30.04.2020 | Czytano: 10599

Transferowe niewypały (+zdjęcia)

Tydzień temu przedstawiliśmy „Drużynę Marzeń” złożoną z obcokrajowców występujących w historii Podhala. To był trudny wybór. Teraz przyszedł czas na tych, którzy zawiedli, których transfery okazały się niewypałem.


To nie jest żaden ranking, nie są też postacie uporządkowane alfabetycznie, lecz sezonami. Wybór kompletnie subiektywny, ale też poparty indywidualnymi dokonaniami.


   

Roman Mega (sezon 1998/99) - prezes Andrzej Głowiński sprowadzając go, twierdził, że będzie to transfer stulecie. I rzeczywiście takim był, tyle, że w sensie negatywnym. Rekomendacje miał niezłe. Strzegł reprezentacyjnej bramki Słowacji i miał niezwykle udany występ przeciwko  Kanadzie w Pucharze Świata. Był też przez długi czas podporą Slovana Bratysława.   Tymczasem, w dresie Podhala kompletnie zawiódł, nie zaliczył  występu, który mógłby – w pozytywnym sensie -  zapaść w pamięci kibiców.  Przepuszczał krążki do bramki niczym nowicjusz. Uznano  go winnym odpadnięcia Podhala z walki o złoty medal. Po  meczu z KTH Krynica  padły pod jego adresem poważne zarzuty i został zawieszony przez zarząd. Twierdzono, że sprzedał mecz.



Igor Bobczek (2004/05) - doskonałe warunki fizyczne, ale był  zbyt „drewniany”. Rekordzista pod względem ilości ...”patelni”. Więcej doskonałych krążków dogrywał rywalom niż kolegom z drużyny. Szarą eminencją był jego ojciec, który bez przerwy pałętał się po pomieszczeniach MHL w Nowym Targu. W play off, gdy „strzelił” dwie „patelnie” został odsunięty od drużyny i opuścił Podhale.




Jason Lafreniere (2004/05) -  z wielkim CV, gracz NHL, a do nas przyjechał na emeryturę. Po lodzie poruszał się dostojnie, jak na oldboja przystało. Rozegrał 2 mecze, zaliczył asystę, 2 karne minuty  i...podziękowano mu za usługi. Nie bardzo chciał opuszczać Nowy Targ, spodobało mu jedno miejsce na Niwie.

Matius Hanes (2006/07) - nieudany transfer. W 10 spotkaniach nic szczególnego nie pokazał. Zdobył co prawda trzy gole, ale brakowało mu iskry na lodzie. 

Richard Sechny (2006/07) - ikona słowackiego hokeja. Do Polski przyjechał na emeryturę, nieprzygotowany do sezonu. To musiało się źle skończyć  i po czterech meczach zerwano z nim kontrakt.



Robert  Budaj (2011/12)– tata wyprosił, by mógł grać w Podhalu. Były układy sprzętowe między  nim a działaczami.

Vaclav Chomicz (2011/12)  – po pięciu spotkaniach spakował manatki i wyjechał. Chybiony transfer.



Aleksandr Degtiariew (2013/14) -  wielkie oczekiwania i wielki klops. To nie był ten wymiar o jaki chodziło trenerom.



Aleksandr Radzinski (2016/17)- olimpijczyk z Vancouver. Osiem razy wystąpił w mistrzostwach świata Elity. To miało być poważne wzmocnienie „Szarotek”.  Tymczasem okazał się wielkim niewypałem.



Denis Dalidowicz (2017/18) – waleczny zawodnik, z polskimi korzeniami, ale trenerzy uznali, że nie jest graczem, który mógłby pomóc drużynie. Pożegnano go. Nie załapał się do Tychów, ale przygarnęły go Katowice.



Ali Liikanen (2018/19)  – już sparingi pokazały, że  nie jest to gracz najwyższych lotów. Słabo jeździł na łyżwach. Tomek Valtonen dość długo zwlekał z jego zwolnieniem.

Ivan Puzic (2019/20) – nie wiem kto wpadł na pomysł zatrudnienia tego gracza. Barski czy prezes? Jedno jest pewne, że nie mieli nosa. Wyszli na tym jak Zabłocki na mydle. Bezproduktywny, do tego okazał się koniem trojańskim w ćwierćfinale play off. W szóstym, decydującym meczu dał taką „patelnię”, po które rywal zdobył gola na wagę zwycięstwa.   Przyjechał do Podhala w trakcie sezonu i do tego nieprzygotowany, bo wcześniej  nie miał klubu.  

Kyle Campbell (2019/20) – wszyscy zapamiętamy go z tego, że często odwiedzał  ławkę kar i to po zagraniach w środkowej tercji, gdy nic nie zagrażało drużynie. Za te  bezmyślne zachowania słono zespół płacił. Najlepsze spotkanie rozegrał z najsłabszym zespołem w lidze, Naprzodem. Zdobył w tym meczu trzy gole.



Jan Bulin (2019/20) – kolejny transfer z sufitu, który pozostawia spore wątpliwości co do wiedzy działaczy, a szczególnie trenera Barskiego. W niczym mnie nie porwał, przez większość część  spotkań był niezauważalny.  Dzięki tym ruchom stracił miejsce w drużynie Adrian Słowakiewicz, który bardzo dobrze zaprezentował się w przekroju całego sezonu. Mniej czasu dostawał też Łukasz Siuty i gdyby nie przepis o grze młodzieżowca, to zapewne żaden nie wyszedłby na taflę. A tak 26 sekund przed końcem meczu pojawili się na tafli, by sędziowie mogli odnotować udział młodzieżowców w meczu. 


 
Justin Valentino (2019/20) – dużo wiatru robił na lodzie i ... nic więcej. Bezproduktywny gracz. Jego solówki często przez cale lodowisko nie przynosiły korzyści drużynie i także jemu samemu. Twarda i agresywna gra kompletnie mu nie leżała.

Samuel Bernard (2019/20) -  transfer widmo. To jeszcze jeden dowód na to jak motali się włodarze. Uciekł nocą z Naprzodu w ostatnich minutach okienka transferowego i… nie rozegrał nawet sekundy. W żadnym  meczu  trener nie wpisał go do składu. Nie był nawet rezerwowym.  Miał zastąpić Nickiego Villardo ( z nim  kabaret odstawili działacze;  zgrał nie pełny mecz i…podziękowali mu, gdy okienko transferowe się zamknęło. Potem naprawili swój błąd, ale niesmak został. Nie pierwszy w minionym sezonie).   
 
Stefan Leśniowski
 
 

Komentarze







reklama