22.07.2023 | Czytano: 1985

LN. Jesteśmy w finale!

Polscy siatkarze zagrali w półfinale Ligi Narodów z Japończykami, którzy byli największą niespodzianką tegorocznych rozgrywek. Na podium czekają aż...46 lat! W 1977 roku zajęli drugie miejsce w Pucharze Świata.



 
Azjatyckie reprezentacje nie są zbyt wygodnymi rywalami dla drużyn z Europy. Ich siatkówka bazuje przede wszystkim na znakomitej grze w obronie i technice. I to potwierdzili w dzisiejszym spotkaniu, a przede wszystkie w dwóch pierwszych setach.  Niesamowicie broni, takie piłki, że aż głowa boli.
 
O pierwszym secie trzeba szybko zapomnieć. W polu zagrywki błysnął Ran Takahashi (9:15). Ten fragment seta nakręcił gości, którzy nie zwalniali tempa. Lepiej punktowali w ataku i dobrze przyjmowali. Polacy nie potrafili znaleźć patentu na ich dobrą grę, a wejście Wilfredo Leona nie zmieniło obrazu gry, chociaż w ataku odmienił zespół. Było za późno, by odrobić straty.  
 
Polacy rozpoczęli drugą partię od dobrych zagrywek Mateusza Bieńka (3:1), a w kolejnych akcjach powiększyli punktową różnicę (10:5), ale Japończycy się nie poddali i doprowadzili do stanu 18:18. Aleksander Śliwka wywalczył piłkę setową dla Polski (24:23), ale po chwili Yuki Ishikawa atakiem z drugiej linii rozpoczął rywalizację na przewagi. W niej piłkę setową mieli również Japończycy, ale ostatecznie to gospodarze przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. W ostatniej akcji, po mocnej zagrywce Bieńka, z przechodzącej piłki zaatakował Łukasz Kaczmarek (28:26).
 
Po emocjonującym drugim secie, trzeci nie miał wielkiej historii. Biało-czerwoni szybko uzyskali przewagę, a w polu serwisowym znów błysnął Bieniek (4:1). Polacy dominowali na boisku, a impet Japończyków wyraźnie osłabł. Goście popełniali sporo błędów i nie byli w stanie zrobić krzywdę biało –czerwonych.
 
Na początku czwartej partii minimalną przewagę mieli siatkarze z Japonii (5:7), ale Polacy odpowiedzieli serią pięciu wygranych akcji (10:7). Japończycy nie rezygnowali i złapali kontakt, gdy asem popisał się Ishikawa (15:14). Gospodarze odbudowali przewagę (19:15) i utrzymali ją w końcówce. Huber atakiem ze środka wywalczył piłkę meczową (24:20), a brakujący punkt dołożył Śliwka (25:21).
 
A hala odleciała.  Już tradycyjnie Ergo Arena wypełniła się kompletem fantastycznych kibiców. Kibice znowu byli siódmym graczem na boisku i niesamowicie  kibicowali.
 
Polska – Japonia 3:1 (19:25, 28:26, 25:17, 25:21)
 Polska: Łukasz Kaczmarek, Bartosz Bednorz, Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Marcin Janusz, Mateusz Bieniek – Paweł Zatorski (libero) oraz Wilfredo Leon, Grzegorz Łomacz, Norbert Huber, Kamil Semeniuk, Tomasz Fornal. Trener Nikola Grbić.
Japonia: Taishi Onodera, Kento Miyaura, Akihiro Yamauchi, Masahiro Sekita, Ran Takahashi, Yuki Ishikawa – Tomohiro Yamamoto (libero) oraz Hiroto Nishiyama, Kentaro Takahashi, Tatsunori Otsuka, Motoki Eiro, Shoma Tomita. Trener Philippe Blain.
 
Stefan Leśniowski, Gdańsk Ergo Arena
 

Komentarze







reklama