05.03.2011 | Czytano: 1203

Hokeiści Podhala o piątkowej jatce

- Sporo czasu spędziłem na lodowej tafli w kraju i poza jego granicami, ale to co zaszło w drodze do szatni mnie jeszcze nie spotkało. Dostałem kijem w głowę jak ciupagą. To chuligaństwo. To nie miało nic wspólnego ze sportem – żalił się trener Stoczniowca Tadeusz Obłój na konferencji prasowej, który jeszcze dorzucił, iż kierownik- masażysta został poturbowany.

- Oni nie mają żadnego kierownika – mówi obsługa techniczna Podhala. - Obłój chyba żarty sobie stroił.

Oliwy do ognia dolała wypowiedź kapitana gdańskiej drużyny, Wojciecha Jankowskiego. - Różański potężnie uderzył krążkiem w kierunku głowy Chmielewskiego, gdyby się instynktownie nie uchylił, to miałby co najmniej zmiażdżoną szczękę, o ile nie odniósłby poważniejszych obrażeń.

Hokeiści Podhala tuż po meczu nie mogli ripostować, gdyż od tego sezonu panują w MMKS zwyczaje, że dziennikarzy nie dopuszcza się pod szatnię zawodników. Dlatego dopiero nazajutrz oskarżeni mogli się bronić.

- Fakt, że wystrzeliłem krążek w kierunku boksu gości. Jest mi z tego powodu przykro. Przepraszam zawodnika, który dostał w kask – mówi Jarosław Różanki. – Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Mogę tylko uderzyć się w piersi. Nie było moim zamiarem trafienie Chmielewskiego. Gdybym miał taki zamiar to... Jestem stary, ale nie ślepy.

- Aron zjechał do boksu, ale sprawę próbował "wyjaśnić" Wróbel i zaczęła się szarpanina z Barklikiem i Różańskim. Od tego zajścia rozpoczęła się bijatyka – komentuje kapitan Stoczniowca.

- To kolejna bzdura – twierdzi Jarek Różański. – Chmielewski odjechał, a Wróbel zaatakował crossem, było troszkę szarpaniny, ale szybko się rozeszło. Wydawało się, że wszystko się uspokoiło, goście mogli zjechać z lodu, ale robili to opieszale i rozpoczęła się kolejna przepychanka. Zadzwoniłem do Jankowskiego i powiedziałem mu, że swoimi nieprawdziwymi wypowiedziami zdeptał moje nazwisko. Nie wiem czy nie podejmę kroków prawnych.

- Dutka złamał Wróblowi nos – twierdził Tadeusz Obłój. - Dutka naskoczył na Marka, wywrócił go i zaczął bić i kopać, jak jakiś bandyta. Złamał mu nos. Trener ratując go z opresji uderzony został kijem w głowę przez innego zawodnika z Podhala – dorzucał Jankowski.

– Jankowski tego nie widział, bo wtedy był na lodzie, więc nie powinien zabierać głosu – mówi oskarżany Rafał Dutka. - Nie ja byłem prowodyrem. Stanąłem w obronie naszego kierownika Zbigniewa Stanka, który w korytarzu został pchnięty przez Wróbla. W tym zamieszaniu dostałem od Wróbla w nos i jest podejrzenie, że jest złamany. Będę robił obdukcję. Oczywiście poniosło mnie, ale nie można mówić, że zaatakowałem go z tyłu. Nie zaatakowałem też trenera. Nie można więc wyzywać mnie od bandytów, skoro samemu nie ma się czystego sumienia.

Dla Františka Bakrlika sezon dobiegł końca. Paragraf 527, z którego zostanie ukarany, mówi o odsunięciu od gry co najmniej w czterech meczach.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama