20.01.2010 | Czytano: 1228

Zniknie kuźnia talentów?

- Polski hokej potrzebuje świeżej krwi, by wydobyć się z zapaści. Trzeba dawać więcej szans młodym. Cieszy mnie, że w Podhalu po latach zaczęto wracać do korzeni – mówi trzykrotny olimpijczyk, Gabriel Samolej.

Od lat walczył, by w Podhalu nie marnowano talentów, by dawano im szanse gry w pierwszym zespole. Kuźnia talentów dostarczała na rynek oszlifowany produkt. Nie było klubu w Polsce, w którym nie graliby nowotarżanie. Ci najlepsi występowali w Podhalu i tworzyli trzon mocnej reprezentacji kraju.

Dzisiaj Gabriel Samolej może czuć się usatysfakcjonowany. Jego walka przynosi efekty. „Szarotki” młodzieżą stoją. Po Krystianie Dziubińskim, Dariuszu Gruszce, Tomku Malasińskim pojawiły się kolejne perełki – Damian Kapica, Kasper Bryniczka i Piotr Kmiecik. Nawet brak czołowych graczy w ostatnich meczach – Milana Baranyka, Františka Bakrlika, Rafala Sroki i Krzysztofa Zapały – nie wywołał paniki w obozie 18-krotnego mistrza Polski. Młodzież pokazuje się z bardzo dobrej strony.

O Dziubińskim do ubiegłego sezonu nikt nie słyszał. Grał w Ameryce, podobnie jak Dariusz Gruszka. Wiktor Pysz nie dał im szans zaistnienia w ekstraklasie. Odważniejszy był Milan Jančuška, bo postawił na młokosów i dorzucił im Tomka Malasińskiego. Inna rzecz, że sytuacja go do tego zmusiła. Dzisiaj na pewno tego kroku nie żałuje. Atak „dzieci” ciągnął mu grę, a w decydującej fazie mistrzostw play off okazał się najlepszy w zespole. Tymczasem przed play off mówiono, że wysoka stawka spęta im nogi. Okazało się, że dotknęło to tylko doświadczonych graczy. Dziubiński i Malasiński od razu wpadli w oko szwedzkiego selekcjonera drużyny narodowej i znaleźli się w drużynie na toruńskie mistrzostwa świata. W tym sezonie ta formacja, mimo długiej absencji Dziubińskiego (dyskwalifikacja) szybko znalazła wspólny język i w sumie zdobyła 36 goli.

Absencja zawodników, sprawiła, iż szkoleniowcy Podhala na potyczki z Cracovią i Zagłębiem zbudowali nowe trio ofensywne. Dwoma młokosami – Damianem Kapicą i Piotrem Kmiecikiem, dowodził niewiele straszy od nich Marcin Kolusz. To były żądła, które najbardziej kłuły przeciwników. Formacja niezwykle dynamiczna, niebezpieczna w ataku. Trenerzy będą mieli dylemat, gdy wrócą do gry Baranyk i Zapała.

– Ci chłopcy to ogromny potencjał. Miło było patrzeć na ich zagrania – z nieskrywaną zazdrością mówił szkoleniowiec Zagłębia, Milan Skokan.

- Młodzież dostała szanse i jestem z niej zadowolony. Jeszcze brakuje jej doświadczenia, ale to zdobywa się w spotkaniach z zespołami z górnej półki – mówi trener Podhala.

- Brakuje jej jeszcze cwaniactwa, ale to przychodzi z ilością rozegranych spotkań. Nie od razu Kraków zbudowano. Nie od razu będą zwycięstwa - przekonuje Gabriel Samolej.

Ma rację. Największe sukcesy Podhala w latach 70 –tych nie przyszły, ot, po pstryknięciu palcem, lecz po 2-3 latach ciężkiej pracy Františka Voriška i całego sztabu szkoleniowego, którym Czech dowodził. Potem „Szarotki” dziewięć lat z rzędu zasiadały na mistrzowskim tronie.

Jeśli hokej w Nowym Targu się nie rozpadnie, to może dojść do powtórki sprzed 30 lat. Na razie, po rezygnacji głównego sponsora – Firmy Wojas SA i braku generalnego sponsora, sytuacja jest podbramkowa. W przyszłym roku klub może przestać istnieć.

Tekst Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama