01.02.2009 | Czytano: 1577

Nokaut w cztery minuty

- Nie daliśmy rady – przyznał po rewanżowym spotkaniu trener MMKS, Jacek Szopiński. Jego podopieczni walczyli tylko w pierwszej tercji i do tego fragmentu gry nie można mieć do nich pretensji.

Na pewno jakiś wpływ na morale zespołu miała stracona bramka, której według opinii wielu obserwatorów nie było. – Był słupek – twierdził kapitan nowotarskiej drużyny, Mateusz Leśniowski. Sędziowie byli jednak innego zdania. Również kwalifikator Adam Krzyżak przekonywał kapitana „Szarotek”, iż gol był, a krążek jedynie zatoczył łuk na dolnej krawędzi bramki i ją opuścił.

To nie jedyny kontrowersyjny moment meczu. Również w trzeciej tercji arbiter uznał gola zdobytego przez kryniczanina nogą, a chwilę później nie uznał im kolejnej bramki i… nikt nie wie dlaczego.

Hokeiści spod Góry Parkowej wykorzystali słabą dyspozycję bramkarzy Podhala i wypunktowali ich bezbłędnie. Losy pojedynku rozstrzygnęły się na początku drugiej odsłony, kiedy to w odstępie niespełna czterech minut stracili cztery gole. – Nie szło dzisiaj naszym bramkarzom – potwierdza Jacek Szopiński. – Nie było to jakieś strzały, których nie można byłoby zatrzymać. Połowę goli mają na swoim sumieniu. Kryniczanie nie mieli tak ogromnej przewagi, jaka wynikałaby z wyniku. Szkoda, że bramkarze nam nie pomogli. Gdyby coś wybronili, to motywacja drużyny byłaby większa. Nie należy jednak obarczać porażką tylko golkiperów. Cały zespół zagrał słabo. Zawodnicy z Wojasa na 50% swoich możliwości. Chcieliśmy wygrać z kryniczanami chociaż jeden mecz, ale do tych meczów nie mogliśmy się optymalnie przygotować.

W trzeciej tercji kryniczanie zastosowali ciekawy manewr. Chcąc zdobyć 10 gola, w 51 min. i 23 sekundzie wycofali bramkarza, by w szóstkę nacierać na czwórkę górali. Dwa razy byli bliscy stracenia gola, ale 7 sekund przed upływem kary Asmalowski skierował „gumę” do bramki. To była ta kontrowersyjna sytuacja. Gospodarze twierdzili, iż Białorusin nogą wepchnął czarny kauczukowy przedmiot do bramki. Chwilę później po raz kolejny krążek zatrzepotał w bramce Podhala, ale tym razem – nie wiadomo dlaczego, sędziowie gola anulowali. Czyżby chciał naprawić błąd sprzed kilkunastu sekund?

- Rozegraliśmy poprawne spotkanie. Graliśmy z głową, rozsądnie rozgrywaliśmy krążek. Jak trzeba było przyspieszyć, to przyśpieszaliśmy, jak zwolnić, by poszanować krążek, to graliśmy nim długo. Zmianą rytmu gry usypialiśmy rywala. Pokazaliśmy w tych dwumeczach charakter – powiedział trener „katehetów”, Adam Kilar.


MMKS Podhale Nowy Targ – KTH Krynica 3:10 (0:2, 1:6, 2:2)
0:1 – Horowski – Asmalowski (14:15 w przewadze),
0:2 – Błażowski (18:38),
0:3 – Chabior – Matwiejew (20:17 w przewadze),
0:4 – D. Bulanda - Błażowski (21:46),
0:5 – Asmalowski (23:00),
0:6 – Chabior – M. Dubel (24:07),
1:6 – Hajnos – Szumal - Kmiecik (25:03 w osłabieniu),
1:7 – Brocławik – Asmalowski – Kivinen (32:31),
1:8 – D. Bulanda – Błażowski – M. Dubel (35:33),
1:9 – Błażowski – D. Bulanda (46:02),
1:10 – Asmalowski - D. Bulanda (53:16 w podwójnej przewadze),
2:10 – Hajnos – K. Bryniczka (55:37),
3:10 – Iskrzycki – Ziętara (57:11).

Sędziowali: Zarodkiewicz (Katowice) – Matlakiewicz (Sosnowiec), Ryniak (Sanok).
Kary: 18 – 22 ( w tym 2 tech.) min.

MMKS Podhale: Furca ( 23:00 Rajski); Marek (6) – Cecuła, Kret – W. Bryniczka (2); Ziętara (4) – Leśniowski (2) – Iskrzycki, Kmiecik – K. Bryniczka – Hajnos, Szumal (4) – Steliga – Zwinczak. Trener Jacek Szopiński.

KTH: Kachniarz (40:00 M. Ziaja); Matwiejew – Pach (2), D. Kruczek (2) – Myjak, Kivinen – Piksa, Tyczyński – Rząca; M. Kruczek (4) – Chabior (2) – M. Dubel, D. Bulanda (2) – Błażowski – Zabawa, Horowski (2) – Asmalowski (2) – Brocławik, Domek (4) – Gurgul – Papież. Trener Adam Kilar.

Tekst Stefan Leśniowski
Zdjęcia Patryk Karecki

Komentarze







reklama