16.11.2011 | Czytano: 997

Nie jesteśmy pijakami

Z Rafałem Dutką, hokeistą Podhala i reprezentacji Polski, rozmawia Stefan Leśniowski.

- Zaszalałeś z Holendrami. To pierwsze twoje dwa trafienia w jednym meczu?
- W oficjalnym meczu międzypaństwowym nigdy nie udało mi się dwa razy umieścić „gumy” w bramce. Cieszę się, że dołożyłem cegiełkę do zwycięstwa nad trudnym rywalem. Chciałem pokazać się z jak najlepszej strony, by móc zagrać w krynickich mistrzostwach świata. „Pomarańczowi” i Rumunii będą tam naszymi przeciwnikami. Wygrane podbudowały nas psychicznie.

- Nie byli to wymagający rywale.
- To prawda, ale trzeba i z takimi grać. To z nimi będziemy się potykać w najważniejszej imprezie sezonu i musieliśmy poznać ich styl gry. Oswoić się z takim przeciwnikiem.

- Nie smutno ci było, że w kadrze byłeś rodzynkiem z Podhala?
- To była decyzja selekcjonera. Cieszę się, że widzi mnie w reprezentacji. Dostaję szansę gry z dobrymi drużynami, a więc mogę podnosić umiejętności. Chłopaków z Nowego Targu nie brakowało. Było dziewięciu, tyle tylko, że obecnie reprezentują barwy innych klubów. Czuło się swojską atmosferę.

- Wróćmy na klubowe podwórko. Kapitanie, co się dzieje z twoją drużyną?
- Nie jest wesoło. Rozmawiamy ze sobą, analizujemy przegrane mecze i szukamy wyjścia z trudnej sytuacji.

- Doszliście do jakiś wniosków?
- Oczywiście. Główną przyczyną naszych niepowodzeń jest psychika. Jeśli przegrywa się kilka meczów z rzędu, to morale siada. Po wysokich przegranych głowy są spuszczone, każdy markotny, nikomu nie chce się gadać. Potrzeba nam jednego, dwóch dobrych występów, wygranej, by odbudować się. Wtedy może zatrybi. Musi, bo nie możemy wiecznie być „czerwoną latarnią”. Stać nas, by być wyżej w tabeli. Wierzę, że play out nie zaczniemy z ostatniej pozycji. Wierzę, że w końcu szczęście przejdzie na naszą stronę. Chciałbym zdementować informacje, że jesteśmy pijakami. Przykro się słucha takich oskarżeń. Niesportowym trybem życia tłumaczy się nasze niepowadzenia. Trzeba mocno stąpać po ziemi i zdać sobie sprawę, że to nie jest mistrzowska drużyna z 2010 roku. Wielu zawodników odeszło. Stosuje się wobec nas chwyty poniżej pasa. Jesteśmy profesjonalistami i wiemy, kiedy jest czas na trening, a kiedy na zabawę. Drużynie jest przykro wysłuchiwać, że jesteśmy imprezowiczami.

/uploads/galleries/l/930c3141cedca30f6b1c1a9b4809086d.jpg

- Podobno w szatni jest alkomat?
- Jeśli tak prezes powiedział, to widocznie jest. To, co jest i mówi się w szatni nie powinno wyjść poza jej obręb. Nie wiem, dlaczego nie wszyscy się do tego stosują.

- Przegraliście kilka spotkań wyraźnie na własne życzenie. „Ryba” bierze, czujecie ją na wędce, a nie potraficie jej zaciąć? Zrywa się i odpływa. Dlaczego tak się dzieje?
- Rzeczywiście mieliśmy już kilkakrotnie przeciwnika na wyciagnięcie dłoni. Prowadziliśmy lub dochodziliśmy go na jedną bramkę, ale wtedy jesteśmy nieodpowiedzialni. Łapiemy bzdurne kary, daleko od własnej bramki, w tercji środkowej lub u przeciwnika. Osłabiany drużynę i „ryba” się zrywa. Często gramy w trójkę i tracimy gole. Liderzy zamiast atakować muszą bronić i tracą siły, których w końcówce brakuje, by odrobić straty.

- Z czego wynikają kary? Sędziowie was nie kochają?
- Nie możemy narzekać na arbitrów. To głównie nasza wina, naszych gorących głów. Nikt nie chce specjalnie faulować, ale w ferworze walki nieraz głowa się gotuje. Nikt nie będzie miał pretensji, jeśli faul będzie przed własną bramką, by uchronić się przed utratą gola. Na to musimy zwrócić uwagę. Wystrzegać się durnych fauli, bo one nas zabijają.

Komentarze







reklama