04.01.2012 | Czytano: 1008

Na oczach Mrugały i burmistrza (+ video)

AKTUALIZACJA VIDEO !! Czterokrotny mistrz kraju (ostatni raz bardzo dawno temu, bo w 1976 roku), pięciokrotny triumfator Pucharu Spenglera, w dodatku od niedawna prowadzony przez świetnie znanego w naszym kraju Andrieja, Sidorenko, który święcił triumfy w Polsce z oświęcimską Unią, przyjechał do Popradu.

Przejął ster najsłabszej drużyny z Moskwy w KHL od Františka Hossy, który prowadził Spartaka kilka spotkań po zdymisjonowaniu Wiktora Paszkalina. Sidorenko od razu zrobił porządek w szatni. Kilku graczom podziękował za grę, która pozostawiała wiele do życzenia. Wśród wyrzuconych graczy znalazła się słowacka legenda z Nitry Jozef Stümpel oraz Marcel Hossa. Pozostało w „Gladiatorach” dwóch graczy słowackich - Ivan Baranka i Štefan Ružička. Moskwiczanie są bardzo aktywni w wymianach graczy. Wymienili kapitana Olega Piganowicza do Amuru Chabarowsk za prawo wyboru w piątej turze draftu juniorów 2012 w KHL. Szybko jednak zrezygnowali z wyboru, oddając go Sybirowi Nowosibirsk za obrońcę Walerija Pokrowskiego. Z Sokołu Krasnojarsk (WHL) przyszedł Georgij Szangin.

W „Lwach” również doszło do trzęsienia ziemi w ostatnich dniach Starego Roku. Zrezygnowano z czterech graczy, w tym z reprezentanta Słowacji, byłego gracza NHL, Ladislava Nagya. Jego los podzielili: Tomaš Klouček, Stanislav Balan i Peter Ölvecky.

- Zostałem zaskoczony, tym, co się stało – mówi Ladislav Nagy. – Nigdy nic takiego mnie nie spotkało w karierze. Byłem na rozmowie z menedżerem klubu Sergiejem Sosznikowom, który chciał mi dać 25% z kontraktu. Powiedziałem, że o tym poinformuje mojego agenta, tymczasem na drugi dzień zerwano ze mną kontrakt. Menedżer stwierdził, iż mi nic nie jest po wstrząśnięciu mózgu z Atlant, że symuluję zranienie. Dwóch lekarzy potwierdziło mój uraz. Tej sprawy tak nie zostawię, rozwiąże ją sąd.

Miejsce zwolnionych zajmą gracze w MKHL, Tatrzańskich Wilków – Bohuš Jank i Jarko Sekač, którzy aktualnie przebywają w Kanadzie, uczestniczą w mistrzostwach świata młodzieżowców.

Był też nowotarski akcent. W skayboxie wykupionym przez Wiesława Wojasa, z nim i Aleksandrem Bukańskim zasiedli obecni włodarze Podhala, z prezesem Mirosławem Mrugałą na czele oraz burmistrzem Markiem Fryźlewiczem. Nowotarscy fani obecni w Popradzie byli przekonani, że do MMKS-u wreszcie dotarła transza z pokaźną sumką, bo też skaybox kosztuje 2500 euro na mecz. – Złapali bogatego wujka za rogi. Zapowiadają się dobre czasy dla „Szarotek” – mówili i zacierali ręce. Złośliwcy dodawali, iż przyjechali zobaczyć jak się robi hokej. – Może się pogodzą i Wojas wróci do nowotarskiego hokeja – dodawali optymiści.

Byli świadkami nierównego meczu. Hokeiści grali falami. Były momenty świetnej gry oraz takiej, o której należałoby szybko zapomnieć. Nie popisał się Duba, który przepuścił strzał ze środka lodowiska. To jakby wybiło gospodarzy z rytmu, bo wcześniej mieli więcej zgry i szanse na objęcie prowadzenia. Goście, wspierani dość sporą grupą fanów, atakowali popradczan już w ich tercji obronnej, trzema, a nawet czterema zawodnikami. Gospodarze motali się jak ryba w sieci. Nie potrafili zawiązać składnej akcji, a w dodatku stracili drugiego gola. Nic nie zapowiadało zmiany scenariusza, a tymczasem… W 44 min. Špirko dobił do pustej bramki strzał Kristka, który odmienił oblicze „Lwów”. 3 minuty później stadion oszalał. Grający w osłabieniu gospodarze zdobyli wyrównującego gola. Od tego momentu zrobił się kapitalny mecz. Zawodnicy niesamowicie walczyli. Nie było dla nich straconych krążków, grali twardo, aż bandy i kości trzeszczały. Oba zespoły miały sytuacje, by przechylić szale zwycięstwa na swoją stronę w regulaminowym czasie. Nie udało się. W dogrywce również nie padł gol. W karnych lepsi okazali się goście, którzy zdobyli dwa gole. Szczególnie drugie trafienie A. Junkowa było przepięknej urody. Dubę rozłożył na lodzie niczym żabę, ściągnął „gumę” na lewą stronę i trafił w przeciwległe okienko. Gospodarze fatalnie wykonywali karne, nie oddali strzału.

- Jestem zadowolony z gry moich podopiecznych, którzy grali z ogromną determinacją do ostatniej sekundy. Mieliśmy jednak momenty dekoncentracji, które wykorzystał rywal. Karne wykonaliśmy perfekcyjnie – powiedział trener Spartaka, Andriej Sidorenko.

- Wiedzieliśmy, iż przeciwnik będzie grał defensywnie i będą niebezpieczni w kontratakach – twierdzi szkoleniowiec Popradu, Radim Rulik. – Mieli troszkę szczęścia przy pierwszej bramce. Po dwóch tercjach zwarliśmy szeregi i trzecia cześć meczu była z naszej strony najlepsza. Nasze mecze ze Spartakiem tradycyjnie są dramatyczne.

HC Lev Poprad – Spartak Moskwa 2:3 (0:1, 0:1, 2:0; 0:0) karne 0:2
0:1 Michajłow (Kasutin) 2:56, 0:2 Benoit (Ljuduczin) 38:44, 1:2 Špirko (Kristek, Mikuš) 43:54, 2:2 Kristek (Mikuš) 46:07 w osłabieniu, 2:3 A. Junkow karny.
Sędziowali: Eduards Odins (Ryga), Denis Naumows (Toglatti) - Ansis Eglitis, Juris Balodis (Ryga).
Kary: 12 – 20 min.
Widzów 4500.
HC Lev: Duba - Hunkes, Mezei, Netik, Nedorost, Bartečko - Sigalet, Mihalik, Kristek, Mikuš, Špirko - Hellström, Štrbak, Fabricius, Lundberg, Ježek – Sigalet, Novotny, Matai.
HC Spartak: Kasutin - Benoit, Mamkin, Ljuduczin, Berdnikow, Ružička - Pokrowskij, Bodrow, M. Junkow, Zawaruchin, Michajłow - Baranka, Makarow, A. Junkin, Komaristyj, Nikoncew – Budkin, Belokon, Woronin, Szwecow.


Stefan Leśniowski
 

Komentarze







reklama