22.01.2011 | Czytano: 1024

Szpital w Podhalu

- Szpital panuje zespole. Szatnia kasła, jeden od drugiego się zaraża - mówił po meczu z Tychami szkoleniowiec „Szarotek”, Jacek Szopiński. Wtedy jednak nie mógł przypuszczać, że to dopiero początek kłopotów.

Nazajutrz żaden z zawodników nie pojawił się na treningu, a w czwartek tylko czterech ćwiczyło i dołączył do nich Kacper Guzik, który po kontuzji i kilku operacjach wraca do hokeja. Tego sezonu nie dokończy za Oceanem, lecz pragnie grać w MMKS Podhale.

W piątek było już znacznie lepiej. Na treningu pojawiło się dziesięciu hokeistów, w tym jeden bramkarz. Tomka Rajskiego zmogła grypa. Zabrakło czeskiego duetu Milan Baranyk i František Bakrlik i Kanadyjczyka Kelly’ego Czuya. Ten w ostatniej minucie meczu z Tychami doznał wstrząśnięcia mózgu w pojedynku boksersko - zapaśniczego z Tomašem Jakešem. Do walki doszło przy boksie Podhala. To był odwet za wcześniejszy czysty atak Czuya na czeskiego obrońcę, który przed przejściem do Tychów reprezentował barwy „Szarotek”.

- „Wieczór fightera” był skrupulatnie zaplanowany już w trakcie meczu – twierdzą ci, którzy byli blisko wydarzeń. – Kanadyjczyka crossem zaatakował Roman Šimiček. To był atak na głowę, za który Czech powinien otrzymać karę meczu, a nie podwójną karę mniejszą. Czuy’owi spadł kask i uderzył głową o bandę.

Za chwilę doskoczył do niego Jakeš, który miał ułatwione zadanie, gdyż hokeista zza Oceanu był oszołomiony wcześniejszym atakiem. W szatni Czuy nie pamiętał co się wydarzyło. Z podejrzeniem wstrząśnięcia mózgu odwieziony został do szpitala w... Suchej Beskidzkiej, gdyż w Nowym Targu nie działał tomograf.

W sobotę również zabrakło go na zajęciach. Podobnie jak Czechów. Pojawił się za to Tomek Rajski, ale nie było Jarka Furcy, który gorączkował. W zajęciach wzięło udział 12 hokeistów. Trener Jacek Szopiński nie miał kompletnej piątki. Nie było więc szans na normalny trening, ćwiczenie gier w przewadze czy osłabieniu, na opracowanie jakiejkolwiek zagrywki na wtorkową potyczkę z Janowem.

- Zaraz po pierwszym ataku grypy dokonaliśmy odkażania szatni, ale nie zahamowało to wirusa – mówi trener Podhala, Jacek Szopiński. – Kolejni zawodnicy gorączkowali i musieli pozostać w łóżkach. Zajęcia prowadzone były w okrojonym składzie. Jedni wracali, to drudzy kładli się do łóżek. Do tego Czuy ma ból głowy, po ataku Jakeša. Na szczęście badanie tomografem nie wykazało nic poważnego i jeszcze tego samego dnia wrócił do domu, ale nie brał udziału w zajęciach. Miał pojawić się na sobotnim treningu, ale w międzyczasie przyplątało mu się przeziębienie i do poniedziałku jest na zwolnieniu lekarskim. Podobnie jak Baranyk i Bakrlik. Naprawdę nie wiem, czy się wykurują, czy ktoś nowy nie złapie grypowego wirusa. Nie wiem kogo będę miał do dyspozycji we wtorek w Janowie. Pod znakiem zapytania stoi dyspozycja drużyny. Nawet jeśli część się wykuruje, to grypa zrobi spustoszenie w organizmie. Wirus szaleje na dobre i nie wiem kiedy spasuje.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama