12.01.2010 | Czytano: 1294

Z bonusami w tle (+zdjecia)

- Mecze z Tychami mają zawsze swój smaczek. Mobilizują dodatkowo. Na takiego rywala każdy bardziej się spręża – mówił przed pierwszym gwizdkiem, Marcin Kolusz. W nowotarskim obozie była pełna mobilizacja. – Walczymy o bonus – przekonywał trener Podhala, Milan Jančuška.

Całkiem inne nastroje panowały w obozie przeciwnika. - Plaga kontuzji na nas spadła. Bez czterech podstawowych obrońców ( Gonery, Majkowskiego, Śmiełowskiego i Jakeša) będziemy grali, a w ataku zabraknie Proszkiewicza – machał ręka kierownik tyskiego zespoły, Józef Zagórski.

Kiedy jeszcze między słupkami stanął Witek, kibice byli przekonani, że goście będą łatwym kąskiem. – Nie byłbym taki pewny. Takie sytuacje tylko wzmacniają zespół, a drugi może podejść z przeświadczeniem, że będzie łatwiej. Takie rozumowanie nie zawsze kończy się dobrze – ripostował kibic z 40 –letnim stażem, który zawsze zasiada w loży prasowej.

Miał sporo racji. Przyjezdni wyszli bowiem z założenia, że jeśli tyły są słabsze, to najlepszą obroną jest atak. Trzymali więc górali daleko od własnej bramki, często zatrudniając Zborowskiego. Mieli sytuacje golowe, ale w tym dniu przy „Zborze” było szczęście. Nawet jak krążek znalazł się już za jego plecami, to albo minimalnie mijał słupek, albo któryś z obrońców go wybijał.

Pierwsze akcje jednak zapowiadały inny scenariusz. Kolusz w 53 sekundzie ostemplował słupek i wydawało się, górale przypuszczą szturm na bramkę Witka. Tymczasem zatrudniali go strzałami z dystansu, a z nimi nie miał wielkich kłopotów. No, może poza uderzeniem Łabuza.

Szarotki” nie wykorzystały też dwóch prezentów. Krzak spod bandy podał wzdłuż swojej bramki, gdzie stało dwóch nowotarżan, lecz ci minęli się z „gumą”. Natomiast Kmiecik z korytarza międzybulikowego kropnął wprost w bramkarza. Dopiero w 18 minucie, gdy górale grali w przewadze, zamknęli tyszan w ich tercji. Suur zachował się jak rasowy napastnik. Wyczekał i gdy Witek klęknął wpakował krążek do bramki. W ostatnich sekundach tercji gospodarze mieli sporo szczęścia. Parzyszek minimalnie chybił.

Co się odwlecze... Na początku drugiej odsłony Bacul doprowadził do wyrównania, mocnym uderzeniem, gdy jego zespół grał w przewadze. Chwilę później Garbocz zaprzepaścił idealną sytuację i to się zemściło. Podhale wyprowadziło kontrę i Kolusz niesygnalizowanym strzałem pokonał Witka. Kapitalnym zagraniem popisał się w 36 minucie Krzak, gdy jego zespół grał w osłabieniu. Lobem, za obronę rzucił „gumę” do Pacigi, który w sytuacji sam na sam trafił w słupek. W 40 minucie po strzale Suura krążek zatrzymał się na linii bramkowej i wszyscy go widzieli, tylko nie sędzia. Jego gwizdek nie pozwolił góralom na dobitkę do pustej bramki.

W trzeciej tercji w roli głównej wystąpił właśnie wywołany wcześniej arbiter Kryś. Zresztą wcześniej też się gubił. Nic więc dziwnego, że co jakiś czas można było usłyszeć z trybun: - Panie sędzio? Jest pan tu? Tony papieru już napisano o jego kompetencjach i ...nic. Prośba więc do obsadowca. Nie wystawiaj go, bo gość nie wie do czego służy gwizdek. Nałożył trzy „dychy” za niesportowe zachowanie tyszanom, rozbijając im pierwszy atak. Z kolei Baranyka, za prośbę ataku głową, odesłał pod prysznic. Był też karny, wykorzystany przez Malasińskiego, który był podcinany w sytuacji sam na sam, gdy „Szarotki” grały w osłabieniu.

Tyszanie mieli sporo słusznych pretensji do sędziego i to jego trener Jan Vavrečka wytypował do... „złotego kija”. Nie pozostawił na min suchej nitki kierownik drużyny, Józef Zagórski. Z potoku słów jakie rzucił można wybrać: – Taki jest polski hokej. Niszczą go panowie z gwizdkiem. Dyktuje karnego, a za podobne podcięcie Pacigi jego gwizdek milczy.

W 59 minucie Voznik przechwycił krążek na niebieskiej linii własnej tercji i wyprowadził zabójczą kontrę z Bakrikiem. Wszystko to działo się, gdy nowotarżanie grali w osłabieniu. Tyszanie zmniejszyli rozmiary porażki 8 sekund przed końcową syreną, po wygranym wznowieniu.

- Po 40 minutach wydawało nam się, że mamy trzy punkty w kieszeni. To spowodowało, że poszliśmy na hura do przodu, zapominając o konsekwentnej grze. Dużo łapaliśmy kar i w końcówce zabrakło troszkę sił – komentował Dariusz Gruszka.

MVP spotkania wybrany został Krzysztof Zborowski. – Nie był to łatwy mecz – powiedział. – Dużo było walki o każdy centymetr lodu. Cieszą trzy punkty. Nie ważne są indywidualne wyróżnienia, lecz kolektyw.

- Wyrównane spotkanie – mówi Milan Jančuška. - Zadowolony jestem z gry mojego zespołu. Wykorzystaliśmy szanse, które mieliśmy, a w ważnych momentach wsparł nas Zborowski. Szkoda straconej ostatniej bramki, bo każda będzie ważna w bezpośrednim rozrachunku.

- Nie mogę źle mówić o chłopakach, bo w takim składzie rozegrali dobre spotkanie – twierdzi Jan Vavrečka. – Kluczowy był moment przy drugiej bramce. Trzeci atak popełnił błąd taktyczny. Niemniej mieliśmy okazję, by zdobyć jeszcze 2-3 bramki.

Podhale Nowy Targ – GKS Tychy 4:2 (1:0, 1:1, 2:1)
1:0 – Suur – Bakrlik – Dutka (17:42 w przewadze),
1:1 – Bacul – Paciga (24:45 w przewadze),
2:1 – Kolusz - Ivičič - Baranyk (26:56),
3:1 – Malasiński (41:41 w osłabieniu karny),
4:1 – Bakrlik – Voznik (58:26 w osłabieniu),
4:2 – Wołkowicz – Krzak (59:52 w podwójnej przewadze).

Sędziowali: Kryś (Katowice) – Molenda, Matlakiewicz (Sosnowiec).
Widzów 1000.

Kary: Podhale – 37 min., GKS – 46 min.
Złoty kij: Podhale - Zborowski, GKS - sędzia główny, Sport – Zborowski.

Podhale: Zborowski; Ivičič – Sroka (2), Dutka (2) – Suur, D. Galant – Łabuz (4); Baranyk (25) – Kolusz - Kmiecik, Ziętara – Voznik – Bakrlik (2), Malasiński – Dziubiński – Gruszka (2). Trener Milan Jančuška.
GKS: Witek; Matla (2) – Sokół (10 za niesportowe zachowanie), Kotlorz (2) – Banachewicz, Mejka – Maćkowiak (4); Paciga (10 za niesportowe zachowanie) – Parzyszek (10 za niesportowe zachowanie) – Bacul (2), Krzak (2) – Garbocz – Witecki (2), Wołkowicz – Bagiński – Woźnica, Matczak (2). Trener Jan Vavrečka.

Stefan Leśniowski

Komentarze







reklama