13.12.2011 | Czytano: 1016

Nauczyłem się walczyć

Z Jackiem Szopińskim, trenerem hokeistów Podhala, rozmawia Stefan Leśniowski.

- Jeśli prezes twierdzi, że trzeba zmienić sztab szkoleniowy, że poszukuje człowieka na twoje miejsce, to chyba nie można mówić o komforcie pracy?
- Rzeczywiście nie jest to komfortowa sytuacja. Uważam, że jeśli nie odpowiadam sternikom klubu, to powinni podjąć szybką decyzję, a nie stawiać mnie w niejasnej sytuacji. To byłoby bardziej uczciwe. Zarząd posiłkował się opiniami byłych trenerów i ekskretów. Stwierdzili, że po zmianie trenera coś drgnie i może przynieść wymierny efekt, chociaż niekoniecznie. Padł też argument, że zawodnicy będą mieli czystą kartę. Od zarządu otrzymałem jednak pełne wsparcie i nie wiem czy nadal trwają poszukiwania szkoleniowca, czy też nie.

- Ruch zarządu daje dużo do myślenia zawodnikom. Czy nie był to dla nich sygnał, że pozycja trenera osłabła?
- Może tak to odbierać. Wyczuwam jednak, że nadal mają do mnie zaufanie i wierzą w to co wspólnie robimy. W takiej sytuacji ktoś inny dawno zrezygnowałby, oddał drużynę komukolwiek. Tylko czy taki się znajdzie? Sytuacja w klubie nie jest wesoła. Dużo w sporcie przeszedłem. Sport nauczył mnie walczyć do końca. Łatwo się nie poddaję. Wierzę w zespół i w to, że hokej w Nowym Targu pozostanie. Wiem też, że mogę polegać na zawodnikach.

- Hokeista Szopiński był lepszy niż Szopiński trener?
- Nie mnie to oceniać. Jako zawodnik udało mi się dość sporo osiągnąć. W trenerskiej profesji również. Wszystko co było do zdobycia w kraju, z grupami młodzieżowymi, zdobyłem. Sukcesy odnosiłem też poza granicami kraju. Z seniorami jest inaczej. Tym bardziej, iż nie trafiłem na gotową drużynę, tylko na graczy, których cały czas trzeba szkolić. To są dopiero kandydaci na ligowców.

- Kibice też cię nie lubią. Czy będąc hokeistą obrzucali cię, jak teraz obelgami?
- Nie obrzucali, ale wszystko trzeba przeżyć. Rozumiem ich. Nie interesuje ich jaka jest drużyna, pragną zwycięstw. Tabela mówi wszystko. Zawsze wtedy winny jest trener. Drużyna stara się walczyć na miarę swoich możliwości, ale brakuje jej jakości. Brakuje też gracza, który w decydującym momencie zdolny byłby przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Dużo spotkań graliśmy na styku, ale nie udało nam się zapunktować. Łatwo stać z boku i krytykować. Gdyby ktoś wszedł do środka i zobaczył jak to wygląda, to zmieniłby zdanie.

- A jak to wygląda?
- W porównaniu z poprzednimi sezonami drużyna została mocno osłabiona. Z mistrzowskiego teamu zostało niewielu graczy. Nawet z zeszłorocznego składu ubyły dwie najlepsze formacje, które decydowały o obliczu zespołu. Trzeba było budowlę stawiać od nowa. Młodzi zostawiają serce na lodzie, ale przed nimi mnóstwo pracy, by być ligowcami pełną gębą. W tym momencie sytuacja ich przerosła, ale wierzę, że będą lepsi.

- Trzeba było zespół odmładzać? Już nie będę się czepiał gwiazd, które trudno było zatrzymać, bo ich żądania przerosły możliwości klubu, ale pozbyto się zawodników tanich, 23-26 letnich, którzy mieli ligowy staż w Podhalu, czy też w innych klubach. Mam na myśli Kreta, Gaja, Zubka, Rajskiego, Leśnickiego, Piekarza, Słowakiewicza… To pierwsi z brzegu, z których zrezygnowano w dwóch ostatnich latach.
- Kret sam zrezygnował. Piekarz, Rajski i Zubek można się spierać czy byli ograni w PLH. Najlepsze lata przesiedzieli na ławce. W okresie przygotowawczym wyszły ich braki. Mogli zostać, ale byliby uzupełnieniem składu, tak jak teraz są młodzi. Był wybór i padło na młodych, bo w nich jest przyszłość.

- Teraz szuka się wzmocnień poza granicami kraju. Nowym zawodnikom trzeba będzie coś zaproponować. Klub ma im coś do zaoferowania?
- Nie wiem. Prowadzone są rozmowy, ale jak się zakończą, to Bóg raczy wiedzieć. Ten zespół potrzebuje dwóch dobrych zawodników.

- Może zarząd sobie nie radzi? Po rocznej „ochronce”, w drugim roku panowania miało być lepiej, a jest gorzej. Nie potrafił stworzyć zespołu nawet na bezpieczny środek tabeli.
- Musimy przetrwać trudny okres. Nie ma pieniędzy, więc trudno posiadać mocną i spektakularną drużynę. Tylko dzięki temu, że praca z młodzieżą wre, jest kim grać. Dla niektórych ekstraklasa okazała się za wysokim progiem. Jak się uda przetrwać, to kiedyś z tych chłopaków będzie pociecha.

- Tylko czy dla Podhala?
- Dobre pytanie. Gdyby najbardziej utalentowani wychowankowie grali w Podhalu, to nawet bez wzmocnień obcokrajowcami bilibyśmy się o czwórkę.

Komentarze







reklama