Edo Terglav, trener reprezentacji Słowenii, na finałowy turniej eliminacji olimpijskich w Rydze zabrał najbardziej doświadczony skład. Jego podopieczni zajęli tam trzecie miejsce, wygrywając z Ukrainą. Teraz dokonał trzęsienia personalnego, obdarzając zaufaniem zawodników młodszego pokolenia. Ani jeden z weteranów nie zrezygnował z gry w drużynie narodowej. Jednak selekcjoner pragnie odświeżyć wizerunek zespołu i przygotować go do występów w elicie.
Trener biało –czerwonych również dokonał głębokich zmian w drużynie. Znalazło się w niej wielu młodych zawodników z niewielkim stażem reprezentacyjnym oraz czterech debiutantów. Ponadto od chwili ogłoszenia składu kadry na ten turniej sztab szkoleniowy mierzył się z problemami personalnymi. Ciągle napływały informacje o kontuzjach i rezygnacji zawodników. W ich miejsce pojawiali się kolejni, ale ciąg nieszczęść nie opuszczał drużyny. Reprezentacja wyjechała do Budapesztu w 22-osobowym składzie. W ostatniej chwili wypadł, już na treningu w Budapeszcie Łukasz Kamiński, powołany niemal w ostatniej chwili, złamał śródręcze i został wykluczony z gry. Trener w meczu z Madziarami miał do dyspozycji niepełne cztery piątki i w tej sytuacji wykonał telefon do Krystiana Dziubińskiego. Ten nie odmówił i zasilił zespół w meczu ze Słowenią.
Długo czekaliśmy na otwarcie wyniku. Biało –czerwoni w pierwszej i drugiej tercji mieli więcej szans na objecie prowadzenia. Skuteczność jednak pozostawiała wiele do życzenia. Gościński (4 min.) nie zdołał pokonać golkipera rywala w sytuacji sam na sam. Dobrą okazję miał Brynkus (28 min.) nie trafił do pustej bramki i Krzemień (30 min). Nasi rywale najlepszą sytuacje mieli w 34 min. – Svetina w sytuacji sam na sam trafił w słupek. Dwie sekundy przed końcem drugiej Michalski pokonał słoweńskiego golkipera. Bizacki wypalił spod niebieskiej, Dziubiński trącił krążek, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Jednak nie zamroził krążka i przy dobitce Michalskiego był bez szans.
W trzeciej tercji Polacy mieli sporo szans, by odskoczyć rywalowi na bezpieczną odległość. W 52 minucie mieli liczebną przewagę, ale wtedy mogli stracić gola, gdyby nie świetna interwencja Miarki. Torok znalazł się z nim oko w oko. Ale co się odwlecze…Tenże Torok w 56 minucie wykonywał karnego i tym razem Miarka go nie zatrzymał. Ulokował krążek pod poprzeczką. Kilka sekund później mógł odpowiedzieć Michalski.
Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia. W niej dwie świetne okazje mieli nasi rywale, ale Miarka nie dał się pokonać. W karnych lepsi okazali się biało –czerwoni. Samotne najazdy wykorzystali – Dziubiński, Paś i Syty, spudłowali – Tyczyński i Michalski.
Polska – Słowenia 2:1 K (0:0, 1:0, 0:1; 0:0) karne 3:2
1:0 – Michalski – Dziubiński – Bizacki (39:58)
1:1 Torok (55:02 karny)
2:1 Syty (decydujący karny)
Polska: Miarka – Bizacki, Maciaś, Krzemień, Dziubiński, Michalski – Biłas, Zieliński, Gościński, Paś, Kiełbicki – Florczak, Kamieniew Brynkus, Syty, Tyczyński – Jaworski, Kurnicki, Ślusarczyk, Ubowski, Mocarski.
Stefan Leśniowski