieoczekiwanie nie sprostał ostatniemu w tabeli MMKS-owi Podhale Nowy Targ, u siebie. Osłabieni kontuzjami i chorobami goście ( bez siedmiu podstawowych zawodników) w 17-osobowej kadrze znalazło się aż 11 młodzieżowców, w tym trzech juniorów młodszych.


Porażki miesiąca
Dymisja Jacka Płachy. Nie zdołał zaszczepić wzorów z DEL w tyskim zespole. Pożegnał się z nim po porażce z Zagłębiem (2:4), a pieczę nad zespołem przejął Wojciech Matczak. – To było jedyne rozsądne wyjście z sytuacji, bo Wojtek zna hokeistów i bywał na każdym meczu – usadawiał dyrektor sportowy spółki Tyski Sport, Karol Pawlik.

Matczak w meczu z Sanokiem w protokole nie widniał, jako trener, tylko kierownik techniczny, bo nie posiada stosownej licencji. Podobna sytuacja spotkała trenera Unii, Charlsa Franzena. (14.1).


Wstydliwe zdarzenia
W 33 minucie Tabaček zderzył się z Rašką. Sędzia Pachucki zamiast odgwizdać faul, puścił grę bez gwizdka, którego użył dopiero po celnym strzale Řihy do pustej bramki. A co najważniejsze, nakazał wznowienie gry w tercji neutralnej – Jerzy Dusik w Sporcie o meczu Unii z Cracovią. (8.1).

 

Sebastian Kryś ze swoimi kompanami na linii znowu dał pokaz nieudolności i…słabego wzroku. Nie pierwszy zresztą raz. Sędziowie są jednak inaczej traktowani niż pracownicy innych branż. Gdyby ktoś wykonywał źle robotę, to zostałby zwolniony przez pracodawcę. Kryś jednak musi mieć mocne plecy u Waldemara Matuszaka, bo ten kompletnie nie reaguje na jego wpadki. Kolejne odnotowano mu podczas meczu JHK Jastrzębie – Ciarko Sanok.

„ Podejmował dziwne werdykty, krzywdząc oba zespoły. Najlepszego popołudnia nie mieli również jego asystenci – Grzegorz Klich i Marek Wieruszewski. Największą bolączką tercetu rozjemców był słaby wzrok przy rozpoznawania zawodników! Pierwsze dwie bramki dla gospodarzy zapisali mianowicie na konto Adriana Labrygi i Tomasza Kulasa, chociaż nie było żadnych wątpliwości, że ich autorami są Mateusz Danieluk i Filip Drzewiecki. Dopiero interwencja drugiego trenera JKH, Jacka Chrabiańskiego, przy stoliku między pierwszą i drugą tercją spowodowała naniesienie poprawek w meczowym protokole.

Trzecią bramkę dla Ciarko ewidentnie strzelił Krystian Dziubiński, na dodatek po solowej akcji, więc wątpliwości nie powinno być żadnych. Tymczasem w protokole zawodów, jako autor gola figuruje Sławomir Krzak. „9” (Dziubiński) i „91” (Krzak) na plecach, to przecież żadna różnica…

W ekipie Jastrzębia cały mecz grał Tomasz Pastryk, który zastąpił kontuzjowanego Mateusz Bryka. W pomeczowym protokole daremnie jednak szukać nazwiska „Pastora”, bo jest w nim – Bryk. Panowie sędziowie- litości! Gdzie jakaś rzetelność i sumienność?” – pyta katowicki Sport, ręką piszącego Bogdana Nathera.

Dodajmy. Jak można robić statystyki, skoro w protokołach jest masa błędów. PZHL w ubiegłym sezonie szczycił się porozumieniem z kanadyjską firmą, która miała profesjonalnie prowadzić ligowe statystyki. Nie robi tego, ale trudno od niej wymagać rzetelności, skoro protokoły robione są na kolanie. Który to mamy wiek? Niech ktoś przypomni…

 

Potyczki Unii z Tychami, co sezon dostarczają dodatkowych emocji. W poprzednim sezonie pojedynek trwał…53 dni, bo został przerwany 29 października z powodu użycia gazu pieprzowego i dokończony 22 grudnia. Tym razem przeciągnął się „tylko” o 42 minuty. Powodem była awaria rolby między drugą a trzecia odsłoną. (27.1.)


Cytaty miesiąca
Przeszliśmy drogę z piekła do nieba, a potem z nieba do piekła – Mariusz Kieca, po meczu z Tychami. (8.1)

To, co mówiliśmy na przedmeczowej odprawie, zostało w szatni i co gorsza dotyczy to wszystkich 22 zawodników – Jaroslav Lehocky, po klęsce w Sanoku (6.1).

Mieliśmy większą siłę rażenia – Grzegorz Pasiut po wygranej potyczce z Unią (6.1).

Rywale grali agresywnie, a my zbyt bojaźliwie – Tomasz Piątek, po porażce z Tychami (6.1).

Waliliśmy trochę głową w mur i nic dobrego z tego nie wyszło. Przegraliśmy przez nasze frajerstwo – Adam Bagiński po przegranej z Zagłębiem (13.1).

Ostatni krążek poza lodowiskiem – dramatyczny apel spikera na krakowskim lodowisku, domagający się dostarczenia czarnych kauczukowych przedmiotów do gry. (15.1).

Staramy się, ale na tyle nas stać. Nawet, gdyby ktoś nam dał milion dolarów, to nie sadzę, byśmy lepiej grali – Tomasz Rajski (19.1).

Cóż z tego, że zbieramy dobre recenzje, ale nie ma z tego punktów. Za to coraz większa „sprężarka” – kapitan JKH, Maciej Urbanowicz, po przegranym meczu z GKS Tychy. (24.1).

Długo pracowaliśmy nad tym, żeby zawodnicy uwierzyli, iż nie są słabi – Jacek Szopiński, po sensacyjnej wygranej w Krakowie. (24.1.).

Dostarczyliśmy tlen góralom. Myśmy mieli grać spokojnie i czyhać na błędy, a sami nadzialiśmy się na kontruderzenie – Tomasz Jaworski po przegranym meczu z Podhalem (31.1.)

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama