14.02.2009 | Czytano: 1590

Krok od półfinału

Podhale już tylko krok dzieli od wejścia do półfinału play off. Również drugie spotkanie zakończyło się ich zwycięstwem, ale podobnie jak w piątek torunianie łatwo skóry nie sprzedali.

- Przewidywaliśmy, że łatwo nie będzie. Świetnie bronił „Zbora”. Teraz jedziemy do miasta pierników po trzecie zwycięstwo – powiedział Martin Voznik.

Ten mecz jeszcze raz potwierdził starą hokejową zasadę, że dobry bramkarz, to co najmniej 50% zwycięstwa. Krzysztof Zborowski rozegrał doskonałą partię i był prawdziwą podporą swojej drużyny, podczas gdy jego vis a vis Michał Plaskiewicz ma na sumieniu trzy bramki. Tylko pierwsza go nie obciąża. Oprócz tego sporo jego interwencji było niepewnych. Krążki odbijał przed siebie i tylko dobrej asekuracji kolegów z obrony zawdzięcza, że w jego „sieci” wylądowały tylko cztery „gumy”.

Podhale przystąpiło do meczu bez Viktora Kubenko, strzelca przepięknej bramki w piątkowym spotkaniu. Powód? Uraz kręgosłupa. Jego miejsce w drugiej formacji zajął Batkiewicza. Zagrał też po blisko 7- tygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją Marek Priechodsky, ten z kolei zastąpił Przemysława Piekarz w czwartej parze obronnej.

Toruński zespół nie był zbyt zdyscyplinowany w pierwszej tercji. Złapał 12 minut kar, a więc przez większą cześć odsłony jedynie się bronił przed atakami górali. Dodajmy od razu, że bardzo skutecznie, blokując wiele strzałów kijem, rzucając się pod lecący krążek. Nowotarżanie nawet 77 – sekundowej podwójnej przewagi nie sfinalizowali. Dopiero czwarta „odsiadka” gracza z grodu Kopernika przyniosła im powodzenie. Różański prostopadle podał do Zapały, a ten, na niebieskiej linii strefy ataku, nie dał się złapać na bodiczek Dąbkowskiego  (chciał powtórzyć piątkowy udane zagranie ciałem na Ivičiču) i sytuacji sam na sam nie dał najmniejszych szans ostatniej instancji przyjezdnych. Ta bramka podziałała mobilizująco na gości, którzy wyszli za podwójnej gardy i kilka razy przetestowali Zborowskiego. Najczęściej robili to strzałami z dystansu, bo bardzo rzadko przedostawali w pobliże jego świątyni. Odnotujmy jeszcze słupek Gruszki i soczyste uderzenie Cychowskiego z niebieskiej linii.

W drugiej osłonie role się odwróciły, to gospodarze częściej wędrowali na ławkę kar. Niemniej dopiero sekundę przed zakończeniem podwójnej przewagi torunian ( grali przez 93 sekundy), zdobyli gola. Cychowski wypalił z niebieskiej linii i mała grupka kibiców z Torunia miała okazję znieść okrzyk radości. Zborowski był bezradny. Do tego momentu zlikwidował kilka niebezpiecznych sytuacji i nic dziwnego, że kibice bardzo często skandowali jego nazwisko. Trzeba bowiem uczciwie napisać, iż w tej tercji goście byli stroną aktywniejszą. Podhale grało z kontry, ale rozbijane były w tercji środkowej. Tylko raz gospodarze zrobili kocioł w tercji gości. Górale w 31 min. znaleźli jednak sprzymierzeńca w Plaskiewiczu. Ivičič ni to strzelał, ni wrzucał pod bramkę krążek, a golkiper tak niefortunnie odbił go rękawicą, że ten wylądował w siatce. W 40 min. bliski wyrównania był Bomastek.

Kolejna niefortunna interwencja Plaskiewicza była w 44 min. Uderzony krążek spod niebieskiej linii przez Ivičiča odbił przed siebie, a Baranyk, mimo ostrego kąta zdołał ulokować go w przeciwległym dolnym rogu bramki. Goście się nie podwali. Często odwiedzali ławkę kar, kłócili się z arbitrem, który zgodnie z większością obserwatorów nie powinien już gwizdać spotkań play off. To za wysokie progi dla niego. W pierwszej lidze też nie raz, nie dwa dał pokaz nieudolności. Aż dziw bierze, że były hokeista nie potrafi czuć gry. Nie dziwię się zdenerwowaniu torunian, górale nie musieli się pieklić na niego, bo prowadzili. Porzycki nie potrafi nawet sygnalizować wykluczeń, bo podnosi rękę, przerywa akcję, a za moment okazuje się, że to nie gracz drużyny będącej przy krążku wędruje na ławkę kar. To było chyba jedno z najdrobniejszych uchybień „sprawiedliwego”. Inne kibice kwitowali gwizdami, a potem śmiechem. – Najwyższa pora, by sędziowali arbitrzy z zagranicy. Mamy dość tych naszych nieudaczników – krzyczał do obserwatora meczu Krzysztofa Rzerzychy kierownik drużyny TKH, Jarosław Ciesielski.

4 minuty i 21 sekund przed końcem trzeciej tercji zastosowali manewr lotnego bramkarza. Gdy torunianie przebywali w tercji Podhala, to zjeżdżał do boksu, a w przeciwnej sytuacji wracał na taflę. Raz za to goście otrzymali karę techniczną, bo sześciu ich przebywało na tafli. Niemniej ten manewr na początku 58 minuty przyniósł im powodzenie. Bomastek, po uderzeniu krążka przez Kubata zmienił jego lot i ” Zbora” był bezradny. W 59 min. Plaskiewicz znowu się nie popisał przy strzale Kačřa i było po meczu.

- Ciężko pracujemy na lidzie, wypruwamy sobie żyły, wykonaliśmy założenia taktyczne, a sędzia nie pozwala nam grać. Nie można tak gwizdać. Kto daje uprawnienia sędziowskie tym panom? Nie poddajemy się i w Toruniu jeszcze powalczymy – powiedział Vlado Buřil.

- Szkoda pierwszej tercji i niewykorzystanych okazji. Już wtedy mogliśmy rozstrzygnąć losy spotkania. Zagraliśmy zdyscyplinowanie. Świetnie bronił Zborowski. Sędziowskich decyzji nie komentuję – powiedział Milan Jančuška.

- Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Sędziowie zepsuli widowisko. Nie można przy nich było akcji rozegrać, zagrać ciałem. Ma zdolności, by gwizdać damski hokej – skomentował drugi szkoleniowiec torunian, Andrzej Masewicz.

Wojas Podhale Nowy Targ – TKH Nesta Toruń 4:2 (1:0, 1:1, 2:1)
1:0 - Zapała – Różański (9:32 w przewadze),
2:0 – Ivičič – Batkiewicz – Voznik (30:57),
2:1 – Cychowski – Dzięgiel (38:11 w podwójnej przewdze),
3:1 – Baranyk – Ivičič – Voznik (43:13),
3:2 – Bomastek – Kubat – Salonen (57:01),
4:2 – Kačiř – Zapała – Różański (58:18 w przewadze).

Stan rywalizacji play off: 2:0.
Sędziowali: Porzycki (Oświęcim) – Przyborowski, Radzik (Krynica).
Widzów 1600
Kary: Podhale – 14 min, TKH – 74 ( w tym 2 tech.) min.

Podhale: Zborowski; Sroka – Sulka (2), Ivičič (2) – Dutka, Łabuz (2) – Petrina, Priechodsky - Galant; Różański – Zapała (2) – Kačiř (2), Baranyk – Voznik (2) – Batkiewicz, Malasiński – Dziubiński (2) – Gruszka, Ziętara – K. Bryniczka – Iskrzycki. Trener Milan Jančuška.
TKH Nesta: Plaskiewicz; Dąbkowski (2 + 10) – K. Piotrowski, Cychowski (2) – Kubat (4), Koseda (2) – Buřil (4); Bomastek – Mravec – Dołęga, Minge – Salonen (2) – Paakarinen (4), Jastrzębski (10) – Dzięgiel (10 +20) – Marmurowicz (2 ), Wieczorek – Koszarek – Chrzanowski. Trener Jarmo Tolvanen.

Tekst Stefan Leśniowski
Foto Michał Adamowski www.adamowski.com.pl

Komentarze







reklama