09.07.2011 | Czytano: 1096

„Rzeźnik z Bałkanów”

- Okres przygotowawczy dobiegł końca. Można rzec, że frekwencja była zadowalająca – Stefan Leśniowski rozpoczyna rozmowę z trenerem Podhala, Jackiem Szopińskim.

- Tylko w ostatnich dwóch dniach, z różnych przyczyn, ćwiczyło mniej zawodników. Niektórzy się zwolnili, bo wcześniej wyjechali na urlopy, inni mają „myślenice”, na jakich warunkach grać w Podhalu. Prowadzą rozmowy ze sternikami klubu.

- Musiałeś dawać niezły wycisk zawodnikom skoro nazwali cię „rzeźnikiem z Bałkanów”?
- W ostatnich latach było mniej treningów. Mikrocykl był skrócony o 3-4 treningi. Ja każdy starałem się wykorzystać do maksimum. Według mnie tak powinny wyglądać zajęcia. Program był tak ułożony, żeby nie zajechać zawodników. Nie wydaje mi się, by były to ciężkie treningi. Z niektórych hokeiści schodzili mocno zmęczeni, ale tylko wtedy, gdy pracuje się na maksa, praca ma sens.

- Po urlopie może się okazać, że nie będziesz miał kim grać?
- Nie zakładam tak pesymistycznego scenariusza, ale... na razie rzeczywiście sytuacja nie napawa optymizmem. Priorytetem było utrzymanie składu z ubiegłego sezonu. Już na początku przygotowań okazało się, że jest to nierealne. Odszedł Marcin Kolusz, a później Damian Kapica. Musiałem się z tym pogodzić. Wrócił do nas z Cracovii Tomasz Landowski, który wzmocnił konkurencję w liniach defensywnych. Mam nadzieję, że nikt nas już nie opuści.

- Jeśli opuści, to masz wariant zastępczy?
- Nie mam. Zostaną ci, którzy przyjmą warunki zarządu. W każdym meczu będą musieli dać więcej niż sto procent. Wierzę, że w każdym będziemy walczyli o wygraną. Z kraju nie ma kogo ściągnąć. Trzeba będzie sięgnąć po obcokrajowców, ale takich, którzy będą liderami zespołu.

- Nie ma pieniędzy na swoich, a znajdą się na obcokrajowców?
- To prawda, ale nie dopuszczam myśli, żeby wszyscy odeszli. Jeśli zostaną, to stranieri będą tylko uzupełnieniem. Spoglądamy na rynek amerykańsko - kanadyjski. Może znajdą się indywidualni sponsorzy, którzy zdecydują się pokryć koszty ich utrzymania. Kelly Czuy czeka na telefon, by wrócić do nas. Może z kolegą. Jeśli doszłoby do wzmocnień, to potrzebni są nam bramkostrzelni napastnicy.

- Spadł ci kamień z serca, gdy dowiedziałeś się, że jedynka drużyny, Tomek Rajski zostaje.
- Wierzyłem, że dołączy do drużyny. Byłem z nim w stałym kontakcie. Przygotowywał się indywidualnie, ale w mniejszym zakresie. Dlatego, gdy inni będą wypoczywali, dla niego nastanie czas wytężonej pracy. Rozpisany ma specjalny program treningowy.

- Po urlopie wychodzicie wprost na lód?
- Bardzo chciałbym, aby od razu po powrocie 25 lipca rozpocząć specjalistyczne treningi, ale nie jestem o tym przekonany. Są zapewnienia, że z początkiem sierpnia tafla zostanie zamrożona. Będę próbował interweniować, by chociaż 28 lipca wyjść z zespołem na lód. Każdy dzień jest na wagę złota.
 

Komentarze







reklama