24.01.2012 | Czytano: 953

Brak dyscypliny z braku sił

Hokeiści Podhala przegrali kolejne dwa mecze. Tym razem nie pastwiłbym się nad nimi, bo osiągnięte wyniki były niezłe. Przegrali po zaciętej walce zarówno z tyszanami jak i Sanokiem – zaczyna komentarz o występie „Szarotek” nasz ekspert, Jacek Kubowicz.

Z kibicowskiego punktu widzenia mecze były zacięte, dostarczyły sporo emocji, a wynik był sprawą otwartą do ostatnich sekund. Niemniej powinniśmy z tych spotkać wyjść bogaci minimum o trzy punkty. Niestety obeszliśmy się smakiem. Biednemu jednak wiatr w oczy duje, bo tak to można nazwać, jeśli to, co się wypracowało przez cały mecz, traci się w ostatnich 9 sekundach pojedynku. Brak nowotarżanom dyscypliny w decydujących fragmentach meczu. Łapią kary. W Sanoku jedną tercję przesiedzieli na ławce kar. Lider takich okazji nie puszcza płazem. Chwała chłopakom, że podjęli walkę, że zdobyli sześć goli w jaskini lwa, ale żadnych wymiernych korzyści z tego nie osiągnęli. Znowu zjeżdżali z lodowiska pokonani. Czy sędzia skrzywdził górali? Dziwna to była sytuacja. 40 sekund przed końcem nakłada się kontrowersyjną karę. Rozumiem, że gdyby to był ewidentny faul, komuś urwało nogę lub głowę, to sędzia miałby czyste sumienie. Ten jednak sytuację inaczej zinterpretował. Z opinii zawodników Podhala wynika, że czują się skrzywdzeni. Ale cóż robić, taki jest sport.

Tylko, że to nie pierwszy taki przypadek nowotarskiej drużyny w końcówkach meczu. Pamiętamy potyczkę z Jastrzębiem. W niej również 9 sekund przed końcową syreną rywal pozbawił nas trzech punktów, a w dogrywce jeszcze jednego. W niej znowu była kara i…jak zwykle wykorzystana przez rywala.

Trzeba się zastanowić, czy brak odpowiedzialności nie wynika z braku sił. Podhale od dłuższego czasu wychodzi na lód w sile 12-14 ludzi. Nikt do drużyny nie doszedł, a jedynie ubywa z powodu chorób czy kontuzji. Jeśli przez 20 minut gra się w czwórkę, to nie trzeba być wielkim znawcą, by stwierdzić, iż tych sił nie jest w nadmiarze. Tym bardziej, iż w osłabieniach trener korzysta tylko z tych samych ośmiu zawodników. Nie wpuszcza na lód młodzika czy juniora młodszego, ale mu się nie dziwię. Zbyt wielka odpowiedzialność.

Sanok ze swoim potencjałem podszedł do outsidera na luzie. Trener Marek Ziętara stwierdził, iż jego podopieczni byli mało skoncentrowani i już przed pierwszym gwizdkiem wygrali. Takie podejście nieraz kończyło się tragicznie dla faworyta. Tym razem rzutem na taśmę uratował skórę. Po poprzednich wysokich z nami wygranych, w tym rekordowej 13:1, lider nie zgrał na sto procent. Trudno mi zrozumieć, że w tak okrojonym składzie Podhale jest tak dobre, a lider tak slaby. Odrobny w tym meczu był przyjacielem górali. W pierwszej tercji na siedem strzałów, przepuścił do bramki cztery krążki. Raz asystował, przy golu W. Bryniczki.

Na wyjedzie „Szarotki” zdobyły sześć goli i nie wygrały. U siebie z Tychami ani razu nie zapaliły czerwonego światełka za plecami Sobeckiego. Inna rzecz, że razem z Rajskim byli pierwszoplanowymi postaciami meczu. Stąd rezultat typowo piłkarski. W tym meczu wystarczyło Podhalu zdobyć jednego gola, by dopisać do tabeli jeden punkt. Gra tyszan nie przypadła mi do gustu. Zdziwiłbym się, gdy w takiej dyspozycji grali o medale. Niemniej jest bardzo ciasno w okolicach 4-5 miejsca i 1-2 mecze mogą wiele zmienić.

Do torunian 19 - krotni mistrzowie kraju tracą siedem punktów, ale nie można zapominać, iż nowotarżan czekają jeszcze dwa spotkania z Zagłębiem i jedno z hokeistami z grodu Kopernika. Żyjemy jeszcze nadzieją, że uda się opuścić ostatnie miejsce.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama