„Szarotki” w optymalnym składzie u siebie miały trudną przeprawę z tyszanami. Wydawało się, że hokeiści z miasta piwnego na swoich „śmieciach” mogą pokusić się o sprawienie niespodzianki. Tymczasem...
- Chłopcy zagrali bardzo odpowiedzialnie taktycznie, z pełnym zaangażowaniem – mówi trener Ryszard Kaczmarczyk. – Zagrali dobry mecz. Do 30 minuty gospodarze nie istnieli. Nie stworzyli sobie sytuacji bramkowej, a my nie wykorzystaliśmy kilkudziesięciu znakomitych wręcz okazji. Gdybyśmy dysponowali lepszą skutecznością, to byłoby już po meczu. A tak przy stanie 3:0 dostaliśmy kuriozalną bramkę Bramkarz troszkę przyspał przepuszczając łatwy strzał między nogami. Wprawdzie odpowiedzieliśmy golem „do szatni”, ale w trzeciej tercji kolejny raz dostaliśmy gola z niczego. Tyszanin zrobił wrzutkę z niebieskiej linii i nie wiem dlaczego bramkarz uchylił się i krążek wpadł do bramki. Kolejna kuriozalna bramka. Zrobiło się nerwowo, bo gospodarze zwietrzyli swoją szansę. My z kolei bardzo nerwowo zachowywaliśmy się pod tyską bramką. Nie potrafiliśmy wykorzystać wielu dogodnych sytuacji. W końcówce złapaliśmy karę i trenerzy tyskiej drużyny zagrali va banque. Wycofali bramkarza i broniliśmy się w czwórkę przeciwko szóstce gospodarzy. Przeciwnik ostemplował nam słupek po strzale rozpaczy. Gdyby to wpadło, to różnie mogło się skończyć, bo była jeszcze minuta gry.
MOSM Tychy – MMKS Podhale Nowy Targ 2:4 (0:2, 1:2, 1:0)
Bramki dla Podhala: Wronka 2, R. Mielniczek, Stypuła.
MMKS Podhale: B. Kapica (30 Michałczak); J. Plewa – Szal, Sulka – Dębowski, Tomasik – Kałużny; Stypuła – Gacek – S. Plewa, Gleń – Wronka – Kmiecik, Pawlik – Oraczko – R. Mielniczek. Trener Ryszard Kaczmarczyk.
Stefan Leśniowski