26.06.2011 | Czytano: 1594

Erzberg Rodeo: Tak przechodzi się do historii

AKTUALIZACJA: Blisko 1900 twardzielów z 37 krajów i 5 kontynentów stanęło na starcie najbardziej hardcorowego rajdu w Europie, XVII Erzberg Rodeo. Z roku na rok staje się coraz popularniejszy, również wśród Polaków( 50 wystartowało). To zasługa m.in. Tadeusza Błażusiaka, który po raz piąty z rzędu zdobył „ stalowego giganta”. Jest pierwszym, który dokonał tego wyczynu...

Dotychczas razem z Chrisem Pfeiffer wygrywali czterokrotnie. Nowotarżan stał się więc żywą legendą tego ekstremalnego rajdu.

- To fantastyczna impreza, do której mam wielki sentyment, bo tutaj zaczęła się moja przygoda z enduro – mówił przed startem i zapowiadał walkę o piąte trofeum. Wiedział co mówi, bo był świetnie przygotowany do morderczej próby.

Zawody rozpoczęły się od prologu, które wyłoniły 500 najszybszych, którzy w niedziele wzięli udział w finałowej rozgrywce. Trzeba było pokonać 13,4 km serpentynowy odcinek o różnicy wzniesień 600 m npm. Najlepsi osiągali prędkości do 190 km na godzinę. Najlepszy czas osiągnął Ossi Reisinger z Austrii na Suzuki, który o 7 sekund był szybszy od swojego rodaka na Kawaski Seppi Fally’a. Ten w kolejnym starcie miał upadek, helikopter przetransportował go do szpitala, ale...miał „anioła stróża”, bo nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń. Trzeci był Belg Stefan Evertsa. Błażusiak na KTM stracił 17 sekund do zwycięzcy, ale to nic nie znaczyło, bo dopiero w finale poznaje się prawdziwy charakter jeźdźca. Prolog ukończyło 1502 jeźdźców, w tym trzech kolejnych nowotarżan: Adam Zych (261 pozycja), Michał Pyzowski (310), Tomasz Zych (397).

- Z pewnością nie był to mój najlepszy przejazd - ocenia Błażusiak. - Analizujemy trasę, przemierzamy metr za metrem. Zobaczymy co z tych oględzin wyniknie. Dla mnie jest to kolejne wyzwanie. Konkurencja jest mocna i każdy chce wygrać. Każdy ma jednakowe szanse na dobry wynik. Trzeba dać z siebie wszystko i pojechać jak najszybciej.

Walka w finale była niesamowita. Wyjazd pod stromą górę był dla wielu katorgą. Śliskie kamienie dawały się we znaki. W lesie też nie było łatwo, trudne odcinki do przejechania usłane konarami drzew i korzeniami, do tego potworne błoto, bo przez trzy dni padał deszcz. Tutaj odpadali nie tylko najsłabsi. Motocykle stawały dęba, a krążący helikopter miał pieczę nad pechowcami. Błażusiak w swoim stylu, jak kozica przemieszczał się pod górę Red Bulla.

- Trudno powiedzieć, które umiejętności bardziej pomagają mi w wygrywaniu Erzbergu – mówi triumfator. - Na pewno moja trialowa przeszłość odgrywa znaczącą rolę. Zresztą rajd to potwierdził, bo na trzech pierwszych miejscach uplasowali się byli trialowcy. Na drugim miejscu dojechał wielokrotny mistrz świata w trialu, Brytyjczyk Dougie Lampkin. Trzeba być sprytnym, szybkim i zaawansowanym technicznie oraz włożyć całe serce w to co się robi, by stawać na pudle. W każdym starcie jadę na maksa. Daję z siebie wszystko. Wyścig był cholernie trudny. Najcięższy ze wszystkich jakie dotychczas były. Odcinki dwa raz dłuższe. Przez trzy dni padało i kamienie rudy żelaza były potwornie śliskie. Trudno było na nogach ustać, a co dopiero na motocyklu się przemieszczać na pełnym gazie. Odcinki leśne również trudne, korzeń na korzeniu i błoto po pas. Walka była potworna.Rajd ukończyło 9 jeźdźców.

Wyniki: 1. Tadeusz Błażusiak (Polska; KTM) – 2:12.03, 2. Dougie Lampkin (W. Brytania, Gas Gas) – 2:18.41, 3. Jonny Walker (W. Brytania, KTM) – 2:39.27, 4. Ben Hemingway (W. Brytania, KTM) – 2:49.10, 5. Xavier Galindo (Hiszpania, Husaberg) – 3:02.45, 6. Dan Hemingway (W. Brytania, KTM) – 3:03.20, 7. Taichi Tanaka (Japonia, KTM) – 3:14.48, 8. Cyril Despres (Nowa Zelandia, KTM) – 3:22.23, 9. Lars Ennöks (Austria, KTM) – 3:52.10.

Jutro o godzienie 19.15 w servustv.com mpozna bedzie zobaczyć piate zwycięstwo Błazusiaka.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama