21.12.2008 | Czytano: 1504

Fantastyczny gol Baranyka!

Był to pojedynek o samotne liderowanie w lidze. Bardzo długo na samym szczycie tabeli byli stoczniowcy. Podhale ich goniło, goniło aż wreszcie dogoniło, by w piątkowy wieczór, przed telewizyjnymi kamerami, prześcignąć gdańszczan.

Ci przyjechali do stolicy Podhala w bardzo okrojonym składzie, ale pełni optymizmu. – Nie mamy w składzie siedmiu podstawowych graczy. Kontuzje, choroby i młodzieżowa kadra przetrzebiła nam formacje. Zagramy na trzy piątki, a w ataku z konieczności wystąpi dwóch defensorów – mówił przed pierwszym gwizdkiem Henryk Zabrocki, trener drużyny przyjezdnej. – Ale wygramy – dorzucił po chwili.
Niektórzy kibice „Szarotek” zacierali ręce, licząc, że stoczniowcy będą łatwym kąskiem dla ich ulubieńców. Tymczasem gdańszczanie łatwo skóry nie sprzedali. – Moi chłopcy przed nikim nie pękają – odparł ich trener.

Wydawało się, że wysoka stawka spotkania zmusi zespoły do asekuracyjnej gry, wzajemnego badania sił. Tymczasem od razu poszło na „ostro”. Już w pierwszej minucie Baranyk kapitalnie uderzył zza obrońcy, ale jeszcze piękniejszą interwencją popisał się Odrobny. Potem optyczną przewagę uzyskali gdańszczanie, jednak nie stworzyli sobie klarownej sytuacji. Zborowskiego nękali kąśliwymi strzałami z dystansu. Miejscowi czyhali na kontry, które niestety załamywały się w tercji rywala. Były sprytnie blokowane i trudno było góralom oddać precyzyjny strzał. W 15 min. wyśmienitą sytuację miał Urbanowicz, a chwilę później Malasiński zbyt długo zwlekał z podaniem do Dziubińskiego i z golowej okazji wyszły „nici”. W końcówce gospodarze przez 4 minuty grali w przewadze, robili sporo zamieszania w tercji przybyszów znad morza, którzy jednak bardzo umiejętnie się bronili. Reasumując, mimo braku goli była to ciekawa, prowadzona w szybkim tempie odsłona.

Drugą tercję zespoły rozpoczęły bardzo ostrożnie w tyłach. Trudno było sobie wypracować dobrą pozycję strzelecką. Toteż niepokojono golkiperów strzałami z daleka. W 26 min. potężne uderzenie Sulki obronił Odrobny, a 3 min. później w jego ślady poszedł Benasiewicz. Ten ostatni najczęściej zatrudniał Zborowskiego. W 35 min. uderzenie Baranyka i dobitkę Petriny obroniła ostatnia instancja znad morza. Kilka sekund później hala eksplodowała. Kubenko był już za bramką, toteż Odrobny „odpuścił” krótki słupek, a tymczasem napastnik Podhala próbował zagrać przed bramkę. „Guma” odbiła się od pleców bramkarza i zatrzepotała siatce. Ten gol zmusił gdańszczan do bardziej ofensywnej gry. Efektem była sytuacja sam na sam Łopuskiego.

Liczono, iż w trzeciej tercji goście postawią wszystko na jedną kartę i ruszą do falowych ataków. Zaatakowali, ale odnosiło się wrażenie, że bez przekonania. Odkryli się i nadziewali się na bardzo groźne kontry gospodarzy. W 48 min. Skrzypkowski miał najlepszą okazję na wyrównanie, ale minimalnie przestrzelił z 3 metrów. Kropkę nad „i” postawił Baranyk. Jego zagranie to…stadiony świata. Wykorzystał nieporozumienie Skutchana z obrońcami, przechwycił krążek w tercji środkowej i sytuacji sam na sam… przełożył czarny kauczukowy przedmiot na backhand, ale – ku zaskoczeniu nie tylko Odrobnego – nie dodał strzału. Bramkarz gości instynktownie poszedł za zwodem najlepszego strzelca ligi. A ten cofnął krążek między nogami, a wraz z nim także kij i strzałem w odkryty róg bramki pokonał reprezentacyjnego golkipera. – Miałem ten manewr przygotowany w głowie. Mimo, iż pozycja była niewygodna, nie na tą rękę, zdołałem ją wykorzystać – mówi szczęśliwy strzelec gola. – Zdobyliśmy ważne punkty. Będziemy się starali utrzymać pozycję lidera do końca zasadniczego sezonu. Może gra nasza nie jest najlepsza, ale jesteśmy potwornie zmęczeni. Potrzeba nam trochę odpoczynku. W święta zregenerujemy akumulatory i w play off powinno być dobrze.

56 sekund przed końcem przyjezdni jeszcze liczyli na łut szczęścia. Wycofali bramkarza i – po bójce Dutki z Furo – zagrali w sześciu na trzech. Ten manewr nie przyniósł im nawet honorowego trafienia.

- O naszym zwycięstwie zdecydowały detale – twierdzi trener Podhala. – Mimo kłopotów kadrowych Stocznia pokazała lwi pazur. Świetne spotkanie rozegrali obaj bramkarze. My też mamy swoje kłopoty – kontuzje, choroby, ale wychodzimy z nich zwycięsko.

- Jestem pełen podziwu dla moich chłopaków, bo pokazali charakter – powiedział Henryk Zabrocki. – Zagrali odpowiedzialnie i poprawnie taktycznie. Zabrakło nam amunicji. Nie robię tragedii z przegranej. Świetnym refleksem popisywał się Zborowski.

Wojas Podhale Nowy Targ – Energa Stoczniowiec Gdańsk 2:0 (0:0, 1:0, 1:0)
1:0 – Kubenko (35:32),
2:0 – Baranyk (55:38 w osłabieniu).

Sędziowali: Dzięciołowski (Bydgoszcz) – Moszczyński i Szachniewicz (Toruń).
Kary: 20 – 26 min.
Widzów 2000.

Podhale: Zborowski; Sroka (4) – Sulka, Petrina – Dutka (6), Łabuz – Kret, Galant - Gaj; Różański (2) – Zapała (4) – Kačiř, Baranyk – Voznik – Kubenko, Batkiewicz – Dziubiński (2) – Malasiński (2), Gruszka – Iskrzycki - Kmiecik. Trener Milan Jančuška.

Energa Stoczniowiec: Odrobny (2); Leśniak (2) – Rompkowski, B. Wróbel (2) – Benasiewicz (2), Smeja (2) – Kostecki; Bigos - Skutchan – Łopuski (12), Urbanowicz – Zachariasz – Furo (4), Jankowski – Skrzypkowski – Sowiński. Trener Henryk Zabrocki.

Tekst: Stefan Leśniowski
Zdjęcia: Marcin Zapała http://www.mzapala.com

Komentarze







reklama