24.01.2020 | Czytano: 4393

PHL: Fatalna dyspozycja Podhala (+zdjęcia)

- To co gra nasza drużyna, nie da się oglądać. Opuszczam halę zniesmaczony – powiedział jeden z kibiców.


I rozwijał swoją myśl: - Obcokrajowcom  nie chciało się grać. Takie błędy nie przytrafiają się nawet poczatkującym juniorom.  Chyba  nie po  to sprowadzało się ich do drużyny.

No cóż. Cała prawda o tym występie „Szarotek”. Młode chłopaki z  Sosnowca zostawiły serce na lodzie. Odnosiłem wrażenie, że  bardziej byli zdeterminowany, by odnieść sukces.

Kibice Podhala jak najszybciej chcieliby zapomnieć o pierwszej tercji. „Szarotki” grały fatalnie, bez przyśpieszenia, jednostajnie, z masą błędów w defensywie. Tak straciły pierwszego gola. Suominen niczym partner z drużyny wyłożył krążek na kij sosnowiczanina w swojej tercji. Kozłowski uderzył z pierwszego i krążek nad ramieniem Odrobnego wylądował w bramce. Górale wyrównali w przewadze, ale strzelali na raty. Dobrze, że chociaż Dziubiński jest przytomny i potrafił dobić czarny kauczukowy przedmiot  do bramki. Gol był pokłosiem nieodpowiedzialnego zagranie Charouszka, który  przed bramką zaczął się kiwać, zrobił się kocioł i Piotrowski, ratując sytuację, faulował.  W kolejnych minutach przecieraliśmy oczy z niedowierzaniem, że Podhale może tak słabo grać. Bez polotu, bez werwy.  To co zrobił Citok z defensywą rywala, to woła o pomstę do nieba. Wechał między dwóch defensorów i zagrał do Stoklasy, który tylko dołożył łopatkę kija i krążek zatrzepotał w siatce.  Miejscowi w końcówce tercji dwukrotnie grali w przewadze, w tym przez 36 sekund w podwójnej i … nic. Grali w tercji przeciwnika, ale chcieli metodą tysiąca podań rozmontować defensywę sosnowiczan.


Charouszek nie wyciągnął wniosku z kiksa z pierwszej tercji.   Ponowna zabawa z krążkiem skończyła się stratą na rzecz Valentino. Tym razem kiks nie zakończył się utratą gola. Podhale nadal nie zachwycało, a rywal niesamowicie ambitnie walczył o każdy krążek. Nieraz za ambitnie i trzeba było odwiedzać ławkę kar. Miał jednak szczęście, bo górale okresy gry w liczebnej przewadze grali kompromitująco słabo. O mały włos a po kontrze Jarosza nie straciliby gola. Co nie udawało się nowotarżanom, udało rywalowi, a dokładnie Stoklasie. Po tym golu rozległy się gwizdy na trybunach i być może to zmobilizowało miejscowy zespół, który w odstępie 27 sekund doprowadził do wyrównania. Nie poszedł jednak za ciosem, a samo się nie wygra. Sosnowiczanie jeszcze raz skontrowali. Kapitalne zagranie na drugi słupek i Tyczyński wpakował krążek do odkrytej bramki.  Goście mieli jeszcze trzy wymarzone sytuacje, by podwyższyć prowadzenie.


Kibice mieli jeszcze nadzieję, że w trzeciej tercji górale z determinacją zaatakują i zdołają przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Nic z tego. Nadal gra gospodarzy przyprawiała kibiców o ból głowy, Tymczasem przeciwnik zademonstrował niesamowitą waleczność i ofiarność. Trener Barski wycofał w końcówce bramkarza i pod bramką „Radzika” rozgrywały się dantejskie sceny, ale czarny kauczukowy przedmiot nie wpadł do bramki.


Przed meczem nie zapomniano o urodzinach najwierniejszego kibica Podhala. Kuba Jamka obchodzi dzisiaj 41 urodziny. Dużo zdrowia Kuba!

KH Podhale Nowy Targ – Zagłębie Sosnowiec 3:4 (1:2, 2:2, 0:0)
0:1 T. Kozłowski - Citok (5:46)
1:1 Dziubiński - Jenczik – Naettinen (10:27 w przewadze)
1:2 Stoklasa – Citok – T. Kozłowski (12:46 w przewadze)
1:3 Stoklasa - Nahunko – Tyczyński (26:00)
2:3 Suominen – Neupauer - Jenczik (28:00 w przewadze)
3:3 Willick – Szvec (28:27)
3:4 Tyczyński –  T. Kozłowski - Citok (33:49 w przewadze)
Podhale: Odrobny (2); Suominen – Sulka, Wsół – Chalupka, Mrugała (4)  - Kamieniew; Jenczik – Willick – Szvec (2), Pettersson – Dziubiński (2) – Naettinen (2),  Valentino  – Neupauer  – Franek, Słowakiewicz -   Siuty – Campbell.   Trener Phillip Barski.
Zagłębie: Radziszewski; Kowalenko (2) – Kaluża, Cunik – Choperia (2), Charouszek – Podsiadło, Luszniak - Domogała; Stoklasa – Tyczyński – Nahunko, Citok (2) – Blanik (2) – T. Kozłowski, Jarosz – Dubinin (2) – Bernacki, Horzelski – Sikora (2) – Piotrowski (2).  Trener Marcin Kozłowski.

Stefan Leśniowski
Zdjęcia Krzysztof Garbacz
 

Komentarze







reklama