25.08.2010 | Czytano: 1048

Przebudzenie na...frytki (+video)

AKTUALIZACJA: To miał być decydujący mecz o prawo gry w PLH. Dobrze, że nie był, bo Podhale w grodzie Kopernika zaprezentowało wakacyjną dyspozycję i uratowało twarz dopiero w ostatniej odsłonie.

- Torunia nie można było odpuścić Trzeba było udowodnić tym wszystkim, którzy wymyślili baraże, by wysadzić z siodła nowotarski hokej, że to nie Opole uratowało Podhalu życie, ale po prostu jesteśmy lepsi. Niestety w pierwszych 20 minutach, które zadecydowały o losach spotkania, zagraliśmy tragicznie. Brak Tomka Malasińskiego i Damiana Kapicy nie tłumaczy fatalnej gry. Nie stworzyliśmy zagrożenia pod bramką gospodarzy. Nie oddawaliśmy strzałów. Graliśmy bez przekonania. Szwankowała gra w obronie. Nawet nie chce sobie wyobrażać, co byłoby gdyby miał to być mecz o dużym ciężarze gatunkowym. Decydujący o awansie – analizował Jacek Kubowicz.

Chyba nie przypuszczał, że Sokoły już w pierwszej tercji potężnie zranią górali. Po 13 minutach torunianie w dwumeczu byli na plusie. W stolicy polskiego hokeja przegrali różnicą trzech goli, a tu prowadzili już 4:0. Podhale grało fatalnie w obronie (pierwsza bramka po tacy) i bez ognia w ofensywie. Znowu frajerskie kary, tyle, że niewykorzystane przez torunian. Furca też nie stanął na wysokości zadania. Gol Ignatovicsa z zakrystii - jak mawiają hokeiści - obciąża jego konto. Podobnie jak piąte trafienie Bomastka z dystansu w 28 minucie. Po tym golu między słupami zastąpił go Mrugała, który czyste konto zachował przez 6 minut.

- Wyszliśmy na lód po długiej podróży, a rozgrzewka widocznie nie wystarczyła, by nogi zaczęły dobrze funkcjonować. Graliśmy wolno, bez przekonania, ale w drugiej tercji będzie lepiej – zapowiadał Piotr Jarząbek, masażysta MMKS.

Rzeczywiście nowotarżanie obudzili się w drugiej tercji. Wreszcie żwawiej poruszali się po lodzie, zaczęli stwarzać sytuacje bramkowe, oddawać strzały na bramkę Witkowskiego, który dwa razy skapitulował. Obie sytuacje wypracował K. Bryniczka, który dobrą grę udokumentował golem w ostatniej części meczu.

Trzecie tercje dotychczas były zmorą torunian. Tracili cały dorobek wypracowany w pierwszych 40 minutach. Na to liczyli górale, ale strat nie zdołali odrobić. Dwoma golami zmniejszyli rozmiary porażki i sprawili radość grupce fanów, która przybywała z Gdańska i Nowego Targu, by wspierać „Szarotki”.

– Było coś lepiej, ale jeśli budzimy się przy stanie 4:0, to... są frytki – skomentował nasz ekspert, Jacek Kubowicz. – Nie jest to drużyna na ekstraklasę. Bez wzmocnień nic nie zwojuje. Kolusz nie zbawi drużyny, a nawet powrót Różańskiego. Tym bardziej, iż nie widomo co z Malasińskim. Chodzą różne plotki na jego temat, ale na razie nie będę ich publicznie ujawniał. Trudno będzie wejść do szóstki. Najsłabszym ogniwem są bramkarze. Defensorzy również cudów nie prezentują. Trudno się gra, jeśli nie czuje się bezpieczeństwa w tyłach. Dwa, trzy razy może się udać, ale na długi „dystans” może być problem. Problemem jest też koncentracja i odpowiednie podejście do meczu. To nie przypadek, że w kolejnym meczu przegrywamy pierwszą tercję. Tutaj ze słabym zespołem nie udało się odrobić strat, to w ekstraklasie trudno będzie otrząsnąć się przegrywając 2:0, czy 3:0. Będzie już posprzątane. Jeśli przyjazd dwie godziny przed meczem nie starcza na należytą koncentrację, to może pięć godzin wystarczy na przedmeczowe przygotowanie. Jednym plusem jest, ze dobrze prezentujemy się fizycznie.

- Kilka przyczyn złożyło się na obraz takiej, a nie innej gry – twierdzi szkoleniowiec MMKS Podhale, Jacek Szopiński. – Przede wszystkim podświadomość zawodników, która podpowiadała im, że mecz jest o pietruszkę, że nie musimy na maksa zasuwać. Wszyscy w pierwszej tercji przeszli obok gry. Efekt, strata czterech frajerskich goli. Po drugie, długa podróż spowodowana korkami. Ciężkie nogi mieli zawodnicy. Wydawało mi się, że zdołamy jeszcze wygrać. Stać nas było na to. Tymczasem gospodarze na nasze gole odpowiadali bramkami, które podcinały nam skrzydła.

Fanów Podhala zastanawiała absencja Tomka Malasińskiego, który w poniedziałek wieczorem trenował i nic nie wskazywało, by doznał jakiegoś urazu. – Boli go kolano i wysłaliśmy go na USG. Nie był to mecz decydujący, więc zdecydowaliśmy się go przebadać – wyjaśnia Jacek Szopiński, który po ostatnim treningu długo rozmawiał z „Malasiem”. Można było wnioskować, iż „perełka” w składzie „Szopena” coś kombinuje. Wieść niosła, że pragnie zmienić klub. – Dostał intratną propozycję finansową – przyznaje trener „Szarotek”. – Chłopak się zastanawia, ale chce być w naszej drużynie, chce jej pomóc. Zobaczymy czy klub, który złożył mu propozycję na niej zakończy sprawę, czy podejmie temat.

Mecze barażowe były dla szkoleniowców niezłym poligonem. Mieli okazję poznać mocne i słabe strony drużyny. – Na pewno dokładnie przeanalizujemy nasze występy i wyciągniemy stosowne wnioski – zapewnia Jacek Szopiński. – W Toruniu chciałem zobaczyć zespół w różnych ustawieniach i otrzymałem spory materiał do przemyśleń. Ileż można dawać szans. Każdy mecz musimy grać na sto procent. Musimy uciekać od minimalizmu. Nasza gra daleka jest od doskonałości. Ogrom pracy nas czeka. Na naukę, nawet dla doświadczonych zawodników, nigdy nie jest za późno. Na pewno spory kłopot mamy z bramkarzami. Będziemy z nimi pracować, by byli skuteczniejsi w swoich poczynaniach.

Jeśli chodzi o bramkarza, to również dochodzą głosy, że działacze, w drodze do Opola, namawiali Tomka Rajskiego do powrotu. Podobno nie jest to nierealne. Jak na razie nie pojawił się na treningach nowotarskiego zespołu. Przemysław Odrobny był jeszcze do wzięcia, nawet za darmo. Teraz podobno opcja uległa zmianie Pozostanie zapewne skorzystać z usług zagranicznego golkipera.

- Hokeiści wykonali plan, awansowali do elity. Teraz piłeczka znalazła się po stronie działaczy MMKS i sponsorów. Ci ostatni w maju deklarowali pomoc finansową jeśli drużyna będzie grała w ekstraklasie. Czas pokaże czy dotrzymają słowa, czy w takim stopniu pomogą nowotarskiemu hokejowi jak zadeklarowali się. Ruch należy też do działaczy, którzy powinni zadbać o obsadę bramki. Zatrudnić trzeciego bramkarza z drużyny słowackiej czy czeskiej za niewielkie pieniądze – radzi Jacek Kubowicz.

Dzięki uprzejmości stacji internetowej KP Sport - transmitującej wydarzenia sportowe w województwie Kujawsko-Pomorskim. Podajemy linki do powtórek meczu, wywiadów oraz skrótów pomeczowych.

Sokoły Toruń – MMKS Podhale Nowy Targ 6:4 (4:0, 2:2, 0:2)
1:0 Gościmiński 6:01,
2:0 Kuchnicki ( Bluks, Adamovics) 10:23,
3:0 Kalinowski (Minge) 11:45,
4:0 Ignatovics 12:39,
5:0 Bomastek (Kuchnicki) 27:25,
5:1 Kmiecik (K. Bryniczka) 29:38,
5:2 Kolusz (K. Bryniczka) 31:50,
6:2 Kalinowski (Bomastek) 33:27,
6:3 Puławski (Michalski) 45:54,
6:4 K. Bryniczka (K. Kapica) 58:49.

Sędziowali. Dzięciołowski - Kasprzyk ( obaj Bydgoszcz) i Młynarski (Sosnowiec).
Kary: 6 - 8 min.
Widzów 400.

Sokoły: Witkowski – Bluks, Chrzanowski, Bomastek, Kuchnicki, Wieczorek – Porębski, Lidtke, Wiśniewski, Kalinowski, Minge – Adamovics, Pronobis, Husak, Ignatovics, Gościminski oraz Pietras, Pieniak. Trener Wiesław Walicki.
MMKS Podhale: Furca (27:25 Mrugała) - Łabuz, K. Kapica, Tylka, K .Bryniczka, Kmiecik - Dutka, W. Bryniczka, Michalski, Neupauer, Kolusz - Gaj, Sulka, Ziętara, Bomba, Szumal oraz Cecula, Marek, Kos, Puławski. Trener Jacek Szopiński.

 Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama