23.01.2011 | Czytano: 956

Sędziowski cyrk

Juniorzy młodsi Podhala, którzy już zapewnili sobie pierwsze miejsce w sezonie zasadniczym wybrali się nad morze, do siedziby najgroźniejszego rywala w walce o mistrzowskie berło. Wrócili bogaci o dwa punkty, bo dopiero w dogrywce udokumentowali swoją wyższość.
Podhalanie narzekali na pracę arbitra, który – nie pierwszy już raz – gwiżdże po gospodarsku. Takiego pana powinno się wykluczyć z ”palestry”.

- Niezły mecz w naszym wykonaniu – twierdzi szkoleniowiec Podhala, Ryszard Kaczmarczyk. – Chłopcy świetnie zagrali taktycznie i z sercem. Gospodarze zagrali w optymalnym składzie, w którym zapewne wystąpią w finałach mistrzostw Polski. Stoczniowiec objął prowadzenie, ale szybko odpowiedzieliśmy trzema golami, po zespołowych akcjach. Wyrównaliśmy w przewadze po zagraniu najmłodszej piątki, z rocznika 1995. Super uderzył Dębowski z niebieskiej linii. Potem po zagraniu Mielniczka, Tomasik trafił w okienko, a chwilę później „pajęczynę” z bramki gospodarzy zerwał Stypuła po indywidualnej akcji.

Wydawało się, że mecz mamy pod kontrolą, ale to co później wyrabiał arbiter główny, to wola o pomstę do nieba. Kompletnie nie panował na lodzie, kary nakładał z „kapelusza”. Jego brak kompetencji doprowadził do totalnej bijatyki. Gdyby karał zawodników za faktyczne przewinienia, to do takiej sytuacji nie doszłoby. W przewadze miejscowi strzelili nam bramkę, ale błyskawicznie odzyskaliśmy dwubramkowe prowadzenie. Trzecia tercja to komedia pomyłek arbitra i festiwal kar. Dostaliśmy gola grając w trójkę, ale w tym jest też troszkę mojej winy, gdyż mój zawodnik nie faulował. Spytałem sędziego „za co ta kara”. Obraził się i nałożył 2 minuty kary. W pojedynczym osłabieniu straciliśmy kolejnego gola. 60 sekund przed końcem tylko sędzia wie za co wyrzucił Kolasę, bo nawet nie był w pobliżu przeciwnika. Boks zaczął się śmiać i...dorzucił nam karę mniejszą. Wybroniliśmy podwójne osłabienie, które skończyło się w dogrywce. Wreszcie arbiter dostrzegł faul przeciwnika i po zagraniu crossowym Gacka sytuację sam na sam wykorzystał Stypuła. Sprawiedliwości stało się zadość.

Stoczniowiec Gdańsk - MMKS Podhale Nowy Targ 4:5 (1:3, 1:1, 2:0, 0:1)
Bramki dla Podhala: Stypuła 2, Dębowski, Tomasik, R. Mielniczek.

MMKS Podhale: B. Kapica; J. Plewa – Szal, Dębowski – Sulka, Wojdyła – Tomasik, Łukaszka – Fus; Stypuła – Gacek – Sz. Kolasa, Michalski – Wronka – Kmiecik, Pawlik – Oraczko – R. Mielniczek, Gleń – Pustułka – Wróbel. Trener Ryszard Kaczmarczyk.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama