11.02.2020 | Czytano: 9238

Waleczne serca! Wszystkie ręce na pokład!

Polscy hokeiści pokonując Kazachstan odnieśli największy sukces w tym stuleciu. Ktoś powie, że w ostatnim czteroleciu.



 Przypominając od razu  wygraną w 2016 roku w prekwalifikacjach olimpijskich z Węgrami 1:0 po skutecznie wykonanym  karnym przez Krzysztofa Zapałę. Nasi bratankowie jednak niżej byli sklasyfikowani w rankingu niż Kazachstan. Ta wygrana również była w lutym. Gdy spojrzy się na osiągnięcia kadry w sezonach, to zawsze drugi miesiąc roku był dla niej najlepszy. Dlaczego tak się dzieje?  Fachowcy twierdzą, że to efekt dobrego przygotowania przed zaczynającym się play offem. Być może.
 
Czy stał się cud w Nur Sułtanie? Cuda czasem się zdarzają.  Chyba nawet sami hokeiści nie wierzyli w końcowy sukces, że uda im się pokonać wyżej notowany w rankingu Kazachstan. Owszem, zawodnicy mówili, żeby ich nie skreślać, że  zostawią serce na lodzie i łatwo skóry nie sprzedadzą,  ale… Te wypowiedzi traktowaliśmy z przymrużeniem oka. Tymczasem serce i walka do upadłego -   na zlepek kazachskiej drużyny, zbudowanej z obcokrajowców -  wystarczyło.  Zapewne, gdybyśmy rozegrali z tą drużyną dziesięć spotkań, to bilans spotkań były korzystny dla Kazachów. Dotychczas 21 razy potykaliśmy się z tym rywalem i tylko dwa razy byliśmy od nich lepsi. To drugie zwycięstwo odniesione zostało w minioną niedzielę i okrzyknięte supersensacją!
 
Szansy upatrywaliśmy w tym, że to tylko jedno spotkanie, a w nim wszystko może się zdarzyć. I zdarzyło się! Mieliśmy sporo szczęścia, czego nie ukrywają zawodnicy, ale też  w bramce Johna Murraya, który swoimi fenomenalnymi  interwencjami wprawił w kompleksy kanadyjskich napastników w barwach Kazachstanu. Świetnie i z fantazją grający atak: Krystian Dziubiński – Filip Komorski – Maciej Urbanowicz. Z dobrej strony pokazali się młodzi zawodnicy. To był wreszcie kolektyw, który walczył w myśl zasady „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. A przecież nie wszyscy, którzy zostali powołani wsiedli do samolotu udającego się do Kazachstanu. Trzeba też pamiętać wokół naszego hokeja narosło wiele problemów organizacyjno – sportowych i taki sukces może mu tylko pomóc. Trzeba wykorzystać ten sukces wizerunkowo i sportowo.
 
Pokonując Kazachstan możemy dalej śnić o olimpijskich występie w Pekinie. Droga jednak jeszcze bardzo kręta i usłana wysokimi przeszkodami. W dniach 27 – 30 sierpnia tego roku  biało –czerwoni na drodze do Chin będą mieli rywali z wyższej półki niż Kazachstan. O udział w igrzyskach olimpijskich przyjdzie nam się zmierzyć na Słowacji, z gospodarzami oraz ekipami z Białorusi i Austrii.  Tylko zwycięzca wywalczy paszporty do Chin. Gdyby nam się udało, będzie mogli wtedy powiedzieć o „cudzie na lodzie”.
 
Chwile radości trzeba jak najlepiej wykorzystać. To będzie test prawdy dla działaczy, bo zawodnicy zrobili swoje.  Wszystkie ręce na pokład, by jak najlepiej przygotować się do sierpniowej  imprezy, a przede wszystkim do kwietniowych mistrzostw świata dywizji IB w Katowicach, które obowiązkowe trzeba wygrać.
 
Stefan Leśniowski
Zdjęcie polskihokej.eu
 

Komentarze







reklama